niedziela, 14 kwietnia 2013

Harry #1

Hej, hej!!! Dzisiaj dodam imagina z Hazzą pierwszą część. Będą tylko dwie części tego imagina, no ale cóż... Tak miało być :)

Zapraszam !


----------------------------------------------------------------------------

Po raz kolejny sięgnęłam po lornetkę i wpatrywałam się w ludzi kąpiących się w zimnym Morzu. Dzisiaj woda w Bałtyku była wyjątkowo czysta i chłodna, a temperatura była wręcz nie do zniesienia- prawie 35 stopni w cieniu. Ja akurat siedziałam na środku plaży na miejscu dla ratownika- wysoko, tak, że parzące promienie słoneczne były strasznie irytujące, chociaż wolę takie upały niż ulewne deszcze. Dzisiaj dużo ludzi brało kąpiel w zbiorniku wodnym ze względu na pogodę, dlatego mój szef zalecił mi, abym była wyjątkowo ostrożna. Rzadko kto się topi, może zdarzają się takie przypadki raz na 2-3 miesiące, ale mimo to ja muszę tu siedzieć i znosić ten okropny skwar.
Poprawiłam okulary słoneczne i sięgnęłam po gazetę plotkarską. Na stronie tytułowej widziałam te same twarze, które widywałam na okładkach gazet. Mimo iż niezbyt interesują mnie życia codzienne gwiazd, czytałam to, aby zabić irytującą monotonność życia w Los Angeles. Szczerze? Często spotykałam tutaj sławne osoby- miałam okazję spotkać na tej plaży m. in. Justina Biebera, Nicole Kidman czy Ashley Benson... Nie spotkałam ich osobiście, ale przyznam się, obserwowałam ich. No bo kto niechciałby popatrzeć się na umięśnioną klatę Justina albo, chociażby, Iana Somerhaldera? No właśnie : nikt.
Przeglądałam kolejne strony bez większego zainteresowania, gdy usłyszałam czyjeś krzyki. Poderwałam się szybko i próbowałam namieżyć źródło, z którego dochodził wrzask i wołanie o pomoc. W końcu zauważyłam, jak jeden koleś topił się.... Tiaaa, jasne. To jego kumple żartobliwie wsadzali jego głowę pod powierzchnię wody. Nie powiem, komicznie to wyglądało- czterech chłopaków ledwie radziło sobie z jednym, natomiast i tak udawało im się "topić" swoją ofiarę. Wiedziałam, że sobie żartują, więc nie miałam ochoty ruszać dupy i iść ich uspokoić, no ale to mój obowiązek- nie tylko ratować ludzi, ale utrzymywać środki ostrożności. Z lekkim rozbawieniem zeszłam z należącego do ratowników miejsca i powędrowałam w kierunku bandy świrusów.
-Hej, wy!!! - krzyknęłam przez zabrany wcześniej megafon, gdy znalazłam się już nad brzegiem morza.- Przestańcie, bo będe zmuszona wyprosić was z plaży !!!
Natychmiast przestali się rzucać i topić nawzajem. Zaczęli ślamazarnie wychodzić z wody. Oczywiście nie obyło się bez szturchania i popychania. Gdy już łaskawie wygramolili się z wody, podeszli do mnie i zaczęli mi się przyglądać. Skąd ja ich znałam? Ah, no tak. One Direction. O nich w tych gazetach to piszą najbardziej. Biedni, mali chłopcy nie mają życia prywatnego. Jaka szkoda. Ale nie powinnam mówić na nich chłopcy- zdecydowanie lepiej brzmi megaseksowni chłopcy. Wszyscy mieli super klaty i pełno tatuaży. Chyba zaczne w końcu o nich czytać, pomyślałam.
-To ty jesteś laska?- Palnął loczek, przyglądając mi się głupio. Że co?!
-Nie, wiesz. Jestem facetem w bikini i zamiast penisa Pan Bóg dał mi cycki.- Palnęłam z sarkazmem. Czwórka chłopaków wybuchnęła śmiechem, a ja patrzyłam się ciągle na chłopaka. Zrobił facepalma.

-No ale wiesz, jesteś ratowniczką? Przeci
eż dziewczyna nie może być ratownikiem.
Za słaba płeć.
-ŻE CO PROSZĘ?! Uważaj co mówisz, jełopie i się lepiej zachowuj!
-Nie moja wina że jesteś baba. One zawsze są zazdrosne i awanturują się o to, że niby nie są słabsze itp. No ale wiadomo że jesteś tą słabszą płcią i tyle. Zresztą rzadko widzę dziewczynę w takich pracach. I ty też uważaj co mówisz, ja nie jestem jełopem dziwaczko.- Teraz to już nie wytrzymałam.
-Wiesz, wyglądasz jak dwudziestolatek, a zachowujesz się, jakbyś miał pięć lat. Bo wiesz, jak ma się pięć lat, to mówi się, że dziewczyny są słabsze, i jak ich dotkniesz, to masz zakażenie i wogule. No ale przepraszam cię bardzo, dlaczego uważasz, że dziewczyny to słaba płeć, skoro właśnie przed chwilą zostałeś prawie utopiony przez czwórkę idiotów?! I gdyby nie moja uwaga, pewnie dalej ci oto wariaci - tutaj wskazałam na pozostałą czwórkę - by cię podtapiali. Ale nieee, ty musiałeś od razu palnąć największą głupotę, jakąkolwiek do tej pory słyszałam!!! Więc lepiej sobie uważaj na słowa, bo zaraz tak z tąd zwiejesz, że na swoim zacnym dupsku przez miesiąc nie usiądziesz!!!
-Ha ha ha !!! No błagam nie rozśmieszaj mnie. Nie dość, że wygadana, to jeszcze jakby mój pies miał taki ryj jak ty, to bym mu ogolił dupę i kazał chodzić tyłem.- Odburknął. Jaki debil, pomyślałam.
-Nie gadaj tyle, bo ci metka z protezy wystaje.- Odszczeknęłam. No i zaczęło się.
-Powiedz, kto cię zrobił, to zwrócę cię do reklamacji.
-Nie wspominaj mojej matki!!!- Krzyknęłam.
-Dlaczego nie? Pewnie jesteś wypadkiem przy pracy.
-Że co proszę?!!
-No wiesz, pewnie twoja matka to jak wózek z biedronki. Wkładasz dwa złote i pchasz ile wlezie.
Momentalnie zrobiłam się cała czerwona i zacisnęłam dłonie w pięści.
-Iloma tonami śniegu musieli napchać twoją matkę, że urodziła takiego bałwana jak ty? - Odburknęłam. Skoro zaczął obrażać moją matkę, to ja zacznę jego.
-Twoja stara gdy staje na wagę, widzi swój nr telefonu.-Powiedział również czerwony.
-Tak, na prawdę?! Jesteś niemożliwy !!! Tak się składa, że moja mama nie żyje !!! - Łzy poleciały z moich oczu momentalnie i pobiegłam w głąb plaży. Dopiero teraz zauważyłam, że pozostała czwórka chłopaków z 1D nie chciała słuchać naszej konwersacji, więc uciekli sobie na swoje miejsce. Potknęłam się o jednego z nich, tego blondyna.
-Uważaj jak... Ej, to ty? Dlaczego płaczesz?- Chłopak wstał i przytulił mnie do siebie. Nagle ni z gruszki ni z pietruszki pojawił się ten loczko-debil.
-Hej... Słuchaj mała...
-Daruj sobie.- Wtuliłam się jeszcze bardziej w blondasia, żeby nie uderzyć tego debila z całej siły.
Nagle zauważyłam, że chłopak wyciąga zza parawanu gitarę i zaczyna grać i śpiewać


Nie wiem jak to powiedzieć, ale jest mi przykro za to co zrobiłem i za to co powiedziałem...
Wiem, że słowa nie ukoją cierpienia i bólu, jakiego Ci przyswożyłem.
Jestem tchórzem i nie potrafię powiedzieć Ci prosto w oczy 'PRZEPRASZAM'...
Byliśmy jak dwa skrzydła, na których nasza miłość się unosiła.
Wzajemnie się pokrywaliśmy i przenikaliśmy-byliśmy jak jedno ciało...
Teraz jedno skrzydło zostało odcięte,
runąłem na ziemię niczym wrak samolotu,
upadłem na samo dno...poniżej dno.
Nie potrafię się podnieść..
błagam o pomocną dłoń, którą mam nadzieje,
że do mnie wyciągniesz,
chociaż w to wątpię po tym co Ci zrobiłem
Bardzo przepraszam, a za razem proszę o wyrozumiałość...
Wiem, że to są tylko słowa, ale niosą ze sobą coś więcej,
niosą ze sobą moją miłość do Ciebie.


Zrobiłam minę typu WTF?! O jakiej miłości on gada?! Przyjrzałam mu się uważnie. Osłupiałam.
-To ty...?-Szepnęłam.




piątek, 5 kwietnia 2013

Louis #3 (zakończenie)

W końcu ostatnia część imagina o Louis'ie. Na początku pisałam na religii, ale to zgubiłam i napisałam od nowa, myślę że wam się spodoba.KOMENTUJ

---------------------------------------------------------------------------------

Wybiegłam szybko z domu Harr'ego i sprintem udałam się do pokoju Louis'a. Położyłam się na łóżku. To wszystko było takie skomplikowane i pomieszane, ale jednak realne. Dlaczego mi tego nie powiedział? Nie mogłam się pogodzić z tym, że w moim życiu pojawiło się kolejne kłamstwo, o którym dotychczas nie wiedziałam. Chociaż było to kłamstwo dla mojego dobra... Lou był świetnym aktorem, przecież skoro mnie kocha to jak musiał przeżywać te wszystkie chwile, które widział, czyli mnie i tego dupka np. całujących się czy coś. Nigdy bym nie podejrzewała go o coś takiego. Zawsze był ostatni, oddalony ode mnie, nigdy mnie nie przytulił, nie powiedział mi niczego dobrego, ciągle tylko kłamstwa i sztuczna nienawiść. Zastanowiłam się, jaby było, gdyby mi o tym powiedział. Może bym również go pokochała i zostawiła Harrego i bylibyśmy z Lou szczęśliwi. Nie, za bardzo wtedy kochałam chłopaka z lokami. Pewnie bym go wyśmiała, może byśmy zostali przyjaciómi czy coś. Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi.
-Hej, wszystko w porządku? - usłyszałam zmartwiony głos Louis'a. 
-Em... Tak, zaraz zejdę na dół.-Mruknęłam.
-No dobra, jakby co to jestem w salonie. - Teraz powiedział to takim tonem, że aż zadrżałam. Ton ten był oschły, zły i bez pozytywnych uczuć. Taki, jakim zawsze mnie dażył kiedy jeszcze ukrywał przede mną swoje uczucia. Wciąż to robił, ale ja przecież o nich wiedziałam. Wzięłam jakąś szcotkę, uczesałam się. Poszłam do łazienki, ochlapałam twarz lodowatą wodą i opuściłam pomieszczenie. Zobaczyłam go w salonie, oglądał telewizję, pewnie jakieś wiadomości. Niepewnie usiadłam na kanapie obok niego. Zeknął tylko na mnie i znowu pochłonęła go prezenterka opowiadająca o jakimś wypadku.
-Jak się czujesz? - znowu ten ton. Tym razem jeszcze obojętny i bardziej zły. Może uznał, że już wracamy do starej rzeczywistości, a może był po prostu zły przez rozmowę z Harrym? Nie miałam zielonego pojęcia.
-W porządku.- Mój głos zadrżał, nie chciałam tego. Spojrzałam na niego, w tym samym czasie on na mnie i nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy, były takie... zimne. Bez uczuć. O co mu chodziło? Jeszcze przed godziną przytulał mnie, mówił ze spokojem i troską, a teraz? Znowu odwrócił wzrok.
-Na ile tu jeszcze zostaniesz? - Tego pytania się nie spodziewałam. Poczułam, że po prostu chce mnie wygonić. Odrzucić.
-Wiesz, mogę już nawet teraz pójść. Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?! Nigdy mnie nie lubiłeś. Nie wiem dlaczego, wytłumacz mi. Bo ja kompletnie nie rozumiem.-Przecież wiedziałam to, ale chciałam, żeby powiedział mi prawdę. Żeby miał odwagę mi to powiedzieć. On, nie ja. On ma mi wyznać, co do mnie czuje.
Louis wyłączył telewizor po czym usiadł sztywno i spojrzał na mnie. Widziałam na jego twarzy złość, zero stresu. Czułam, że nie będzie przyjemnie.
-Zanim ty się pojawiłaś... Wszystko było takie idealne. Kumplowałem się z Harrym tak bardzo, byliśmy jak bracia. Nie było chwili, kiedy nie spędzaliśmy razem czasu. Aż do tego cholernego lipca, kiedy to twój tata się zjawił. Wziął gdzieś na bok Harrego, nikt nie wiedział o co chodzi. Następnego dnia pojawiłaś się ty. Wszystko zniszyłaś, Harry nie miał dla nas czasu, dla zespołu też. Nie popieram tego, co ci zrobił, ale wiesz, może to nawet lepiej, że tak wyszło. Teraz sobie spokojnie pójdziesz i znikniesz z naszego życia, a z zespołem będzie tak jak dawniej. Do widzenia, nie będe tęsknić. idź spiepryć życie komuś innemu. Pamiętaj, że Harry cię nie kocha, więc nie staraj się o niego. Po prostu zapomnij.- Po policzkach spływały mi łzy. Chociaż wiedziałam, że to nieprwda, bolało. Cholernie bolało. Dziwie się, że nawet bardziej, niż przy tym, gdy Harry wyznał mi prawdę.
-Jesteś cholernym, pieprzonym tchórzem, Tomlinson.-Warknęłam. Nie mogłam się powstrzymać. Jego mina była zdezorientowana.
-Co ty gadasz?! - Wybuchnął sztucznym śmiechem. - Jakim tchórzem?! 
Wstałam i walnełam go z plaskacza. Złapał się ze policzek, po czym spojrzał na mnie pytająco.
-Znam prawdę. Przestań w końcu kłamać, mam już dość kłamstw.-Powiedziałam już spojonym głosem.
-Komplentnie nie wiem, o czym mówisz.-Dodał.
-Może ja też cię kocham??!!! Nie pomyślałeś o tym??!!
Teraz spojrzał na mnie strasznie zszokowany. Po policzku poleciały mi łzy, jego oczy również były mokre.
-Jakk tyy....?
-Po prostu to wiem. Tak, słyszałeś, kocham cię.
W tym momencie Lou wstał i złączył nasze usta w długim i namiętnym pocałunku. Uśmiechnęłam się.
-Następnym razem nie kłam, okej?
-Okej, obiecuje. Kocham cię.- Ponownie mnie pocałował.