sobota, 30 listopada 2013

Niall (część 1)

Nie chciałam nikomu o nim mówić, a tym bardziej zaczynać rozmowę na jego temat. To by było zbyt nachalne z mojej strony, ale zarazem i egoistyczne. Ale widząc go codziennie w tym samym miejscu, na tym samym krześle, zamawiającego dokładnie tą samą potrawę w restauracji "The Five Fields", nie miałam wyboru co do tego. W końcu powiedziałam to mojej przyjaciółce, która tak na prawdę nie przejęła się tym zbytnio. Nie miałam do niej o to pretensji, bo w końcu ja nie zachowałabym się inaczej. Ale coś w mojej podświadomości mówiło mi, że to był tylko zwykły, londyński chłopak. Przynajmniej wtedy tak mi się wydawało.

Jak co dzień zaraz po uczelni udałam się do mojego ulubionego lokalu. Według mnie jest to najlepsza restauracja w mieście. Podają niesamowite jedzenie, obsługa jest bardzo miła, a atmosfera przyprawia mnie w niesamowity nastrój na resztę dnia. Po przekroczeniu progu wejścia, rozejrzałam się niedbale po całym pomieszczeniu. Już z początku mogłam poznać dosyć znajome twarze, które tak jak ja codziennie jadły tutaj obiad. Nagle podszedł do mnie mój ulubiony kelner, przywitaliśmy się i zaprowadził mnie do mojego ukochanego stolika pod oknem. Zamówiłam dzisiaj coś innego niż zazwyczaj, czyli rawioli ze szpinakiem i warzywami na parze. Uśmiechnęłam się uprzejmie do mężczyzny który odbierał ode mnie zamówienie, a ten po chwili odszedł. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że nigdzie nie mogłam zobaczyć jego...
Nawet nie znałam imienia tego chłopaka. Wiem tylko, że ma cudowne, błękitne oczy, które zawsze przez kilka minut analizują menu, aby i tak zamówić potem swoją ulubioną potrawę- lasagne ze szpinakiem i ostrym sosem pomidorowym. Jego spojrzenie nigdy nie spotkało mojego, chociaż ciągle go moim obdarzam. Dlatego nigdy nie było mi zaznać spojrzenia głęboko w jego cudowne tęczówki. Blond włosy, zawsze idealnie ułożone, rzadko były w wyjątkowym nieładzie. Idealne, pełne usta wykrzywione były zawsze w pięknym, delikatnym uśmiechu, co przyprawiało mnie o lepszy humor. Zarysy szczęki były zawsze rozluźnione. Jego twarz, zachowanie wobec innych ludzi i postawa opisywały go jako człowieka kompletnie bezbronnego, jakby nie posiadał żadnych problemów w swoim życiu, nie miał żadnych zmartwień. Jakby należał do tych ludzi, którzy mają masę znajomych, ukochaną dziewczynę, kochającą rodzinę, wspaniałą pracę, idealne warunki do życia... Życie bez problemów.
Jak codziennie zaczęłam spożywać posiłek który właśnie został dostarczony do mnie przez kelnera. Zawsze dokładnie delektowałam się każdym kęsem, przeżuwając dokładnie. Tak naprawdę powodem tego była chęć zostania tutaj jak najdłużej, aby chociaż raz rzucić okiem na blondyna. Ale to było niemożliwe, bo gdy tylko na niego spojrzę, mogę się w niego wpatrywać nawet i godzinami. Ale tak na prawdę sama siebie nie rozumiem, ponieważ nawet go nie znałam. Może cieszy mnie fakt, że na świecie istnieją ludzie z idealnym życiem bez zmartwień? A ten chłopak był z pewnością takiego człowieka przykładem.
Gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi, a za nim głośny śmiech, od razu moje serce zabiło szybciej. Owa postać podążyła do stolika z telefonem przy uchu. Dlaczego zajął miejsce tylko o jeden stolik dalej ode mnie? Zazwyczaj siadał na drugim końcu restauracji. Podążyłam tam wzrokiem. No tak, "jego" stolik był zajęty. Nawet nie mogłam powstrzymać się od rumieńców, gdy siedział tak blisko mnie. Patrzyłam się bezczynnie na swoją potrawę, ale raczej nie byłam w stanie teraz jeść. Nie miałam pojęcia, co się ze mną działo.
-Rawioli ze szpinakiem poproszę. Do tego warzywa na parze. -Siedziałam na tyle blisko, że mogłam usłyszeć po raz pierwszy jego głos. Zacisnęłam usta w cienką linię i wyjęłam komórkę z kieszeni, udając, że piszę sms'a. Zamówił taką samą potrawę, jak moja, a ja oczywiście przejęłam się tym jak głupia. Już więcej niczego nie usłyszałam. Schowałam telefon do torebki i zaczęłam dalej konsumować warzywa.
-Przepraszam panią! -Krzyknął blondyn. Zacisnęłam zęby z całej siły a moje serce fikało koziołki. Obróciłam powoli głowę w stronę chłopaka i spojrzałam na niego jakbym zobaczyła ducha. Jednak ten nie patrzył na mnie, tylko na śliczną blondynkę o ciemnych oczach i wspaniałej sylwetce siedzącą nieopodal jego stolika.
-Ja?- Spytała delikatnie, posyłając mu szeroki uśmiech.
-Tak! Dobre to?-Wskazał na potrawę dziewczyny. Jadła dokładnie to samo, co ja.
-Przepyszne! -Znów wykrzywiła usta w szczerym uśmiechu. Ten tylko zaśmiał się donośnie, i wrócił do stukania w ekran swojego białego I'phone'a. Zrobiło mi się bardzo przykro. Przecież ona siedzi na końcu restauracji, a ja niemalże na przeciwko niego, jedząc to samo. Ale dlaczego ja mu się dziwie? Przecież owa blondynka była przepiękna o nienagannej sylwetce i szczerym uśmiechu, a ja? Przeciętna brunetka. W dodatku obok blond piękności siedziała inna, również obdarzona urodą dziewczyna. Przygryzłam wargę.
Dlaczego ja dzień w dzień gapię się na niego jak napalona głupia grubaska, o on nawet nie obdarzył mnie ani jednym spojrzeniem? Traktuje mnie jak powietrze, i to bolało. Bardzo.
Dlaczego moje ciało samo podniosło się z miejsca? Nie kontrolowałam tego, co robię, po prostu wstałam od stolika i szłam w kierunku blondyna. W mojej głowie krzyczała podświadomość "wracaj! co cię napadło?" ale tak na prawdę ciało kompletnie to ignorowało. Zatrzymałam się tuż nad blondynem. Serce biło jak szalone a policzki pokrywały się dużym rumieńcem. Chłopak powoli oderwał się od ekranu telefonu i patrzył na mnie oczekująco. Przełknęłam głośno ślinę, chcąc szybko wymyślić jakikolwiek powód, dla którego podeszłam do jego stolika.
-Mogę ci w czymś pomóc?-Spytał, widocznie już zniecierpliwiony. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że robię z siebie idiotkę.
-Ja em.. Mogłabym pożyczyć sól?- Spytałam, starając się brzmieć obojętnie, ale niezbyt dobrze mi to wychodziło.
-Jasne.- Podstawił mi pod nos solniczkę, a ja gwałtownie chwyciłam ją w dłoń i szybkim krokiem podeszłam do swojego stolika i posoliłam potrawę. Super, teraz na pewno będzie o wiele za słona, ale co miałam zrobić? Nagle poczułam potrzebę jego bliskości, więc niekontrolowanie podeszłam do niego.
 Odwróciłam się znów w stronę chłopaka który patrzył się na tamtą blondynkę, a ta chichotała głupio. Zacisnęłam zęby i znów wybrałam się do stolika blondyna.
-Dzięki.- Mruknęłam, postawiłam chyba zbyt głośno solniczkę i zawróciłam. Ten pewnie i tak tego nie usłyszał.
Nawet nie chciało mi się już więcej tutaj siedzieć, dlatego nie zajęłam już ponownie miejsca na krześle. Wyjęłam portfel z torebki i umieściłam odpowiedni banknot w koszyczku z rachunkiem. Nie spoglądając już na blondyna opuściłam restaurację i pojechałam do domu.


Ona poświęciłaby swo­je życie za niego, on poświęciłby jej życie za swoje... 


*Oczami Niall'a*

-To w takim razie do zobaczenia, Harry.- Palnąłem w słuchawkę, przekraczając próg lokalu. Schowałem telefon do kieszeni i spojrzałem na mój ulubiony stolik. Był niestety zajęty, więc udałem się do wczorajszego miejsca. Może znowu pojawi się ta blondynka? Była bardzo ładna i miła, a przy okazji, z tego co wiem, miała całkiem dobre poczucie smaku. Zająłem miejsce i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Jak zwykle panował w nim gwar, ale nie przeszkadzało mi to. Gdy kelner podszedł, złożyłem zamówienie i wyjąłem moje notatki z uczelni. Życie studenta, gdy ci zależy na nauce, jest bardzo trudne. Przeglądałem je z lekkim zdenerwowaniem stwierdzając, ile nauki mam zapowiedzianej na dzisiejszy wieczór. Nie mogłem wybrać się nawet w tygodniu do jakiegoś klubu ze znajomymi, bo studia mi nie pozwalały na takiego typu rozrywki. Usłyszałem, że ktoś wchodzi do restauracji, więc z ciekawości zauważyłem, że ową osobą jest nie kto inny, jak brunetka "od soli". Dziwne, że przyszła tutaj drugi raz pod rząd, wcześniej nigdy jej tutaj nie widziałem. A może jestem ślepy? Tak właściwie, to było trochę głupie z tą solą, ona dziwnie się zachowywała. 
Rozejrzała się wokół i widocznie posmutniała. Zrobiłem to samo i zauważyłem, że nie ma wolnego stolika dla niej. Już za chwilę obróciła się na pięcie i zamierzała opuścić restaurację.
-Hej, możesz usiąść ze mną!- Krzyknąłem w jej kierunku. Ona jakby zastygła w bezruchu i obróciła głowę w moją stronę. W jej oczach było widać przerażenie. 
-J..ja? -Wyjąkała, a ja zaśmiałem się cicho.
-Tak, ty. -Uśmiechnąłem się. Ona jednak nie odwzajemniła tego gestu. Wyglądała, jakby zastanawiała się, czy zaufać mi, czy nie, co było niemal głupie.
-Raczej to.. nie najlepszy pomysł. -Szepnęła cicho.
-Dlaczego?- Zdziwiłem się. Była taka zagubiona, przerażona...
Zacisnęła usta w wąską linię, ale w końcu powoli podeszła do mojego stolika i zajęła miejsce na przeciwko mnie. Zauważyłem, że ma łzy w oczach.
-Coś się stało?- Spytałem z troską. Nie wiem dlaczego, ale mi również zrobiło się przykro. 
-Moglibyśmy... po prostu do siebie nic nie mówić? Nie poznawać siebie nawzajem?- Szepnęła. Uniosłem brwi ze zdziwienia.
-Dobrze...- Mruknąłem.
Przez cały czas nie spojrzała na mnie, za to ja co chwila obdarzałem ją długimi spojrzeniami. Po skończeniu posiłku zostawiła banknot na stoliku i wybiegła bez słowa, przyprawiając mnie w jeszcze większe osłupienie. 


Uwiel­biam pod­no­sić na niego wzrok i mieć nadzieję, że te­go nie zauważa. Kocham to ciepłe, roz­koszne drżenie mo­jego ciała, gdy na ho­ryzon­cie po­jawia się je­go sylwetka... 


Od autorki:
Witam was z moim nowym inaginem o Niall'u! I jak wam się podoba? Szczerze mówiąc uważam, że wyszedł mi całkiem nieźle. Chcecie kolejną część? Proszę o komentarze. :)
Wiem że wróciłam tak niespodziewanie, ale mam ostatnio wenę na imaginy. Także... co sądzicie? Chciecie kolejną część? 
Jest nowa lista informowanych, także jeżeli chcecie być, to zapraszam do zakładki "informowani" . 
~Justyna

poniedziałek, 25 listopada 2013

Wielki powrót!

Tak jak możecie zobaczyć po tytule, powracam jak nowo narodzona!
Niedługo wznowie działalność bloga. Sprawy które chcę poruszyć:

1. Nie dokończę poprzednich imaginów na tym blogu. Według mnie są kiepskie, a wy możecie użyć swojej wyobraźni, aby sami wymyślić zakończenie :).
2. Niedługo odbędzie się nabór adminek! Także jeżeli chcecie prowadzić tego bloga razem ze mną, a uważacie, że macie talent, to odbędzie się konkurs na nowego administratora bloga. Szykujcie imaginy do napisania i wysłania na adres e-mail, ale o tym już w innym poście :).
3. Jeżeli czytacie mojego bloga o Marcelu-Harrym, wiecie na bierząco, co u mnie słychać, także zapraszam na niego! (link obok w stronach).
4. Nie dokończę moich starych imaginów, ale nie usunę ich. 
5. Wszystkie pytania możecie zadawać mi w stronach, które są podane obok (kontakt). 


Mam nadzieję, że cieszycie się z mojego powrotu.
Do usłyszenia!
Justyna x