piątek, 27 grudnia 2013

Louis

MUSIC. OR MUSIC.
-Witaj skarbie – mój ukochany przywitał mnie czułym pocałunkiem w policzek. Właśnie przygotowywałam śniadanie.
– Jak się spało?- zapytałam z zaciekawieniem. Louis był żołnierzem, bardzo się o niego martwiłam. – Wspaniale, bo byłaś obok mnie.- delikatnie wyciągnął z moich rąk nóż i pociągnął mnie tak, że wylądowałam na jego kolanach. Lekko się zarumieniłam. Kochałam go właśnie takiego. Miły, kochający, troskliwy… Mogłabym tak wymieniać bez końca.
-Po jutrze będę się musiał pakować.- kiedy zaczynał mówić o pracy mój humor zawsze się pogarszał.
-Miałeś zostać dłużej…- wstałam z jego kolan i patrzyłam mu prosto w oczy.
-Wiem skarbie, ale mój kolega został…postrzelony na polu bitwy i muszę go zastąpić.- z moich oczu kaskadami zaczęły spływać łzy.
-Proszę powiedz, że to żart. Przecież jak…jak tobie się coś stanie? – podszedł do mnie i mocno do siebie przytulił.
-Cśś… Nic mi się nie stanie.- lekko mną kołysał. Próbował mnie uspokoić.
-Mamusiu! Co się stało?- nasza córeczka, Lily, wbiegła do kuchni i zadała to pytanie swoim dziecięcym głosikiem. Mała miała dopiero 4 lata, była podoba do ojca. Te same oczy, włosy i uśmiech.
Louis twierdzi, że nos i poczucie humory ma po mnie.
-Nic kochanie.- szybko wyswobodziłam się z uścisku męża i otarłam łzy.
-Jestem głodna.- Louis usiadł z powrotem na krześle przy stole. Ja pomogłam usiąść Lily.
-Przygotowałam dla ciebie pyszne kanapki z nutellą.
-Dziękuje mamo!- dziewczynka pocałowała mnie w policzek. Uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-A dla mnie co zrobiłaś?- zapytał mężczyzna
-Jajecznicę, dla siebie też od razu zrobiłam.- postawiłam przed nim pełny talerz i kubek herbaty.
Po zjedzonym posiłku Louis powiedział, że zabiera nas do wesołego miasteczka. Lily bardzo była z tego zadowolona. Bardzo mało czasu spędza z ojcem.
-Lily, chodź. Jeżeli chcesz iść do wesołego miasteczka musisz się przebrać.- dziewczynka pobiegła na górę.
Louis złapał mnie za rękę.
-Kocham Cię Anastazjo- zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Ja ciebie też.- puściłam go i poszłam do pokoju córki.
Wybrałam ciuchy dla Lily i pomogłam jej się przebrać. Zostawiłam ją samą w pokoju, bawiła się swoimi lalkami i urządziła dla nich małe przyjęcie. Postanowiłam także się przebrać. Na polu było dzisiaj bardzo gorąco. Co było dosyć dziwne. W Londynie najczęściej niebo jest zachmurzone i pada deszcz.
-Tato! Tato! Zabierz mnie na karuzelę.- krzyczała dziewczynka z watą w ręce.
-Dobrze,  księżniczko. – Louis wziął Lily na ręce.
-Ana, idziesz z nami?- pokręciłam przecząco głową.
-Zaczekam na was przy ławce.- wskazałam palcem na małą ławeczkę obok fontanny. Odebrałam od córki watę, ponieważ przeszkadzała jej przy zabawie.
Po piętnastu minutach zobaczyłam, że Lily biegnie w moją stronę, a Louis idzie za nią.
-I jak było? – zapytałam córki, gdy tylko stanęła obok mnie.
-Super, mamusiu. Jestem zmęczona możemy iść do domu?
-A nie jesteś głodna? Możemy dzisiaj na obiad zjeść pizze. Tu niedaleko jest świetne miejsce. – córka zaczęła podskakiwać z radości. Lou chwycił mnie za dłoń, a dziewczynka szła przed nami.
To był doskonale spędzony dzień. Zdążyłam chociaż na chwilę zapomnieć o problemach i o tym, że mój mąż wyjeżdża za 2 dni. Po zjedzeniu pizzy wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu.
Kiedy wybiła na zegarze 21, Lily leżała już w łóżku, a Louis czytał jej bajkę na dobranoc.
-Żyli długo i szczęśliwie.- tatuś skończył czytać bajkę córeczce i myślał, że mała już śpi. Ja przez cały czas stałam obok drzwi przebrana w piżamę. Chciałam już pójść do sypialni, ale usłyszałam cichutki głosik Lily.
-Tatusiu to prawda, że wyjeżdżasz? – w tym momencie moje serce rozpadło się na miliony drobnych kawałeczków.
-Tak, ale wrócę za niedługo. – cztery miesiące to było dla niego krótko?
-Obiecujesz?- słyszałam, że mała była smutna. Ja także byłam smutna. Będziemy za nim tęsknić, przeogromnie.
-Obiecuje, a teraz dobranoc  mała.- nie widziałam jego twarzy, ale wiedziałam, że się uśmiecha.
-Jeszcze cię przerosnę, tato!- na te słowa sama się uśmiechnęłam. Kiedy wychodził z jej pokoju wyłączył światło i zamknął drzwi. Ja nadal stałam w tym samym miejscu.
-Oh… Ana. Tak bardzo będzie mi ciebie brakować.- wskoczyłam mu na ręce i mocno go przytuliłam.
Zaniósł mnie do sypialni.
-Musisz spać. Musisz być silna. Dla mnie, dla małej.
-Ale ja nie chce żyć bez ciebie. Nie chce tęsknić za sensem mojego życia. – zaczęłam szlochać i wtuliłam się w pierś męża.
-Cśś… wszystko będzie dobrze. Musisz opiekować się Lily. To jest sens twojego życia.
-Ale ty też nim jesteś. – położyłam się na boku. Louis przysunął mnie do swojego torsu i pocałował we włosy.
-Pamiętaj, że cię kocham.
-Ja ciebie też.- to były moje ostatnie słowa, ponieważ zasnęłam w jego objęciach.
~*~
Kolejny dzień minął bardzo szybko. Mój mąż się pakował, a ja robiłam obiad, bawiłam się z córką i nie tylko. Była niedziela, nie musiałam w ten dzień pracować.
Właśnie patrzyłam przez okno, jak auta jak najszybciej zmierzają do domu, aby nacieszyć się swoją rodziną.
Nagle ktoś chwycił mnie w tali i mocno przytulił.
-Będziesz tęsknić? –usłyszałam szept Louisa
-Bardzo.- odpowiedziałam. Mężczyzna tulił mnie do siebie dopóki nie przybiegła Lily
-Tatusiu! Ja też chcę cię przytulić.- wziął ją na ręce, mała zarzuciła swoje małe rączki dookoła jego szyi. Patrzyłam się na nich i zachciało mi się płakać, ale musiałam się powstrzymać przy małej.
Wieczór także minął bardzo szybko. Jedliśmy kolacje, oglądaliśmy bajkę razem z Lily później był czas na kąpiel i spanie.
-Nie zobaczymy się już pewnie rano. Muszę jechać na lotnisko o 5. –widziałam jego oczach smutek.
-Uważaj na siebie, proszę!- przytulałam go z całej siły, tak jakby jutro miał skończyć się świat.
-Będę.- tej nocy nie mogłam zasnąć. Cały czas się wierciłam i patrzyłam na Lou.
~*~
Kiedy obudziłam się o 7, jego już nie było. Musiałam wstać i przygotować się do pracy, a Lily odwieść do przedszkola.
-Mamo? Tatuś wróci szybko, prawda? Już za nim tęsknie. – tak bardzo chciałam jej powiedzieć, że tata nie wróci szybko, ale nie chciałam żeby była smutna.
-Tata bardzo nas kocha i powiedział, że postara się wrócić szybko. – Lily zachichotała ze szczęścia. Przez całą drogę o nic, więcej nie pytała.
W przedszkolu pomogłam jej przebrać buty i już jej nie widziałam. Pobiegła do swoich koleżanek. Uśmiechnęłam się i pojechałam do pracy.
-Witaj Anastazjo!- grzecznie przywitała mnie kobieta w recepcji.
-Dzień Dobry!- szybko poszłam na swoje stanowisko pracy. Miałam górę papierkowej roboty, z którą musiałam się uporać. Czas mijał nie ubłagalnie szybko.
Po skończonej pracy odebrałam Lily. Wieczór, kładłam małą spać i sama zasypiałam wtulona w poduszkę męża, która pachniała jego perfumami.
~*~
Minął miesiąc, Louis ani razu się nie odezwał. Pisałam do niego pełno listów, w których rozpaczałam i histeryzowałam.
-Tęsknie za tatą.- powiedziała Lily
-Ja też tęsknie. – nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko podeszłam, ponieważ myślałam, że to listonosz.
Za drzwiami stał Louis! Rozłożył ramiona i już po chwili przytulałam się do niego z całej siły. 

~*~
Cóż, trochę się zastanawiałam o kim napisać kolejny imagin i o czym ma być. 
Miałam go też dodać dopiero jutro, ale postanowiłam dłużej nie czekać. x
Nie mogłam też zdecydować co do muzyki, więc możecie wybierać pomiędzy tymi dwoma 
linkami na samej górze.
Mam nadzieje, że wam się spodoba. Wydaje mi się, że jest krótki...Pisać dłuższe? 
Love, Wonder xoxo

środa, 25 grudnia 2013

Niall :)

Cześć, kociaczki! :)

Na imię mam Kinga, rodu szlacheckiego nie jestem, umówmy się. :) Mówią na mnie różnie, najczęściej Kinia. :) Wraz z Klaudią i Justyną będę prowadziła tego bloga (czyt. będę was zamęczać moimi wypocinami). Co do moich opowiadań: zdaję sobie sprawę, że nie jest to jakaś najwyższa półka, ale mam nadzieję, że Wam się chociaż troszkę spodobają. Coś więcej o mnie? To może tak: słucham głównie Ed'a Sheeran'a,  Florence + The Machine, Imagine Dragons, ale moją jedyną, wielką miłością jest i będzie One Direction. :) Jeśli chodzi o literaturę: głównie Carlos Ruiz Zafon, Małgorzata Musierowicz. Film? American Pie! (Tak, jestem normalna :D). Jedzenie?  Bigos forever. W podrywie jestem raczej kiepska, jedynymi tekstami, którymi mogę się poszczycić są: "Co sądzisz o kaczkach dokarmiających ludzi w parku?" / "Będziesz brał te bułki?",  ale i tak zawsze przepoczwarzam się w bełkoczącą galaretę i nic z tego nie wychodzi. :) W wolnym czasie zazwyczaj czytam, spotykam się ze znajomymi, no i "tworzę". :) O.K, żeby nie przynudzać - przedstawiam Wam twór mojego mózgu z ostatnich trzech dni, "mrocznego" Niall'a (nieskromnie powiem, że jestem z niego całkiem zadowolona :)). Napiszcie w komentarzu z kim chcecie kolejny imagin! :)
W tym białym polu sobie po prostu zaznaczcie ten fragment na niebiesko myszką, bo nie udało mi się nic z tym zrobić -,- :))
Have fun, girls! :) xox

-Niall, jest późno, odwieź mnie. - Szepnęłam, czując na sobie wciąż naciskające, ciepłe ciało chłopaka. 
-Mam to gdzieś, nie pozwolę ci nigdzie jechać. - Wymruczał mi prawie że prosto do ucha, w przerwie, gdy całował namiętnie okolice mojej szyi.  Przygryzł mój płatek ucha, a ja czułam, jak miękną mi kolana. Wiedziałam, że się uśmiecha. Nagle przeniósł swe pocałunki bliżej mej twarzy, skradając je coraz łapczywiej. Wydobyłam z siebie cichy jęk, gdy przejechał swoim palcem wskazującym wzdłuż linii mej talii. Znów zaśmiał się cicho. Uwielbiał mnie onieśmielać, zawstydzać, sprawiać, że traciłam zmysły przez jego dotyk. Nie wiem, dlaczego tak na mnie działał. Znamy się tak krótko. Ktoś pomyślałby, że postradałam rozum, decydując się na tak namiętne akty z dopiero co poznanym chłopakiem. To prawda, straciłam rozum. Nie umiałam mu się sprzeciwić, gdy zbliżał swe ręce do mojej twarzy, by po chwili złączyć nasze usta. Ktoś pomyślałby również, że czerpiemy przyjemność tylko z fizycznych zachcianek. Nieprawda. Było pomiędzy nami coś na rodzaj chemii, racja, aczkolwiek przy Niall'u mogłam sobie pozwolić na wszystko. Gniew, śmiech, smutek, wszystko przy nim stawało się prostsze, czułam się przy nim bezpieczna, kochana. Kochana. To właśnie tego tak bardzo mi brakowało. Potrzebowałam uczucia przepełnionego czułością, namiętnością. To wszystko dawał mi Niall. Był pewnego rodzaju odskocznią od wszelkich problemów, które zawsze napotykałam na swojej drodze. Ktoś bardzo mądry kiedyś powiedział mi "Kochanie, miłość jest jak narkotyk. Im więcej, im częściej po nią sięgasz, tym bardziej za nią tęsknisz".  Mogę ze szczerym sumieniem stwierdzić, że jestem uzależniona.
-Niall, odwieź mnie do domu. - Poprosiłam, już trochę bardziej stanowczo. Po chłopaku jednak nie widać było żadnej reakcji. Zdenerwowało mnie to trochę, nie chcę mieć problemów w domu, nie teraz.  Odszedł ode mnie i momentalnie zrzucił ze stołu stos gazet, podszedł do okna, uderzając w nie otwartą dłonią. W tamtej chwili chłopak naprawdę wydawał się być niebezpieczny. Stałam przerażona. Oczy zaszkliły się, serce biło mocniej. Wiedziałam o nim naprawdę dużo, ale widocznie za mało. W moim gardle zaległa wielka gula, nie pozwalająca mi nic z siebie wydusić. Przez dłuższą chwilę walczyłam, by zabrzmieć, jakkolwiek. 
-Niall, odwieź mnie do domu. - Powiedziałam łamiącym się głosem, równie stanowczo, a może i bardziej, niż wcześniej.
Nie było reakcji. Przerażał mnie. Bałam się go. To nie był ten Niall, którego znałam.  Stał, głośno dysząc, opierając się wciąż tą samą ręką o szklaną taflę. Chwyciłam swój plecak, cicho, by nie zauważył, jak wychodzę. Kierowałam się już w stronę drzwi, gdy poczułam jego mocny uścisk. Próbowałam się wyszarpać, ale złączył nasze usta. Przyparł mnie do drzwi, przez które chciałam wyjść, a nie znowu wylądować w takiej pozycji. Ten pocałunek wcale nie był, jaki widzicie w jednym  z tych romantycznych filmów. Ten był ostry, gwałtowny, jakby pozbawiony uczuć, odebrany mi siłą. Coś pozwoliło mi mu się poddać, co po chwili zmieniło sposób, w jaki mnie całował. Stał się się namiętny, delikatny. Położył rękę na moim biodrze. Znowu na mnie działał. Znowu chciałam się sprzeciwić. Przycisnął mnie mocniej do siebie, niemiłosiernie napierając całym swoim ciałem. Miałam wrażenie, że drzwi za chwilę nie wytrzymają i po prostu wypadną z zawiasów.  Po chwili dotarło do mnie, jak głupia jestem, by całować się z kimś, kto przed chwilą prawdopodobnie odkrył przede mną swe drugie, mniej fantastyczne oblicze, niż to, które znałam dotychczas. Kto wie, czy nie towarzyszyło mu częściej, niż o tym wiem. Otrzeźwiałam i oderwałam się od niego.
-Niall, kim ty jesteś?
-Tak na mnie działasz. Nie umiem pogodzić się z twoim odejściem.
Słowa te jak echo odbijały się w mojej głowie. Nie rozumiałam go. Czego się bał? Dlaczego nie chciał pozwolić mi odejść? Przecież widujemy się codziennie, nie opuściłam go jeszcze nigdy. Nigdy. "Nigdy", które trwało zaledwie trzy miesiące. Być może o trzy za dużo. Kochałam Niall'a, to prawda, ale czasem miałam wrażenie, że zwyczajnie do siebie nie pasujemy. Ja,  mając już swoje 17 lat, wiedziałam, czego chcę w życiu i konsekwentnie do tego dążyłam. On natomiast był typem "wolnego ducha".  Ale, o ironio, chyba właśnie to mnie w nim ruszyło. Był wysokim blondynem o pięknych, błękitnych oczach, orlim nosie i niebezpiecznym uśmiechu notorycznego podrywacza. Podrywacza, którym był. Nie trudno sobie wyobrazić, ile dziewcząt wpadło w jego pułapkę. Nie wiem, co pozwoliło mi myśleć, że jest inny, że ja będę wyjątkowa, że nigdy mnie nie opuści. 
-Niall, co tak naprawdę do mnie czujesz? - zapytałam, gdy już oderwaliśmy się od siebie. Chyba nawet nie zamierzał udzielić mi odpowiedzi. Ponowiłam pytanie.
-Dlaczego pytasz? -Odpowiedział pytaniem na pytanie. Wcale nie musiał mi mówić, mogłam domyśleć się sama.
-Odwieź mnie. - zażądałam, odwracając wzrok, usilnie walcząc z napływającymi do oczu łzami.
-Nie. - Odparł.
Momentalnie ogarnęła mnie złość. Chwyciłam ponownie swój plecak i jeszcze zanim chłopak zdążył zareagować, wybiegłam z domu. Nie zrobił nic. Nie zawołał, nie pobiegł za mną. Byłam jedną z wielu. Jedną, tak bardzo podobną do innych.



Poczułam, jak dreszcz rozlewa się po całym moim ciele.  Parę płatków śniegu roztopiło się na mojej twarzy, pozostawiając po sobie jedynie parę kropel. Zima nie była moim sprzymierzeńcem. Od domu dzieliła mnie naprawdę długa droga. Pomyślałam, do kogo mogę zadzwonić. Tata? Nie, odpada. Martha!
-Halo?
-Martha, nie pytaj, po prostu coś dla mnie zrób.
-[t.i], matko, dlaczego płaczesz? Co mam dla ciebie zrobić? - Słyszałam jej zdenerwowanie, już pewnie domyślała się, o co chodzi.
-Mogłabyś pożyczyć samochód swojego taty i po mnie przyjechać? - Zapytałam z nadzieją w głosie. Było mi już strasznie zimno.
-Gdzie jesteś?
-Boczna ulica Harvey Street.
-Czekaj na mnie.
Rozłączyła się. Poczułam, że się rozpadam. Jakaś część mnie zawsze pozostanie wraz z nim. Tam, w środku mojego serca zawsze będzie miejsce dla Nialla Horana. Nie chciałam się pogodzić z tym, że muszę go opuścić. Naprawdę, bardzo nie chciałam. Cóż, pozostało mi co innego?
-[t.i], proszę cię, mów. - Powiedziała, gdy już wsiadłam do jej samochodu. Zaniosłam się szlochem. Nie mogłam nic powiedzieć, nieważne, jak bardzo bym chciała. Chyba wyczuła, że naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. Jechałyśmy w ciszy. 
-Chcesz u mnie przenocować? Chyba nie możesz wrócić w takim stanie do domu, co pomyślą twoi rodzice? - Zapytała nagle. 
Pokręciłam głową.
-Jakoś dam radę. -Próbowałam się uśmiechnąć. Martha pokręciła głową.
-Co ten kretyn ci zrobił. - Była zła, widziałam to.
Zajechałyśmy pod mój dom, wysiadłam i podziękowałam przyjaciółce.
-Trzymaj się. - Usłyszałam, jeszcze zanim zamknęłam drzwi.
Otworzyłam swoją furtkę, niemalże biegnąć do drzwi frontowych. Otworzyłam je swoim kluczem. Byłam cała mokra. Weszłam do kuchni, w celu odnalezienia brata lub rodziców. Na górze ich nie ma. Wchodząc, zauważyłam kartkę leżącą na stole. 
"[t.i], jedziemy z Ash'em na weekend do babci. Nie chciałaś jechać z nami, więc wszystko zostawiamy na  twojej głowie. Pieniądze masz w szufladzie biurka. Żadnych posiadówek!"
Cóż, tylko tego mi brakowało. Siedzieć sama w domu i zagnębiać się na śmierć. Zadrżałam. Pobiegłam na górę, żeby wybrać sobie piżamę i pójść się wykąpać. Chwyciłam czarne leginsy i szeroką, szarą koszulkę. Weszłam pod prysznic, pozwalając gorącej wodzie rozluźnić moje spięte mięśnie. Po piętnastu minutach niechętnie postanowiłam opuścić prysznic, sięgając po ręcznik i wycierając swoje mokre ciało. Spojrzałam w lustro. Przekrwione oczy, mokre, nieukładające się włosy. Jestem beznadziejna. Nigdy nic mi nie wychodziło, nigdy nie miałam szczęścia do ludzi. W ogóle, nigdy nie miałam szczęścia. Zaczęłam suszyć włosy, by po piętnastu minutach wyglądać, choć odrobinę, jak człowiek. Nie wiem po co, pociągnęłam rzęsy tuszem. Chyba po to, by poczuć się ładniejsza. Nagle usłyszałam ciche pobrzękiwanie gitary. Sparaliżowało mnie. Dochodziło z mojego pokoju. Potrzebowałam dłuższej chwili, by ochłonąć. Złapałam nożyczki (AH TA BROŃ) i ruszyłam w stronę drzwi. Powoli otworzyłam je, powoli wyglądając zza nich. Tego nigdy bym się nie spodziewała. 
"But she doesn't know who I am
And she doesn't give a damn about me.
'Cause I'm just a teenage dirtbag, baby."
-Horan, co ty tu... - Nożyczki wypadły mi z rąk, a ja oparłam się o ścianę stojącą za mną. 
Spojrzał na mnie swymi błękitnymi oczami. Uśmiechnął się zadziornie, odłożył gitarę, która wcześniej stała przy ścianie i podszedł do mnie, wciąż nie odrywając ode mnie wzroku. Ruszałam tylko ustami, jak ryba oddychająca pod wodą. Dotknął swoim ciepłym policzkiem mojego, sprawiając, że przeszedł mnie dreszcz. Znowu na mnie działał. 
-Przyszedłem coś oddać - Skinął na bluzę przewieszoną przez oparcie krzesła , którą zostawiłam u niego dzisiaj - i coś ci wynagrodzić. Wpił się z natarczywością w moje usta. Niewiarygodne, ale zdążyłam się na za nim stęsknić.
-A powiedziałbyś mi, jakim cudem tu wszedłeś? - Zapytałam, próbując odepchnąć ciepłe, wciąż napierające ciało chłopaka. Oparł swoją rękę powyżej mojej głowy, spoglądając głęboko w moje oczy.
-Chyba powinienem był podziękować komuś, kto zostawił klucz pod doniczką kwiatka stojącego przy wejściu.  Bardzo ułatwiło mi to sprawę. - Posłał mi niebezpiecznie uzależniający uśmiech.  Ash, kretynie! Mój nieobdarzony przez naturę mózgiem brat zawsze zostawia tam swój klucz, jakby nie mógł zabierać go ze sobą. 
-Powracając, w jaki sposób chciałeś mi wynagrodzić tamtą sytuację? - Zapytałam.
- Cóż... - Zaczął namiętnie całować moją szyję, przesuwając swoją dłoń po moich plecach, zjeżdżając niebezpiecznie nisko. [t.i], do cholery, opamiętaj się!
-Niall, nie mogę tak dłużej. Co do mnie czujesz? - Zapytałam, wiedząc, że to zakończy wszystko.
- Właśnie dlatego tu jestem. Przyszedłem ci coś powiedzieć.
-Słucham.
-[t.i] [t.n], kocham cię. Nie mam pojęcia, dlaczego nie powiedziałem ci tego wcześniej. Zdziwiłaś mnie trochę, chciałem powiedzieć ci to w trochę romantyczniejszy sposób, ale jesteś za bardzo wścibska. - Zaczął kręcić palcem kosmyk moich włosów. - Teraz mi wierzysz? 
Już wiedziałam, że nie kłamie. W odpowiedzi po prostu pocałowałam go. Nie chciałam w tamtej chwili niczego, oprócz jego ust, jego całego. Zakochałam się. Może Horan nie jest perfekcyjny pod każdym względem, nie jest "księciem na białym koniu", ale jest idealny dla mnie.  Po prostu.


Liczę, że Wam się spodobało. :) Pamiętajcie, żeby w komentarzu napisać, z kim chcecie kolejny imagin. :) (nie obrażę się o parę słów na temat tego :)). Kocham Was. xox
                                                                                                                                                                            kingato 

niedziela, 22 grudnia 2013

Wstęp...

Cześć wszystkim! Mam na imię Klaudia (WonderstruckPL) i jestem nową administratorką na blogu.
Nie lubię za bardzo o sobie pisać... Mam 15 lat. Jestem directioner, belieber, lovatic, swiftie i mixer.
Piszę wiersze, opowiadania. x
Jak na razie dodaje imagin, który wysłałam i dzięki, któremu mogę dla was pisać. x
Pozdrawiam i Życzę Wesołych Świąt. xoxo

~*~

-Kochasz mnie?- zapytał z nadzieją w głosie.
-Tak.
-Dasz mi ostatnią szansę?
-…

~*~

Wszystko wydawało się bajką do czasu, kiedy kolejny raz przyszedł do domu pijany. Nie miałam już do tego siły. Od kiedy stracił pracę całymi dniami przesiadywał w barze z kolegami lub w domu przed telewizorem z piwem w ręce. Za każdym razem, kiedy chciał mnie przytulić, odtrącałam go, nie chciałam, żeby mnie dotykał kiedy był pijany.
-Ej!- krzyknął Harry, kiedy z jego ręki wyrwałam papierosa. Rzuciłam go na płytki i rozdeptałam.
-Tyle razy ci mówiłam, żebyś nie palił!- jego zielone oczy nagle pociemniały. Duże dłonie powędrowały na moje przedramiona. Wiedziałam, że jest silny, w końcu przez wiele lat trenował boks. Mocno mnie ścisnął, a ja z bólu nie mogłam nic powiedzieć.
-Nie będziesz mi mówiła co mogę robić, a czego nie!- krzyknął, potrząsając mną.
-Rozumiesz?- z moich oczu zaczęły spływać pojedyncze łzy.
-H..Harry sprawiasz mi ból.- dopiero teraz się opamiętał.
-Ja nie chciałem.- kiedy próbował do mnie podjeść moje oczy szeroko rozszerzyły się w strachu. Plecami desperacko naciskałam na szafki za mną, aby tylko zwiększyć dystans pomiędzy nami.
Jednak nic to nie dało. Chłopak coraz bardziej przybliżał się do mnie.
-Lily, ja naprawdę nie chciałem. Przepraszam.- wystawił ręce, próbując mnie przytulić.
-Nie podchodź do mnie.- Kiedy uspokoiłam się na tyle, by wszystko sobie uporządkować w głowie wybiegłam z pokoju prosto do łazienki. Zamknęłam drzwi za sobą upewniając się trzy raz czy na pewno dobrze je zamknęłam.
Usłyszałam coraz to głośniejsze kroki wykonywane w moim kierunku.
-Skarbie, ja… Muszę wyjść! Wrócę późno.-w jego głosie usłyszałam smutek.  Usłyszałam trzask drzwiami, mogłam spokojnie wyjść.  Wróciłam do salonu, a moją uwagę przykuła półka z naszymi albumami. Podeszłam do, niej wyciągając pierwszy z brzegu. Kiedy go otworzyłam, ujrzałam pierwsze zdjęcie. Przedstawiało mnie i jego… Nasza pierwsza randka w przepełnionym McDonaldzie nie była spełnieniem marzeń, ale czy to się wtedy liczyło? Przewróciłam na następną stronę… Zdjęcia nie były ułożone chronologicznie, ale nie przeszkadzało mi to. Kolejne zdjęcie przedstawiało naszą szczęśliwą rodzinę. Ja, Harry i nasza mała Darcy. Pozwoliłam łzom swobodnie spływać kaskadami po moich policzkach.
-Mamusiu, dlaczego płaczesz?- zapytała swoim dziecinnym głosem moja córeczka.
-Ja nie płaczę.- szybko otarłam łzy.
-Gdzie tatuś?- zapytała znowu. Serce mi się kroiło na myśl o tym, że muszę ją okłamać.
-Tata musiał wyjść, ale za nie długo wróci.- oznajmiłam, przytulając Darcy.
-Chciałabym, żeby przeczytał mi bajkę na dobranoc.- powiedziała smutna dziewczynka.
-Przecież ja mogę ci przeczytać.- uśmiechnęłam się do niej szeroko. Ona tupnęła nogą i powiedziała, że chce tatę. Wybiegła na górę, zostawiając mnie w osłupieniu…
Północ zbliżała się nieubłagalnie szybko. Jego nadal nie było w domu. Darcy już dawno położyłam spać, a sama leżałam na łóżku i czytałam książkę. Co jakiś czas musiałam się wrócić do poprzedniej strony, którą czytałam, ponieważ byłam zmęczona i nic z niej nie rozumiałam. Usłyszałam, jak ktoś siłuje się z zamkiem w drzwiach, a już po chwili, jak ktoś wchodzi po schodach na górę. Szybko odłożyłam książkę i wyłączyłam lampkę nocną stojącą szafce obok łóżka. Odwróciłam się tyłem do drzwi i okryłam szczelnie kołdrą. Nawet nie usłyszałam, kiedy Harry wszedł do pokoju. Poczułam uginający się materac pod jego ciężarem. Kiedy pocałował, mnie w policzek poczułam ostry zapach alkoholu. Najlepiej chciałam go odepchnąć, ale nie chciałam zdradzać tego, że nie śpię.
Starałam się być obojętna na każdy błąd, który popełniał. Ale robił je coraz częściej, a ja coraz częściej myślałam o tym, aby uciec od niego…
Kiedy obudziłam się rano, on leżał na brzuchu i pochrapywał cicho. Przez chwilę uśmiechnęłam się na ten widok, jednak po chwili przypomniał mi się incydent z wczorajszego dnia. Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół. Nie mogłam w ogóle skojarzyć, jaki jest dzisiaj dzień – sobota. Ja nie idę do pracy, a on… Pewnie jak zawsze wyjdzie po południu i przyjdzie po północy. Wyciągnęłam z lodówki wszystkie składniki, aby zrobić śniadanie wszystkim domownikom.  Moje myśli były daleko, kiedy przygotowywałam kanapki, smarując je dżemem. Nie słyszałam, kiedy Harry wszedł do kuchni. Podskoczyłam, gdy oplótł mnie rękami w talii stojąc za mną. Chyba wyczuł moją niechęć do jego ruchów, bo zaraz zabrał swoje ręce.
-Coś się stało?- zapytał, robiąc dziwną minę.
-Pytasz, czy coś się stało?- spuściłam głowę, przekręcając ją nerwowo.
-Zobacz, co mi zrobiłeś!- powiedziałam nagle wściekła, podwijając rękaw bluzki.
Na przedramieniu ukazał się wielki siniak.
-Przecież przeprosiłem cię wczoraj. Nadal jesteś zła?- zapytał z podniesionym tonem.
-Nadal?
-Myślałem, że mi przebaczyłaś…
-To źle myślałeś!- krzyknęłam głośno. Wyczułam obecność trzeciej osoby w pomieszczeniu. Szybko się odwróciłam i dostrzegłam smutną twarz córki. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam. Nie kontrolowałam łez spływających po moim policzku. Harry próbował do nas podejść, ale cofnęłam się.
-Nigdy...-podciągnęłam nosem- Już nigdy nas nie zranisz!- powiedziałam ledwie słyszalnie. Wzięłam dziewczynkę na ręce i poszłam na górę. Pakowałam nasze ubrania w błyskawicznym tempie. Mała, zielonooka Darcy siedziała na łóżku. Od czasu do czasu zadawała mi różne pytania.
-Mamo? Gdzie jedziemy? Tatuś jedzie z nami?- było mi jej tak strasznie żal, kiedy popatrzyła się tak na mnie.
-Tatuś zostaje, a my jedziemy na kilka dni do babci!- dziewczynka bardzo ucieszyła się na wieść, gdzie spędzimy kilka kolejnych dni lub tygodni…
Minął tydzień od kiedy zamieszkałam u swojej mamy. Po śmierci taty zamieszkała w środku miasta, by nie czuć się samotna. Dzięki temu mogłam teraz szybciej dojechać do pracy oraz odwieźć Darcy do przedszkola. Akurat tego dnia siedziałam w mieszkaniu z córką i matką. Usta nam się nie zamykały, miałyśmy tyle sobie do opowiedzenia, co jakiś czas spoglądałyśmy na bawiącą się koło nas dziewczynkę. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Moja mama, Elizabeth tak miała na imię, poszła otworzyć.
-Dzień dobry, czy zastałem Lily Styles?- zapytał młodzieniec.
-Tak, jest! Lily!- usłyszałam krzyk mojego imienia z korytarza. Szybko poszłam w tamtym kierunku, biorąc ze sobą Darcy.
-Tom? Co ty tutaj robisz?- zapytałam ze zdziwieniem. Widziałam go ostatnio trzy tygodnie temu, gdy przyjechał pooglądać mecz do naszego domu. Pamiętam, że wygoniłam jego i innych kolegów mojego męża, pamiętam także, że z mojego niekulturalnego zachowania wybuchła wielka awantura. Wtedy Harry pod wpływem alkoholu pierwszy raz mnie uderzył.
-Lily musisz ze mną jechać!- widziałam w jego oczach strach. Bałaś się mojej reakcji? Czy może tego, że mogę nigdzie z nim nie pojechać.
-Co? Co się dzieje? Gdzie jest Harry?- szybko zadawałam pytania, chłopak musiał pozbierać myśli i dopiero po chwili zaczął mówić.
-Harry, on codziennie chodzi do baru, pije i pali. Musisz coś zrobić. Zniszczy sobie życie! Pewnie nawet teraz siedzi i pije.
-Co?- zrobiłam wielkie oczy… Musiałam wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy. Harry był alkoholikiem.
-Jedziemy?- zapytał Tom.
-Tak, mamo możesz zająć się Darcy?- zwróciłam się do matki, ona tylko uśmiechnęła się chwyciła mnie za ramie i pokiwała twierdząco głową.
Kiedy szybko ubrałam buty wybiegłam z domu prosto do auta. Tom ruszył w piskiem opon. Jechał bardzo szybko. Mój tato zginął w wypadku samochodowym, jechał pod wpływem alkoholu. Bałam się, że Harry także może zrobić takie głupstwo.
Zatrzymał się pod tym lokalem, a ja, nawet nie czekając na niego, pobiegłam prosto do wejścia.
-Lily, poczekaj!- nie słuchałam go. Pobiegłam prosto do środka. Znalazłam go dopiero wtedy, gdy weszłam w głąb lokalu.
Poczułam, że obok mnie staje zdyszany Tom. Przestraszyłam się, kiedy Harry podniósł swojego kolegę z pochyłej pozycji, tylko po to, aby zaraz przycisnąć go z wielką siłą do ściany. Harry krzyknął do zdezorientowanego chłopaka, że go zniszczy.
Mój mąż był pijany – kolejny raz.
-Powstrzymaj go.- czarnowłosy chłopak od razu mnie posłuchał.
-Harry przestań! Co ty robisz?- znajomy odcień zieleni spoczął na mojej twarzy.
-Zabierz ją stąd.- pokręciłam głową, a ciemne włosy opadły na moją twarz, zasłaniając mi tym dobrą widoczność.
-Stracisz ją! Harry, stracisz rodzinę. Najlepszą rzecz, jaka ci się przytrafiła jeżeli teraz nie przestaniesz!- z kostek jego palców kapała krew. Czerwień symbolizowała niebezpieczeństwo. Harry był niebezpieczny.
-Lily, ja…- zaczął zielonooki. Nie dałam mu dokończyć.
-Nie Harry! To koniec. Zniszczyłeś wszystko. Pijesz, palisz i nawet, nie wiem, czy nie bierzesz narkotyków.- z moich oczu kaskadami zaczęły spływać zły. Brunet próbował złapać mnie za ręce, ale się cofnęłam. Widziałam w jego oczach ból.
-Jesteś alkoholikiem, zacznij chodzić na terapię!- wybełkotałam, on pokiwał twierdząco głową.
-Kochanie, postaram się wszystko zmienić, tylko proszę nie zostawiaj mnie.- bał się samotności jak małe dziecko.
-Nie Harry, to koniec. Chcę rozwodu.- zostawiłam go takiego, zupełnie samotnego. Dopiero kiedy wyszłam za zewnątrz, poczułam ból w sercu… Zrozumiałam, że to koniec.

~*~

-Kochasz mnie?- zapytał z nadzieją w głosie.
-Tak.
-Dasz mi szansę?
-Nie.- rozłączyłam się. Opadłam na ziemię.  Czując bezsilność zaczęłam płakać i prosić, by wszystko okazało się snem.


czwartek, 19 grudnia 2013

Wyniki adminek.

Heej! Dzisiaj roztrzygnełam konkurs na nową adminkę na tym blogu ;)
Oficjalnie mogę powiedzieć, że zwyciężyły dwie, bo nie mogłam się zdecydować.
Wygrała...



WONDERSTUCKPL ORAZ NIALLERROMG 

gratuluję!
szczegółowe informacje wysyłam w mailach, tam będziemy się kontaktować :)
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY WZIĘLI UDZIAŁ W KONKURSIE. WSZYSTKIE PRACE BYŁY NA PRAWDĘ DOBRE! :)
kocham was, 
Justyna xx





niedziela, 1 grudnia 2013

Nabór Adminek

Hej! Chciałabym zrobić tzw. "nabór adminek", czyli poszukuje nowych administratorów bloga. Szkoda mi go troszkę, a sama nie dam rady go prowadzić. Także chcesz zostać adminką na moim blogu? Uważasz, że masz talent? 
 Napisz imagina z kimkolwiek z 1D o dowolnej tematyce. Można dołączyć zdjęcia i muzykę. Wysyłacie je na mój e-mail
redcherry057@gmail.com 
W emailu ma się znajdować:
-imagin,
-kilka faktów o sobie,
-swój nick czy twitter.
Jeżeli wysłałaś już zgłoszenie, napisz pod tym postem w komentarzu "GOTOWE" i podpisz się nickiem, który był w emailu z twoją pracą. Czekam do 15 grudnia :)
Powodzenia! Pytania?
twitter
ask
/Justyna xx