wtorek, 6 maja 2014

Imaginy z gifami #1 :)

Louis: Kochanie, co robisz?
Ty: Gotuję.
Louis: O radości, iskro bogów.

Ty: Hej, Liam.
Liam: O, hej.

Ty: Kto chce buzi?
Niall: Ja!

Louis: Zgadnij, co będziemy dzisiaj robić.


*Harry, kiedy patrzy na Ciebie, gdy się ubierasz*

Interviewer: Zayn, opowiedz nam o [t.i].
(...)
Zayn: No i się zakochałem...

Louis: She says she loves my lolly, she wanna make it poop.

Ty: Niall, może byśmy tak...
Niall: Ok.
Ty: ...zamówili pizzę.

*ktoś przy Zaynie wymawia Twoje imię*

Louis: Musimy to powtórzyć. *puszcza oczko*

Hazz: Które wybrać?
Ty: Którekolwiek, ubierz coś, bo nie mogę się powstrzymać...
Hazz:
Ty: Jesteś okropny.
Harry: Kocham Cię.

Ty: Niall, nie.
Niall:

Ty: Jestem ładna.
Zayn: HAHA.

Kochane! Jak Wam się podoba nowa forma imaginów? :)
Piszcie. :)

kingato. x


środa, 23 kwietnia 2014

Harry #1

Miłego czytania, robaczki! Coś w stylu mojego ulubionego pisarza, Carlosa Ruiza Zafona, fabułą zbliżone do jego trylogii "cmentarza zapomnianych książek", polecam poczytać. :)
Przeczytaj notkę pod rozdziałem. :)


  Pisarz nigdy nie zapomina dnia, w którym po raz pierwszy w zamian za swą pracę dostaje pochwałę lub pieniądze. Najsilniej działa wtedy trucizna próżności, pustej dumy, znaczącej się uśmiechem na ustach i wysublimowanym krokiem, która poczyna krążyć w jego żyłach. Pisarz nigdy nie zapomina tego dnia, ponieważ już wie, że coś w jego życiu zmieniło się bezpowrotnie. Przeczuwa już wtedy, że właśnie został zgubiony na zawsze, a za jego duszę wyznaczono już cenę.
  Miałem możność doświadczyć tej próby pewnego dżdżystego dnia, roku, który na kartach kalendarza imał się gdzieś w połowie: 1941. Pracowałem wówczas w małym wydawnictwie o nazwie "La Voz de la Industria", jako nędzny szarak. Budynek nie dął świeżością, umieszczony był w starym budynku schadzek, o czym wszyscy usilnie próbowali zapomnieć. Mury przesiąknięte były jeszcze zapachem perfum pań ubranych w skąpe bielizny i duszące gorsety, w które opinały swe wdzięki. Będąc wówczas siedemnastoletnim zaledwie chłopcem, pamiętam doskonale twarz, sylwetkę i zachowania postrachu całego gmachu - Gustava Barcelo - głównego redaktora, który nigdy nie odrywał od swych ust cygara, trzymanego w platynowym pudełku i lubił się przedstawiać jako ostatni romantyk, któremu życie pożałowało wiernej żony i zdrowego syna, a w zamian dało mu przeciwieństwo swych oczekiwań. I choć nie był on najwyżej postawionym człowiekiem w wydawnictwie, chełpił się wymyśloną przez siebie władzą i zapożyczonymi cytatami Dickensa, którego zwykł czytać po nocach. Ten człowiek wzbudzał we mnie różne, często tak sprzeczne emocje - od obrzydzenia, po skrajne zachwycenie, nie poprzestając na szacunku i strachu. Za namową swojego przyjaciela - Karola - niespełna dwudziestopięcioletniego mężczyzny o skórze sinej, przeźroczystej niemal, nie stanowiącej przeszkody dla promieni słonecznych, sporej podatności na choroby, których matka natura nigdy mu nie szczędziła i uwielbieniem do spacerowania Barceloną zatopioną w śnie sprawiedliwych - pewnego dnia, z nogami drżącymi z przejęcia, udałem się do gabinetu Gustava, znajdującego się zaraz obok pokoju naczelnego, z rękopisem swojej pierwszej powieści w dłoniach, którą kreśliłem przy blaskach żarówki i świateł ulicznych. Naciskając na klamkę czułem, jak uchodzi ze mnie cała pewność siebie a wchodząc, zostawiłem ją przed drzwiami.
-Witamy naszą latorośl! Cóż cię sprowadza? Tylko szybko, jestem zajęty - zahuczał, gdy ujrzał mnie na progu, chwiejącego się pod wpływem pijanego od stresu umysłu. Poczułem ostrą woń tytoniu i potu - w tej właśnie kolejności.
-Witam, redaktorze - powiedziałem, chcąc w ten sposób przymilić się mu, używając tytułu jego stanowiska. Korzystając z chwili, kiedy Gustavo lustrował swą kolekcję niedopalonych cygar i zapisków, skierowałem się w stronę krzesła.
-Kazał ktoś panu siadać? - w jednej chwili drygnąłem, podnosząc się i stając obok siedliska. Redaktor uniósł wzrok, taksując mnie obojętnie wzrokiem.
-Do rzeczy.
-Tak, tak, do rzeczy - powiedziałem i zacząłem przedstawiać mu sprawę. Przez cały ten czas słuchał mnie z pobieżną ciekawością, wyrażając w ten sposób stosunek do mojego zajęcia. Dla niego równie dobrze mógłbym lepić zamki ze świeżego gówna.
-To wszystko? - zakończył mój wywód, wyciągając swą grubą rękę w moją stronę. Podałem rękopis i przytaknąłem.
-W takim razie do zobaczenia - powiedział. Opuściłem pokój, poczuwszy, jak wszystkie spojrzenia skupiły się na mnie. Potulnie udałem się do swojego biurka, oblepionego długopisami, kartkami i maszynopisami do korekty.

Dobiegł mnie głos telefonu, ustawionego w równej linii na płycie stolika. Rozdrażniony podniosłem aparat do ucha.
-Gratuluję! Kilka poprawek i może pomyślimy o wydaniu twojej książki - głos bez emocji rozległ się w słuchawce.


Wyszedłem z wydawnictwa smętny, mimo odniesionego sukcesu. Znalazłszy się na ulicy Ramblas uległem wrażeniu, że mrok pełznie chodnikiem, depcząc mi po stopach. Przedzierając się przez omamy lodowatego deszczu, nie wiedziałem, dokąd mam iść. Wlokłem za sobą obraz Chloe, jej lśniącego pod moim dotykiem ciała, moich palców labilnie lawirujących po cienkiej, ogorzałej powłoce jej skóry. Ktoś mądry kiedyś powiedział mi, że nie ma lepszego uczucia od tego, gdy po raz pierwszy rozbierasz kobietę. Pamiętam tę noc, kiedy drżała pod moim dotykiem, jej twarz spływała kroplami jasności, które, ociekając, rozbijały się o jej nagi brzuch. Nic nie daje większej przyjemności niż zakazany owoc. Ale każdy dar, tak jak błogosławieństwem, jest również przekleństwem. Zaczynałem nawet myśleć, że Chloe jest chorobą, a nie kobietą. Przeklinałem siebie i ją, za to, że nie mogła być tylko moją. Nieraz zasypiałem dopiero wtedy, gdy świt wylewał moim oknem sto odcieni szarości, tak zwykłej i codziennej, gasnąc ze zmęczenia, dręczony widmem jej dotyku, smaku jej ciała i miłości. Myślałem o swojej samotności, która ogarniała mnie nocą, kiedy już nie miałem żadnych sztuczek ani historii, które mógłbym jej opowiedzieć, by zdradziecko przedłużać nasze spotkanie w nieskończoność. Chciałem zanurzać się w tej przedziwnej intymności z kobietą, która zawładnęła moimi myślami. Za każdym razem, patrząc na nią, ogarniało mnie niemal bolesne pragnienie pocałowania jej, żądza, jakiej jeszcze nigdy nie czułem, nawet przy zapchanych w niepamięć dawnych zauroczeniach. Często łapałem się na rysowaniu w myślach konturu jej ciała pod pachnącymi woskiem i lawendą ubraniami. Nigdy nie poznałem kogoś równie zagubionego w swoich myślach. Nie znałem siebie. Podszedłem do budki telefonicznej, która mimo deszczu, idealnie odrysowywała się na tle palety budynków Barcelony, stojąc na lodowatym od deszczu chodniku niczym strażnik. Moje myśli krwawiły jej miłością, pragnieniem choćby zobaczenia jej twarzy, usłyszenia jej głosu. Mijałem ludzi bez twarzy idących ulicą bez życia. Złapałem słuchawkę, wrzucając monety w wyznaczone miejsce i wybrałem numer. Usłyszałem jej głos.
-Kocham cię - wyrzuciłem z siebie, nie czekając, aż zdąży powiedzieć coś jeszcze. - Kocham cię, Chloe - zdołałem jedynie usłyszeć jej westchnięcie. - Proszę, zobaczmy się jutro, nie wytrzymam już dłużej.
-Przy starym teatrze po zmierzchu. Harry, nie mogę rozmawiać.



Dabum tss. Wiem, że ciężko jest ogarnąć, o co chodzi, sama nie do końca rozumiem to, co tu napisałam, ale próbowałam w jakiś sposób "przeinaczyć" historie trzech książek, łącząc bohaterów, zmieniając ich role i dodając Harry'ego, ponieważ chciałam Wam przybliżyć w ten dziwny sposób moje papierowe miłości, ale jak zwykle wyszło mi to beznadziejnie. :) Spokojnie, książki nie są wcale tak straszne, jak to. :/ Pragnę jeszcze raz zaznaczyć, że pomysł prawie w całości NIE jest mój, ja go tylko zmieniłam, dodając trochę swoich szczegółów i mieszając wydarzenia i bohaterów. Postaram się dodać jeszcze ze dwie lub może nawet trzy części. :)
Podobało się Wam? :) Piszcie, Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna. :)

kingato x

Uhh, to moja dziesiąta praca na tej stronie. :3

środa, 16 kwietnia 2014

Louis

Dlaczego...?

Pierwszy wpadłeś mi w oko?
Doskonale pamiętam, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam. Byłeś taki...inny. Inny niż ja. Z rozbawieniem wertowałeś wzrokiem każdy element otoczenia, który stanął na drodze twoim oczom. Całą swoją sylwetką przejawiałeś pewność siebie, każdy centymetr twojego ciała oddychał swobodą, którą aż promieniowałeś. Rozmawiałeś ze swoimi znajomymi, co chwilę wybuchając perlistym śmiechem. Oczarowałeś mnie, byłeś czymś, czego zawsze mi brakowało i choć cię nie znałam, chciałam, byś był mój.

Pierwszy zrobiłeś krok?
Podszedłeś do mnie, rozsiewając wokół siebie woń optymizmu. Nie wiedziałam, dlaczego tak na mnie działałeś. Uśmiechałeś się do mnie najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam. Uśmiechem człowieka szczęśliwego, spełnionego. Tak bardzo ci zazdrościłam.

Pierwszy mnie zaczepiłeś?
Wyciągnąłeś w moją stronę młodą rękę. "Zatańczysz?" - padła z twoich ust propozycja. Chwyciłam twoją rześką dłoń i skierowaliśmy się na parkiet. Pamiętam, jak na mnie patrzyłeś. W sposób, w jaki jeszcze nikt na mnie nie patrzył. Wodziłeś niebieskimi oczętami po mojej twarzy, podczas gdy twoja zastygła w półuśmiechu. Chwyciłeś moje dłonie i przepasałeś je wokół swojej szyi. Moje drżące palce smagały twoją skórę, znacząc na niej ślady. Uśmiechałeś się do mnie pogodnie, szepcąc do ucha: "spokojnie".

Pierwszy stałeś się kimś więcej?
Byłeś przyjacielem. Balansowałeś na granicy przyjaźni, sprytnie lawirując w moich myślach. Pamiętam ten dzień, kiedy stanęłam w twoich drzwiach, oblana łzami, wszelkimi siłami opierając się przed pokusą śmierci. Śmierci, która już zdążyła ucałować mojego ojca. To był ten dzień - dzień wypadku. Uspakajałeś, pocieszałeś, zlepiałeś połamane serce...żadną miarą wdzięczności nie podziękuję ci za tamte dni...

Pierwszy mnie pocałowałeś?
To złudzenie miłości omiatające mnie, kiedy wędrowałeś swoimi rękami po moim ciele. Te miękkie usta, zatapiające we mnie swój ból, którego nigdy nie pokazywałeś, tak skwapliwie chowałeś go przed światem, żyjąc chwilą. Przelałam całą swą miłość w ten jeden pocałunek, ulotną chwilę szczęścia. Złączyłeś nasze ręce. "Nikt mi cię nie zabierze".

Pierwszy ze mną byłeś?
Ten moment wyrył się na kartach mojej pamięci najwidoczniej. Dbałeś o mnie, pielęgnowałeś każdą chwilę samotności, nie dopuściłeś, bym zatruwała swe myśli, odciągałeś mnie od śmierci. Trwaliśmy razem w swoim bólu, który tylko my oboje potrafiliśmy zrozumieć. Kochałam cię całą sobą, desperacko pragnęłam twej miłości, bliskości...

Pierwszy odszedłeś?
Zostawiłeś mnie. Moje myśli umierały wraz z tobą. Twoje młodociane ciało dogorywało na szpitalnym łóżku, otoczone mgłą wspomnień. Chciałeś, bym przy tobie była. Byłeś jedyną rzeczą, której potrzebowałam, pragnęłam. Dlaczego...?



Dlaczego byłeś taki pierwszy i taki ostatni?



kingato x

czwartek, 3 kwietnia 2014

Niall #2

podkład :)

Wyczekiwałam jakiejkolwiek reakcji ze strony dziewcząt, które przebywały w pokoju. Zauważyłam, jak drzwi nieznacznie ustępują pod ciężarem dłoni, położonej na masywnej klamce. Przed moimi oczami stała dość wysoka blondynka, której włosy pięknie falowały się całą swoją długością aż do pasa. Przejechałam wzrokiem po jej zdziwionej twarzy, by za chwilę móc dojrzeć trzy inne, wyglądające ciekawe w moją stronę. Skonsternowana, przeciągnęłam dłonią po włosach, nieśmiało do nich przemawiając.
-Hej, jestem waszą koleżanką z pokoju. - Wypaliłam, w duchu przybijając sobie piątkę...w twarz, krzesłem. Dobry początek, brawo ja!
Twarz dziewczyny rozjaśniła się w miłym uśmiechu. Pokiwała głową na znak, że przyjęła do wiadomości treść przekazu, który wypowiedziałam, a raczej niezrozumiale wypaplałam.
-Ah, właśnie zastanawiałyśmy się, kiedy cię zobaczymy. - Jednym gestem zaprosiła mnie do środka. Chwyciłam szelki swych toreb i przekroczyłam nieśmiało próg. Uśmiechnęłam się do trzech pozostałych dziewcząt, które niemal natychmiast odwzajemniły mą mimikę. Przedstawiły mi się jako 17-latki, grające na przeróżnych instrumentach, podobnie jak ja, z resztą. Dowiedziałam się również, że pewnego dnia zostały poinformowane przez dyrektora szkoły, do której wszystkie uczęszczały, że postanowił wysłać je na obóz szkolący młode talenty, przejawiające zdolności muzyczne. "W was nasza siła, moje drogie". Szczerze uśmiechnęłam się, dziękując za to, że Bóg zesłał mi osoby, o charakterze tak bardzo zbliżonym do mojego. Wymieniłyśmy się kilkoma informacjami na temat naszego życia i siebie samych.
-Ah, bym zapomniała! - Powiedziałam, uśmiechając się cicho do siebie na myśl o tym, że Niall wypowiedział te same słowa przed niespełna godziną. - O 19:00 jest zebranie wszystkich ludzi, którzy przyjechali na obóz. Musimy zacząć się zbierać.
W pokoju aż zawrzało od okrzyków radości.

Zbite w ciasną grupkę podeszłyśmy do niewielkiego zbiegowiska, które stacjonowało przy ogniu, wzbijającym się wysoko nad ich wątłe sylwety. Roześmiane twarze były oświetlane delikatnie przez płomienie, muskające z delikatnością powietrze. Wolnym krokiem dotarłyśmy do mniej-więcej dwudziestoosobowego "tłumu" i usiadłyśmy na wielkich kłodach drewna, rozłożonych tak, by każdy mógł zobaczyć lice rówieśnika. Zauważyłam, jak za plecami osób, które siedziały naprzeciwko mnie, rozciąga się widok na instrumenty, rozłożone na podeście. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w nie, mając niepohamowaną ochotę się na nie rzucić. Nagle zauważyłam, jak czyjaś sylwetka materializuje się mi tuż przed oczyma. Uniosłam je i zauważyłam Niall'a, wolno przesuwającego się przede mną, trzymającego w rękach gitarę. Uśmiechnął się delikatnie, obrzucając mnie spojrzeniem od góry do dołu. Moja twarz pewnie wyglądała tak, jakby właśnie przebiegło po niej stado słoni, lub stała się inna tragedia rodem z książek przygodowych, co starałam się w jakiś sposób skorygować. Zauważyłam, jak chłopak siada wraz ze swoją gitarą naprzeciw mnie, bawiąc się nerwowo strunami. W tej samej chwili, w której zatapiałam w nim swój wzrok, melancholijnie ciągając go po całym jego ciele, puścił do mnie oczko, uśmiechając się zadziornie. Cholera! Spuściłam wzrok, doszukując się czegoś w moich sandałach. Poczułam, jak ktoś wbija mi łokieć w bok mojego ciała. Odwróciłam się w stronę, z której odebrałam bodziec i uśmiechnęłam się do Kayle'i.
-Co sądzisz o tym blondynie? - Skinęła głową w stronę Niall'a, rozmawiającego w tej chwili z jakimś brunetem. Zmieszałam się.
-Yh..no, lubię go. - Powiedziałam, uświadamiając sobie w tej chwili, że prawie go nie znam, a zdobył moją sympatię od samego początku. Mądre, mądre.
-Serio? - Jej oczy zalśniły blaskiem, jaśniejszym od ognia. Nachyliła się w moją stronę, zamierzając powiedzieć mi coś na ucho.
-Wiem, co będziemy robiły przez cały obóz...swatanie jest dobrą opcją, co nie? - Wypowiadając ostatnie słowa, zwróciła się do dziewczyn, które machinalnie zaśmiały się.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i wbiłam swój wzrok w sylwetkę blondyna.
-W sumie, to nie mam nic przeciwko.
-Witam wszystkich na obozie! - Ozwał się nagle głos chłopca, który był wątłej postury brunetem, o przenikliwie brązowych oczach. -Nazywam się Tom, to Niall - wskazał dłonią szczerzącego się niebieskookiego - a to Ashton - chłopiec z bujną czupryną pomachał ręką. - Została nam przydzielona funkcja opiekunów poszczególnych grup. Myślę, że już je znacie, dlatego odpuszczę sobie przedstawianie ich. Chcielibyśmy poprosić was o czynny udział w naszym spotkaniu zapoznawczym. - Jego twarz, rozpromieniona blaskiem ognia, zabłysła uśmiechem.
-Już znasz imię swojego chłopaka. - Kayle zarechotała mi do ucha. - Odepchnęłam ją delikatnie, odwzajemniając mimikę.
Ognisko wzbijało się wysoko w powietrze, niemal zasłaniając twarz każdego, kto siedział naprzeciw. Zatopiliśmy się w śpiewach, tańcach. Co chwilę łapałam zaciekawione spojrzenia Horana. Uśmiechałam się zalotnie w jego stronę, na co on odpowiadał tym samym. Kilka minut przed końcem przeprosiłam dziewczyny i opuściłam swoje miejsce, by zadzwonić do swojej przyjaciółki - Marthy. Przeszłam po porośniętej grubą warstwą trawy ziemią, kierując się w stronę jeziora. Wyjęłam telefon i odnalazłam numer w książce, kiedy nagle poczułam, jak czyjeś dłonie dotykają moich pleców.
-Nie opuszcza się miejsca spotkania, mogłaś się  zgubić. - Obwieścił właściciel owych rąk, znany mi jako Niall. Oceniłam szanse na to, bym tu przepadła - marne. Czysto flirciarskie, Horan, czysto flirciarskie.
-Właśnie dzwoniłam po policję, chciałam poprosić, by przysłali śmigłowiec, by mnie stąd zabrał - ktoś próbuje zrobić zamach na moje zdrowie. - Rzuciłam, odkręcając się w jego stronę. Zaśmiał się, a ja zauważyłam, jak telefon, trzymany przeze mnie, trzęsie się w moich rękach. Chociaż odnosiłam wrażenie, że to ja się trzęsę, trzymana przez telefon. Skoncentrowałam się na słodkiej twarzy blondynka.
-Oh, kto to taki? - Zadziorny uśmiech wpełzł na jego twarz. Zauważyłam, jak oblizuje wargi. O-mój-Boże.
-Taki jeden. Wpatruje się we mnie, grając na gitarze, do czego, niestety, mam słabość. - Patrzyłam, jak jego twarz coraz bardziej się rozpromienia.
-Jesteś bardziej wygadana, niż się spodziewałem. Ale to dobrze. - Pociągnął mnie za rękę w górę wzgórza, kierując się z powrotem do tłumu. Będąc już niedaleko, przysunął się niebezpiecznie blisko do mojego ucha. - Mam nadzieję, że pozwolisz się odprowadzić. - Brzmiało to raczej jak pewność, że się zgodzę, aniżeli pytanie. Czułam na szyi jego miętowy oddech, przyprawiający mnie o dreszcze. Coraz bardziej mi się to podobało.
-A przez kogo? - Droczyłam się.
-Zobaczysz. Ognisko kończy się za, mniej-więcej,  kwadrans. Możesz poczekać, chyba, że nie chcesz. - Jego tęczówki błysnęły, gdy w nie spojrzałam.

Zgodnie z prognozą Niall'a, za około piętnaście minut ognisko dobiegło końca, a zbiegowisko powoli rozchodziło się do swoich domków. Uchwyciłam jego spojrzenie, wyrażające prośbę, bym nie odchodziła. Zdecydowałam, że zostanę, w końcu - dlaczego nie? Wstałam i nerwowym krokiem kręciłam się wokół przygasłego ognia. Znowu poczułam coś na plecach - znowu te same ręce chwyciły mnie, oplatając się wokół mej talii. Sięgnęłam do nich, zadziornym ruchem odrywając je od mojego ciała - miałam zasady i nawet największy przystojniak nie mógł ich naruszyć. Perlisty rząd białych zębów zamajaczył mi w mroku.
-Chodź. - Poszłam w jego ślady, kierując się w przeciwną stronę mieszkań - nad jezioro. Patrzyłam, jak zgrabnym krokiem omija wystające przeszkody - nieliczne kamienie, porozrzucane na skorupie zieloności. Zatrzymaliśmy się dopiero nad taflą wody, wpatrując się w jej metaliczne odbicie.
-Co jest ważniejsze od tego, bym się porządnie wyspała? - Zapytałam.
-No, nie wiem, może to? - Pochylił się nieznacznie w moją stronę. Jego koszulka z delikatnej tkaniny o niebieskawym kolorze, teraz delikatnie opadała na mój brzuch. Od razu pojęłam, jakie miał zamiary, odskoczyłam od niego, śmiejąc się zadziornie. Pobawimy się trochę.
-Jesteś niedobra. Niedobre dziewczynki zawsze dostają nauczki. - Zaczął się śmiać i w jednej chwili podbiegł do mnie, wziął na ręce i zaczął biec w stronę jeziora. Ooo nie. Poczułam, że w miejscu styku zimnej, niemal lodowatej, wody z moim ciałem, przechodzą mnie dreszcze. Paniczny krzyk opuścił moje usta, chłostając blondyna po twarzy. Zacisnęłam mocno oczy i wbiłam paznokcie w jego ramiona.
-Kretynie! - Zaczęłam krzyczeć, bijąc rękami o wodę. Zaśmiał się, odsuwając od cieczy, która smagała jego ciało. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam robić to samo - jego śmiech był po prostu zaraźliwy.
-Jeśli cię to pocieszy, to mokra wyglądasz jeszcze lepiej. - Zaczął przybliżać się w moją stronę, na co już się nie opierałam. Przysunęłam się do niego, a jego nos delikatnie dotknął mojej twarzy. Uśmiechnęłam się, wciągając zapach jego perfum, pomieszanych z wonią wody. Przyłożył swoją zimną dłoń do mojego policzka, kręcąc na nim nieokreślone kształty. Poczułam jego pełne usta - ich miękkość, fakturę. Przesunął dłońmi po całym tułowiu, zatrzymując je na biodrach.
-Chciałem to zrobić w nieco inny sposób, zmusiłaś mnie. - Wymruczał mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz - już sama nie wiedziałam, czy to z emocji, czy z zimna.

awh ☺


JEST! Chyba to już ostatnia część, bo nie mam pomysłu na trzecią. :) Dziękuję za przeczytanie, kocham Was. :)

kingato. x

środa, 12 marca 2014

Niall #1

song :)
Spojrzałam na wielkie konary drzew grubą kreską rysujące się na horyzoncie. Wielkie listowie okrywało i otulało potężnie gałęzie. Równinny teren pokryty był przez soczyście rosnącą trawę, która delikatnie łaskotała moje półnagie stopy. Zdołałam dojrzeć jezioro wyłaniające się zza ścieżki. Uważnie przyjrzałam się odbiciu chmur na tafli wody, leniwie wlokących się po niebieskawym, błękitnym niebie. A więc to tu: to w tym właśnie miejscu miałam spędzić cały miesiąc wakacji. Mam nadzieję, że ten miesiąc będzie dobrym miesiącem. Uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka, który szedł w moją stronę. Jak mogłam się jedynie domyślać, był tu kimś na rodzaj przewodnika. Uśmiech na jego twarzy rosnął z każdym krokiem. Wysoka sylwetka zamajaczyła mi przed oczami w letnim, lipcowym słońcu. Już mi się tu podoba.
-Witamy w naszym obozie! - Jego miękki głos odbił się przyjemnym echem w moich uszach.
-Bardzo mi miło, jestem [t.i]. - Powiedziałam ze szczerym uśmiechem, podnosząc rękę i kierując ją w jego stronę. Chłopak uśmiechnął się perliście i chwycił moją dłoń.
-Cześć, mów mi Niall. Moim zadaniem jest opiekowanie się grupą z twojego rocznika. Może zaprowadzę cię do twojego pokoju? - Zapytał.
-Jeśli byś mógł. - Spojrzał na mnie w miłym uśmiechem, następnie spuścił wzrok, lustrując moje torby. Na jego twarz wypłynął wyraz zakłopotania.
-Oj, przepraszam, że nie zapytałem wcześniej. - Szybko chwycił mój bagaż, z łatwością i z niezwykłą zręcznością przewiesił go sobie przez ramię. -To co, idziemy?
-Idziemy. - Zaśmiałam się i chwyciłam drugą, mniejszą torbę, podążając za Niall'em.
Ruszyliśmy wąską ścieżką, wiodącą pomiędzy gęstym lasem. Nieopodal spostrzegłam wysoki budynek, pewnie miejsce spotkań orkiestry. Miejsce było naprawdę klimatyczne. Wysoki chłopak z bujną blond  czupryną nie zwalniał kroku.
-Grasz na czymś? - Spytał.
-Gitara. - Rzuciłam w jego kierunku, wciąż rozglądając się po malowniczym otoczeniu. Wszystkie trawy i drzewa, spokój zalewający każdy kąt tego miejsca, tego potrzebowałam.
-Też gram na gitarze. - Odwrócił głowę w moim kierunku a na jego twarzy dostrzegłam nikły uśmiech. Odwzajemniłam tylko mimikę, nie obrzucając chłopaka spojrzeniem.
-To tutaj, w środku są już twoje współlokatorki. - Powiedział, gdy stanęliśmy przed niewielkim drewnianym domkiem, pomalowanym na kolor kasztanowy, z malutkimi wykuszami. - Tam mieszkam ja. - Podążyłam wzrokiem za jego palcem, który wskazywał teraz dom, mniejszy od naszego. -Wraz z Joe'em, opiekunem innej grupy. Pomóc ci się rozpakować? - Spytał.
-Nie, dziękuję, dam radę. Odpowiedziałam, podnosząc moją torbę za szelki. Uniosłam delikatnie dłoń, by zapukać w drzwi, kiedy znowu usłyszałam głos chłopaka.
-A, zapomniałbym - o 19:00 zapraszamy was wszystkie na ognisko powitalne. - Pokiwałam głową, dając mu tym samym do zrozumienia, że zaakceptowałam zaproszenie. Moje delikatne pukanie rozniosło się echem po pomieszczeniu wypełnionym dziewczętami.



No, na razie tylko tyle. :) Myślę, że tego Niall'a będzie jeszcze 2 lub 3 części. :)
kingato. x

sobota, 8 marca 2014

Niall, część 3

Ana od chwili, kiedy Drew przekroczył próg mieszkania czuła się nieswojo. Trochę ją to zaniepokoiło. Byli parą już 2 lata i wszystkim wydawało się, że tak pozostanie na zawsze. Wszystkim oprócz Any. Polubiła Drewa już przy pierwszym spotkaniu. Potrafił ją rozśmieszyć i zawsze starał się jej pomagać w trudnych sytuacjach... Nie zdążyła się obejrzeć, kiedy zostali oficjalnie parą. Niestety Ana coraz częściej zastanawiała się czy ich związek miał jakąkolwiek przyszłość i im bardziej się nad tym myślała tym dochodziła do coraz bardziej nieciekawych wniosków.
- Skarbie? Powiesz mi co się stało? - Drew wyrwał dziewczynę z zamyślenia.
- Nie wiem o czym mówisz... - Doskonale wiedziała o czym mówił. Po prostu myślała, że jest lepszą aktorką.
- Od kilku dni chodzisz przygnębiona, prawie wcale nie oddzwaniasz. Dzisiaj chyba też nie jesteś w humorze. Ana, martwię się o ciebie.
- Nic mi nie jest, mam zwyczajnie gorsze dni.
- Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda?
- Jasne. - Wróciła po tym do oglądania filmu. Lana już od dobrych 30 minut siedziała w swoim pokoju rozmawiając ze znajomą z pracy. Czekała na jej telefon od dwóch dni, więc Ana nie miała jej tego za złe. Wręcz postanowiła wykorzystać sytuację by jednak poruszyć temat, który dręczył ją od pewnego czasu.
- Dre?
- Hmm? - Chłopak nie odrywał wzroku od ekranu.
- Jesteśmy razem już dość długo i zastanawiałam się...
- Chyba nie chcesz mi się oświadczyć, co? - Wszedł jej w słowo sądząc, że błyśnie dowcipem.
- Nie, właściwie wręcz przeciwnie.
- To znaczy? - Niemal natychmiast spoważniał.
- Co byś powiedział na to, gdybyśmy zrobili sobie przerwę?
- Przerwę w jakim sensie? Myślisz...o zerwaniu?
- Raczej o krótkoterminowym rozstaniu. - Ana w skupieniu obserwowała każdą reakcję jej chłopaka, kiedy ten powoli sięgnął po pilot od telewizora, aby następnie go wyłączyć.
- To właściwie to samo, nie sądzisz? Zapytam wprost. Zrobiłem coś nie tak? Jasne, może przez te 2 lata trochę się zmieniłem, ale każdy...
- Nie, to nie twoja wina. - Dziewczyna powoli żałowała, że w ogóle zaczęła tę rozmowę, ale skoro już trwała chciała skończyć ją jak najszybciej. - To raczej ja się zmieniłam. Doszłam do wniosku, że chyba nie jestem jeszcze gotowa na związek. Nie na taki związek, w którym myśli się już czynnie o przyszłości.
- I stwierdziłaś to po 2 latach bycia... w związku.
- Głupie czy nie... ale tak.
Drew starał to sobie poukładać szybko w głowie, ale im bardziej starał się to robić tym dziwniejsze rzeczy mu z tego wychodziły.
- Chyba... chyba powinienem już iść. - Powiedział, wstając z kanapy. Dziewczyna nic nie powiedziała, kopiując jedynie jego ruchy. Nie sądziła, że pójdzie tak szybko. Wyobrażała sobie raczej bardziej wybuchowe reakcje Drewa.
- To... Do zobaczenia?
- Mam nadzieję. - Starała wysilić się na mały uśmiech.
- Poważnie Ana. Musimy o tym porozmawiać, dajmy sobie tylko trochę czasu.
- W porządku.
- Zadzwonię.
- Będę czekać. - Zamknęła po tym drzwi i spojrzała na komodę stojącą w małym korytarzu. Jej wyciszony telefon, który leżał na niej od powrotu dziewczyny z felernego spotkania z Niallem niespokojnie wibrował. Kiedy Ana podniosła go, ten ponownie się uspokoił. Mały ekran wyświetlił powiadomienie o dwóch wiadomościach i ośmiu nieodebranych połączeniach od nieznajomego numeru. Dziewczyna miała zacząć odczytywać wiadomości, kiedy telefon ponownie zaczął wibrować. - Hallo?
- Proszę, tylko się nie rozłączaj. - Wydawał się zdesperowany.
- Niall? - Skąd miał jej prywatny numer?
- Wiem, że po piątym razie stało się to już narzucaniem, ale chciałem po prostu sprawdzić czy wszystko okej i... i porozmawiać.
- Właśnie rozmawiamy.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi.
- Właściwie to nie do końca, ale zgoda. Spotkajmy się w tej kawiarni co ostatnio o 2. Trzeba w końcu skończyć tę farsę. - Rozłączyła się nie chcąc nawet myśleć o tym, że właśnie (ponownie) umówiła się z Niallem zaraz po zerwaniu z chłopakiem. Przynajmniej w jej mniemaniu, bo miała wrażenie, że do Drewa jeszcze to wszystko nie dotarło.
- Stało się coś? - Lana po niesamowicie długiej rozmowie wyszła ze swojego pokoju.
- Cóż... Właściwie nie wiem od czego zacząć.
- Nie było mnie aż tak długo? Najlepiej od początku.
- Więc... Niecałe 10 minut temu zerwałam z Drewem po czym ponownie umówiłam się z Niallem. - Lana stała wmurowana zapominając jak używa się ust. - Wow, udało mi się ciebie zaskoczyć drugi raz w tym samym dniu. Jestem coraz lepsza.
Ana nigdy nie sądziła, że znajdzie się kiedykolwiek w podobnej sytuacji. Siedziała patrząc na byłego chłopaka, który znajdował się po przeciwnej stronie stolika i zastanawiał się co powinien powiedzieć. Ona z kolei myślała nad tym czego nie mówić. Czuła się nieco lżej z myślą, że nie blokuje ją już nic poza ich tematem i podejmując jakąkolwiek decyzję nie zrani nikogo spoza ich dwójki, ale nie na tyle, by zrobić zrobić jakikolwiek krok. Właściwie nie wiedziała jak ten krok powinien wyglądać.
- Więc... - Niall w końcu zdobył się na odwagę, by zacząć temat, dla którego ponownie się spotkali. - Wiem, że może to głupio zabrzmi. Pomyślisz, że jestem niezrównoważony psychicznie czy cokolwiek w tym rodzaju... Wiem też, że przez ten czas zdążyłaś ułożyć już sobie życie, ale myślę, że nie powinniśmy skreślać naszej znajomości.
- Znajomości...? - Ana powtórzyła to sądząc, że ich wcześniejsza relacja, o ile można byłoby to tak nazwać, a później przerwanie jej nie powinno nazywać się 'znajomością'. To brzmiało zbyt zwyczajnie.
- Tak... Bo widzisz. Od momentu, kiedy zorientowałem się, że ty to ty nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie chcę ci się narzucać, wiem, że masz chłopaka i swoje życie, ale... - Chłopak myślał jak ubrać w słowa to co chciał jej powiedzieć, a Ana zastanawiała się czy powinna mówić mu o rozstaniu z Drewem i czy gdyby nie spotkała Nialla nadal byliby razem. - ... ale ty wciąż jesteś dla mnie tak samo ważna jak te kilka lat temu.
- Interesujące... O ile dobrze pamiętam twoja uwaga nie skupiała się wyłącznie na mnie. - *Najlepszą obroną jest atak, nie?* pomyślała.
- Myślałem, że już to sobie wyjaśniliśmy. - Chłopak odparł z irytacją.
- Oprócz tego, że odświeżyłam ci pamięć nie przypominam sobie nic poza tym.
- To był mój durny błąd, którego pewnie będę żałował do końca życia. Przepraszam cię, przepraszam... Zachowałem się jak idiota, wiem. - Ana nie przestawała wpatrywać się w Nialla. - Przepraszam. - Wyszeptał niemal niesłyszalnie.
Patrzyła w przestrzeń kilka centymetrów nad głową chłopaka nie wiedząc co powiedzieć. Myślała o tym co czuła, kiedy po raz setny odtwarzała w głowie całą sytuację, którą zobaczyła dzień wcześniej. Jej Niall, który obiecywał wspólną wieczność całujący się z jakąś przypadkiem napotkaną panną... Jej świat rozpadający się na milion kawałeczków. Nie widziała wtedy innego wyjść oprócz ucieczki. Nie chciała go widzieć, wszystko zamknęło się w ciągu jednej sekundy. Coś głęboko w jej głowie usilnie prosiło o powrót i wytłumaczenie wszystkiego, ale nie chciała tego słuchać. Wiedziała, że z jednym dotykiem chłopaka złamie się i wróci, na co nie mogła pozwolić, nie po tym co widziała... ale co dokładnie widziała? Teraz wydawało jej się to takie rozmazane i wyraźne jednocześnie.
- Ana? - Poważnie zdenerwowany chłopak siedział oczekując jakiejkolwiek reakcji ze strony dziewczyny.
- Nie jestem już z Drewem. - Nie wiedziała dlaczego to powiedziała. Może dlatego, że tylko to przyszło jej do głowy?
- Jak to? - Chłopak nie krył zaskoczenia.
- Co nie znaczy, że automatycznie do ciebie wrócę. Nie sądzisz, że to, że ze sobą zerwaliśmy jest dostatecznym argumentem do tego żebyśmy nie zaczynali wszystkiego od nowa? Nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody, Niall.
- Tak, wiem, ale wtedy to była moja wina. Zmieniłem się.
- Myślę, że wina leżała po obu stronach. W końcu nie bez powodu musiałeś pójść do tego pieprzonego baru.
- Możliwe, ale przez ten czas oboje zdążyliśmy dorosnąć... Mamy więcej życia za sobą. - Niall wstał ze swojego miejsca i usiadł na krześle stojącym 30 centymetrów od dziewczyny. - Ana... Dajmy sobie drugą szansę. - Nie ukrywał, że poczuł się o wiele pewniej po tym jak dziewczyna powiedziała mu o jej rozstaniu z chłopakiem. - Proszę. - Dodał, podnosząc jej dłoń i delikatnie całując jej knykcie.
Nie stawiała oporu patrząc jak jej były chłopak powoli dotyka ustami jej dłoni. W życiu nie przypuszczałaby, że ich spotkanie może nabrać takich obrotów, ale trzeba było przyznać, że nie bardzo chciała by Niall przestał. Tęskniła za nim. Tęskniła za nim cały ten czas. Dotarło to do niej już przy ich pocałunku, a teraz docierało sto razy mocniej. Ponownie przypominała sobie ich wszystkie dobre wspomnienia. Tym razem spacerowali z świąteczny wieczór po zaśnieżonym parku. Czuła się wtedy tak cudownie... Ocknęła się po chwili z jej snu na jawie orientując się, że chłopak ponownie czeka na jej odpowiedź.
- Niall, tak wiele się wydarzyło. Myślę, że możemy potrzebować wiele czasu zanim wszystko mogłoby się jakoś ułożyć.
- Mam wrażenie, że czekałem wieczność, żadna bariera czasowa nie będzie  w stanie mnie powstrzymać. - Ana uśmiechnęła się niepewnie. Nie wiedziała czy postępuje słusznie, ale bała się, że jeśli nie spróbuje może później tego bardzo żałować. - Co powiesz na mały spacer? - Za to Niall raził pałającą z niego radością.
- Z chęcią. - Chłopak wstał i podał jej dłoń cierpliwie czekając.
 ~*~
Koniec części 3, mam nadzieje, że wam się spodoba! Za tydzień dodam 4 część, już ostatnią. 
Zobaczymy jak to będzie. Napiszcie w komentarzu co o tym sądzicie! Proszę :)
Pozdrawiam, xoxo


sobota, 1 marca 2014

Niall, część 2

- Dlaczego nie chcesz o mnie pamiętać? Anastazjo?
- Ja...
- Przypominasz jej starego znajomego - Lana jak zwykle potrafiła wyratować nas z każdej opresji. Ale Niall nie spuszczał ze mnie wzroku chcąc wyczytać z moich oczu prawdę.
- Tak. - tylko na tyle było mnie stać.
- Yhym... - widziałam, że chłopak niespecjalnie uwierzył w ową bajkę. - Cóż... Pomimo twojej niechęci do mnie może moglibyśmy się wybrać na herbatę?
- Właściwie, mamy już na dzisiaj pewne plany...
- Więc... Spotkamy się jutro na treningu? - cień uśmiechu nie chciał zniknąć z kącika ust Nialla.
- Najwidoczniej tak.
- Skłamałbym mówiąc, że nie będę czekał na to spotkanie z niecierpliwością.
Zdołałam jedynie z przerażeniem spojrzeć na Lanę, która wyglądała jakby oglądała film, którego akcja właśnie zaczynała się rozkręcać...
- Zakupy? - zapytała wyszczerzona po 3 minutach, które potrzebowałam na wewnętrzne ogarnięcie się.
- Jasne.                                                   
*~*~*~*
Następnego dnia wcale nie czułam się lepiej, jak oczekiwałam po całym popołudniu spędzonym w galerii handlowej. Najchętniej zostałabym w domu i przesiedziała cały dzień przed telewizorem z kubkiem gorącej herbaty.
- Ana! Powtarzam dziesiąty raz, jeśli zaraz nie wstaniesz to spóźnisz się na trening! - Lana zachowywała się czasem jak moja druga mama.
- Nigdzie się nie wybieram!
- Nie wygłupiaj się. - dziewczyna stała w drzwiach mojej sypialni. - Myślisz, że twoje niepojawienie się na dzisiejszych treningu nie wyda się Niallowi dziwne po tym wczorajszym małym przedstawieniu?
- Nienawidzę, kiedy masz rację... - powiedziałam, zakrywając swoją głowę kołdrą - Już wstaję. - mówiąc to usłyszałam sygnał mojego telefonu, który oznaczał nową wiadomość.
Nie widziałam się z Drewem już od dwóch dni, strasznie za nim tęskniłam, ale przez pracę nie miałam ani chwili czasu, żeby się z nim spotkać. Odpisałam mu szybko na sms'a i podeszłam do szafy zastanawiając się w co mogłabym się ubrać.
30 minut później byłam gotowa. Wychodziłam z pokoju, kiedy wpadłam na Lanę:
- Już myślałam, że postanowiłaś jednak zostać w łóżku. Własnie chciałam cię z niego wyciągać siłą. Machnęłam w powietrzu ręką i zakręciłam się wokół własnej osi.
- I jak? - zapytałam z małym uśmiechem dumna z siebie, że w tak krótkim czasie udało mi się doprowadzić do porządku.
- Wow! Gdyby nie Drew pomyślałabym, że wybierasz się z Niallem na randkę.
- Przestań... Postaram się wrócić jak najszybciej. Chcę, żeby to wszystko już się skończyło.
*~*~*~*
Kiedy weszłam na salę trening już się odbywał. Niezauważona zajęłam miejsce w środkowej części trybun. Oprócz mnie było tam tylko pięcioro innych osób, najwidoczniej był to trening zamknięty. Chłopcy byli naprawdę świetni. Pomimo tego, że nigdy czynnie nie interesowałam się koszykówką mogłam patrzeć na ich grę godzinami. Mniej więcej w połowie treningu zauważył mnie Niall. Może to tylko moje przewrażliwienie, ale przez kilka minut po tym jak spojrzał w moją stronę miałam wrażenie, że trudno mu się było skupić na grze. Zaraz po tym wrócił w pełni do gry, zerkając tylko czasem w moją stronę. 20 minut później trening się skończył.
- Dobra robota! Następne spotkanie jutro o 16! - trener wyszedł z sali za drużyną. Włożyłam swój notatnik i aparat do torebki, kiedy zauważyłam, że ktoś przyglądał mi się siedząc trzy rzędy niżej.
- I jak podobała ci się gra? - zapytał Niall nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Jesteście naprawdę świetni. Fajnie się patrzy, kiedy gracie.
- Mam rozumieć, że nowa fanka koszykówki pojawi się na naszym następnym meczu?
- Nie liczyłabym na to.
- Może dzisiaj dałabyś się namówić na herbatę?
- Właściwie... nie mam obecnie żadnych planów. - Zaraz po tym mocno ugryzłam się w język, zastanawiając się w myślach w co on brnie.. W co ja brnę?
- Świetnie! Poczekaj na mnie w holu, będę tam za 15 minut.

Pół godziny później siedząc przy małym stoliku z gorącą herbatą pytałam samej siebie dlaczego zgodziłam się na to spotkanie... Chciałam to szybko skończyć.
- Wiesz Ana... - zaczął Niall przerywając krótką ciszę. - Twoja szefowa jest bardzo miła. Rozmawialiśmy trochę o tobie. - moje serce zaczęło bić niepokojąco szybko - Już wiem kim jesteś... Wiem dlaczego wydawało mi się, że znam cię od dawna. To dlatego, że tak właśnie jest, prawda?

Siedziałam na kanapie dla odmiany z kubkiem gorącego kakao, kiedy od mieszkania weszła Lana, którą słychać było już od progu.
- Jesteeeeeem! Ana? Wróciłaś już?
- Tak, siedzę w salonie.
- I jak? - Lana nie wiadomo z jakiego powodu była trochę za bardzo podekscytowana moim ponownym spotkaniem z Niallem.
- Co 'jak'?
- Nie udawaj, że nie wiesz... Jak spotkanie z Niallem? - Nigdy nie udawało mi się jej do niczego zniechęcić.
- Jako tako... Kupiłaś mleko?
- Tak, ale nie zmieniaj tematu! Co to znaczy 'jako tako'? Rozmawialiście?
- Nie pojechałam tam z nim rozmawiać, tylko pooglądać trening. - Powiedziałam coraz bardziej zirytowana jej ciekawością pomimo tego, że nie chciałam tego doszczętnie rozgrzebywać.
- Anaa... Proszę? - Słodkie oczka Lany, które robiła, kiedy chciała coś dostać zirytowały mnie jeszcze bardziej, ale trudno było im się oprzeć.
- Ehh...
*~*~*~*
<Ana>

Nie wiedziałam co powiedzieć. Siedziałam jak wryta i powtarzałam niczym mantrę, że przyjście tutaj było głupim pomysłem.
- Mam rację, tak? - Niall nie dawał za wygraną.

<Niall>

- Mam rację, tak? - Właściwie wiedziałem, że w tej sprawie się nie mylę, chciałem tylko usłyszeć potwierdzenie z jej ust. Z ust, które miałem kiedyś okazję całować wiele razy...
Nigdy nie lubiłem wracać do przeszłości, dlatego pomimo, że Ana wydawała mi się bardzo znajoma nie dopuszczałem do siebie myśli, że może być tą samą dziewczyną, w której kilka lat temu byłem zakochany na zabój. Nie lubiłem do tego wracać, ponieważ wszyscy, z którymi miałem kontakt lubili komentować to w stylu "To była tylko szczeniacka miłość, znajdziesz sobie kogoś lepszego", a ja wiedziałem, że tak się nie stanie. Ana niesamowicie zmieniła się przez ten czas. Miałem wrażenie, że była o kilka centymetrów wyższa, a jej niegdyś jasne i krótkie włosy były teraz ciemne i długie. Tylko duże szaro-niebieskie oczy pozostały takie same. Do teraz nie znałem dokładnego powodu, dla którego Ana stojąc tamtego wieczoru pod moim domem bezceremonialnie powiedziała, że "to koniec". Próbowałem się z nią skontaktować, zwyczajnie porozmawiać, ale zmieniła numer i wyjechała zaraz po zakończeniu szkoły razem z rodzicami. Pamiętałem tylko doskonale urwany film z momentami jaśniejszych świateł z poprzedniego wieczoru po durnej popijawie małolatów. - Ana?
- Tak.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Co ci miałam powiedzieć? Cześć, jestem twoją byłą dziewczyną, możemy zacząć wywiad? Byłoby to ciut nie na miejscu, nie sądzisz? Nie prosiłam o ten reportaż, chciałam to napisać i o wszystkim ponownie zapomnieć.
- Ale ja do tej pory nie zapomniałem.
- Nie zapomniałeś o czym? O tej blondynie, która siedziała ci wtedy na kolanach? Czy może o tym jak kilka minut później kleiliście się do siebie w kącie obok? O czym nie zapomniałeś?
- Co...? - Zbiła mnie na chwilę z pantałyku, nic nie pamiętałem. - Ana... Byłem wtedy pijany.
- Proszę cię... Tak możesz usprawiedliwiać się swojej matce. Wiem co widziałam.
- Nic nie widziałaś. Wyszłaś zanim zdążyłem jakkolwiek oprzytomnieć. No przynajmniej tak powiedział mi Zayn...

<Ana>

- Właściwie jakie to ma teraz znaczenie. - Próbowałam się chociaż trochę uspokoić. - Minęło już tyle lat. Oboje zdążyliśmy ułożyć sobie życie, zacząć coś od nowa, po co to od nowa zaczynać?
Nie doczekując się odpowiedzi Nialla, który znacząco przygasł, prawdopodobnie nie wiedząc co powiedzieć, wstałam i powiedziałam szybko:
- Chyba powinnam już iść... Dziękuję za herbatę, mimo wszystko dobrze było cię znowu spotkać. - Wysiliłam się na lekki uśmiech, żeby potwierdzić moje słowa i już miałam wychodzić, kiedy przypominałam sobie o głównej rzeczy, która doprowadziła do tego spotkania. - Cały artykuł ukaże się w przyszłym tygodniu.
Ale chłopak nie patrzył na mnie kiedy wychodziłam, miałam wrażenie, że usilnie nad czymś myślał nie zdając sobie już sprawy z mojej obecności. Pech chciał, że za drzwiami kawiarni zastałam cudowną ulewę, nie mając jak zwykle w takich sytuacjach parasola. Byłam już niecałe 10 metrów od miejsca, gdzie zaczynał się dach parkingu, kiedy usłyszałam za mną niknące w odgłosach deszczu kroki. Szybko odwróciłam się myśląc, że udałoby mi się użyć któregoś z chwytów mojej mizernie wyuczonej samoobrony, ale okazało się, że był to ten sam facet, z którym rozmawiałam jeszcze 5 minut temu.
Włosy Nialla tym razem kleiły się do jego twarzy, a sam zainteresowany stanął niecały metr ode mnie. Przyglądał mi się przez jakiś czas, a ja pomimo tego, że nikt mnie nie trzymał nie mogłam ruszyć się z miejsca.
- Dla mnie nic się jeszcze nie skończyło. - Powiedział, przekrzykując wciąż nasilający się deszcz i zbliżając się jeszcze bliżej, by móc przycisnąć swoje usta do moich. Wtedy to wróciło... Wszystko wróciło. Każdy uśmiech, dotyk i pocałunek, o których tak długo próbowałam zapomnieć, które przez tyle lat chciałam wyrzucić z pamięci. Przypomniałam sobie wyjazd zakończony z połowie drogi, przez pusty bak i mój śmiech, kiedy mówiłam o jego sklerozie; krótką sytuację w windzie bloku Nialla, po której inni mieszkańcy do końca dziwnie na mnie patrzyli; nasz taniec pod gwiazdami... Wszytko. Zrobiłam krok do tyłu odrywając się od Nialla i jednocześnie trochę go dezorientując. Powoli się wycofując cieszyłam się z deszczu, który tak dokładnie zatuszował moje łzy. Wiedziałam, że za mną nie pójdzie, więc wsiadając do samochodu wcale się nie śpieszyłam. Tylko łzy były znakiem, że coś było nie tak...
*~*~*~*
- No... I to byłoby na tyle. - Wiedziałam, że zrobię na Lanie niemałe wrażenie. Siedziała przede mną z otworzoną buzią nie wiedząc co powiedzieć.
- To.. Chyba.. To znaczy... Muszę się czegoś napić. - Powiedziała, wyciągając mi z ręki chłodne już kakao. - Pocałował cię?! A ty nic nie zrobiłaś?
- Co do cholery miałam zrobić? Wcale tego nie chciałam!
- Nie wiem czy tak do końca nie chciałaś patrząc na twoją reakcję...
- To nie ma znaczenia. Jutro oddaję cały tekst i będzie po sprawie.
- Jesteś pewna, że dobrze robisz?

- Tak, a dzisiaj wieczorem wpada do nas Drew...
~*~
Koniec 2 części!
I jak wam się podoba 3 Część pojawi się w piątek. Chciałabym dodać szybciej, ale ten tydzień zapowiada mi się bardzo pracowity. Duża ilość sprawdzianów, kartkówek, konkursów i moje zaangażowanie się w dwa projekty przekreśla opublikowanie części trzeciej w środę...Tak w ogóle, życzcie mi powodzenia i do następnego. x C:

czwartek, 27 lutego 2014

Zayn

 Godzina 20:36. Wiesz, jak to jest, kiedy nie chce się wracać do domu, prawda? Włócząc się ośnieżonymi drogami, zastanawiałam się nad swoją beznadziejną sytuacją. Czy to była miłość? Nie wiem, być może. Czy byłam wtedy smutna? Nie, przez dłuższy czas tkwiłam w tym stanie, jednak nie był on smutkiem, bardziej melancholią. Nie potrafiłam wyrwać się z niego, co więcej, nie chciałam. Odpowiadało mi to. Kilka płatków śniegu spadło na moją zaczerwienioną twarz, natychmiast roztapiając się, pozostawiając po sobie jedynie parę kropli. Poczułam, jak dreszcz rozlewa się po całym moim ciele, buty powoli przemakają i mój organizm stopniowo wychładza się. Próbując ustalić moje położenie względem mojego domu, dzieliło mnie od niego jeszcze jakieś 55 minut drogi. Zerknęłam na telefon, sprawdzając , czy ktoś nagle nie zapragnął do mnie napisać. No cóż, nie. Schowałam go do kieszeni i ruszyłam, trochę już szybszym krokiem, do domu. W głuchej ciszy tylko moje myśli kłóciły się ze sobą. Był jak narkotyk. Kto? Przyjaciel. Zwykłam była nazywać go przyjacielem. Kim był naprawdę? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Od zawsze chciałam, by był kimś więcej. Istotnie, był. Niestety, tylko dla mnie. Samotne noce dawały mi się we znaki. Ciężko było mi myśleć o czymkolwiek innym. Nigdy nie będzie dane mi pocałować go przed snem, przytulić z czułością, gdy podejdzie smutny. Nie będę miała okazji wpleć swych palców w jego piękne, pachnące czarne włosy. Bałam się, że pewnego dnia mógłby dowiedzieć się o tym, że go... kocham. To brzmi tak naiwnie. Od zawsze uważałam się za kogoś, kto nie jest wart niczyjej miłości. Nigdy tej miłości od nikogo nie wymagałam, aż do teraz. Odczuwam głód, spowodowany brakiem zaufania innych do mnie. Nie pomyśl, proszę, że byłam nieakceptowana. Przeciwnie. Czułam sie lubiana oraz szanowana. Nikomu nigdy starałam się nie przeszkadzać, starałam się być miła, uprzejma, wyrozumiała. W zamian dostawałam to samo. Miałam garść przyjaciół, masę znajomych. Lena, Harry, Louis oraz on, najcudowniejszy, najwrażliwszy chłopiec, o jakim słyszał świat. Oni byli ze mną zawsze. Im zawdzięczam najwięcej. On - Zayn, tak miał na imię. To z nim byłam najbliżej. On zawsze pocieszał mnie, gdy byłam smutna. Znał mnie na pamięć, jak nikt rozumiał mnie, moje problemy. Wiedział o wszystkim, lecz nie mógł wiedzieć o jednym. Nigdy się nie dowie, nie chcę, by mnie odtrącił. Może to nie nam pisana jest taka miłość, aż po życia kres. Otworzyłam drzwi do domu swoim kluczem, weszłam, bez słowa kierując się wprost do mojego pokoju. Nie widziałam nigdzie rodziców, nie miałam więc wyrzutów sumienia, że nie przywitałam się z nimi. Na schodach poczułam wibracje w kieszeni. Niepostrzeżenie uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy usłyszałam głos Zayn'a.
-Hej, słońce. - Czułam, że się czerwienię. To było tak przyjemne, choć przez chwilę czuć się jego całym światem. -Hej. - Rzekłam przeciągle. -Słuchaj...- Jego głos nagle jakby posmutniał? - Nie miałabyś nic przeciwko, gdybym wpadł? -Mówisz, jakbyś znał mnie dopiero od wczoraj. Przecież wiesz, że możesz przychodzić zawsze, kiedy masz na to ochotę.
-Kocham cię, kobieto. Będę za 10 minut. Wezmę trochę prowiantu. -Roześmiał się pogodnie. -Też cię kocham, wpadaj.
Rozłączyłam się. Wbiegłam na górę, chcąc zmienić ubrania z poplamionych spodni na wygodne, niebieskie dżinsy, które podwinęłam i szeroką, szarą koszulkę, której materiał tak bardzo uwielbiałam. Rozczesałam swe długie włosy, upinając je w kucyka, następnie użyłam swoich ulubionych perfum. Zdziwiłam się, że w domu jest tak cicho, nigdy tak nie było. Puszczając tę myśl w niepamięć, pędem zbiegłam na dół, by zobaczyć, czym mogę uraczyć głodomora. Jeszcze nawet nie przekraczając progu kuchni dostrzegłam kartkę na masywnym, białym stole. "Kochanie, przepraszamy, że tak bez uprzedzenia, ale nie było cię cały dzień w domu, a telefon miałaś chyba poza siecią. Jedziemy do babci, poczuła się trochę gorzej. Lekarze mówią, że to nic poważnego. Wracamy za dwa dni. Jedzenia masz wystarczająco dużo, a jeśli potrzebowałabyś pieniędzy są w szufladzie twojego biurka. W razie kłopotów, dzwoń. Kochamy cię.".  Zmartwiła mnie trochę wiadomość o babci, ale mam nadzieję, że z tego wyjdzie. Starałam się ochłonąć, w końcu zaraz przyjdzie Zayn. Otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu czegoś smacznego, i tuczącego, oczywiście. Po chwili wyjęłam z niej czekoladowe ciasto, które upiekłam wczoraj i rzeczy potrzebne do zrobienia hamburgerów, kładąc je na stole. Zajrzałam jeszcze do szafek i znalazłam chipsy Mike'a, mojego brata. Hm, chyba "nie będą mu potrzebne". Odwdzięczam się za ostatnie ciastka. Przesypałam je do dużej miski, sięgając jeszcze po sok pomarańczowy i dwie szklanki. Przyniosłam laptopa i zdążyłam tylko położyć go na fotelu, bo usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Podeszłam do nich, by po chwili móc ujrzeć obładowanego siatkami z zakupami Zayn'a. -Wiesz, mam dzwonek do drzwi. - Uśmiechnęłam się promieniście i jednym gestem zaprosiłam chłopaka do środka. Ten tylko roześmiał się, postawił siatki na moim blacie kuchennym, potem już tulił się do mnie, jak do małego dziecka.
-Nie będę przeszkadzał twoim rodzicom? - Jedyną osobą, której możesz przeszkadzać w tym domu przez kolejne dwa dni jestem ja. - Rzuciłam w odpowiedzi, powoli próbując wyrwać się z tak szczelnego i przepełnionego...czułością? uścisku chłopaka. -Co się stało?
-Moi rodzice pojechali do babci. Zostaną w Glasgow dwa, trzy dni. Babcia poczuła się gorzej. -Przykro mi. - Odpowiedział po chwili milczenia. Nie chciałam, żeby zamartwiał się dziś mną, czułam, że coś jest nie tak. Uśmiechnęłam się zatem czule, by nie pomyślał, że jest mi przykro. Przenieśliśmy się do pokoju, zabierając wcześniej przygotowane smakołyki. Zayn rozsiadł się na kanapie, usiadłam obok.
-Co oglądamy? Przyznam szczerze, że mam ochotę na coś głupiego. - Roześmiał się perliście, a jego śmiech odbił się przyjemnym echem po ścianach i powrócił do moich uszu, rozlewając się ciepłem na mojej duszy. -Może być.  Zdecydowaliśmy się na "Nietykalnych" i jeszcze wygodniej rozsiedliśmy się na kanapie, obżerając się, a później marudząc, że będziemy grubi. Uwielbiam Zayn'a. Zawsze potrafi mnie rozbawić, nawet, jeśli chodzi o jego mimikę. Po dwugodzinnym wbijaniu tyłka w kanapę włączyłam nasze ulubione piosenki. W pewnej chwili poczułam mocny uścisk Zayn'a. Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Dreszcz przeszedł moje ciało, gdy czułam już nie tylko ręce Zayn'a, lecz jego usta. Ich pełność, fakturę, miękkość. Odwzajemniłam pocałunek.  Nie sądziłam, że kiedyś to się stanie. Cudowne uczucie, gdy czekasz na coś takiego, będąc beznadziejnie zakochana, po dwóch latach to dostajesz. Brzmi  jak historia filmu romantycznego. Mojego własnego filmu. 


I jest! Zayn'a jeszcze nie było. :)
+Do poprzedniej notki został dodany komentarz o Liebster Award przez 'Don't Let Me Go ♥'. Chyba dlatego, że to była ostatnia notka. :) Jak wiecie to nie mój blog, więc nie mam prawa dodawać odpowiedzi na pytania, ani nic w tym stylu: jedyne, co mogę zrobić, to złożyć serdeczne podziękowania i powiedzieć o tym Justynie, która zadecyduje, co zrobić z tą sprawą. :) 
Do następnego! Imagin pojawi się po weekendzie, ponieważ mam teraz konkurs z historii, na który się muszę przygotować. :)

wtorek, 25 lutego 2014

Niall, część 1

Wstałam stanowczo za późno aby zjeść śniadanie przed pójściem do pracy. Wybiegłam z domu, wsiadłam do swojego auta i z piskiem opon ruszyłam. Wbiegłam, dosłownie, pięć minut przed czasem. Mogłam to nazwać moim nowym rekordem. Z uśmiechem na twarzy witałam każdego pracownika i udałam się w kierunku mojego biura. Nie był on pusty, czekała już na mnie szefowa, oparta o moje biurko. O dziwo wydawało mi się, że w dobrym humorze.
-Dzień dobry!
-Witaj Ana. Mam nadzieję, że się wyspałaś, ponieważ mam dla ciebie bardzo dużo pracy.- uśmiech nie schodził jej z twarzy. Widziałam, że jest czymś bardzo podekscytowana.
-Więc, co to za praca?- uśmiechnęłam się sztucznie, naprawdę nie byłam zadowolona z pracy na weekend.
-Musisz przeprowadzić wywiad.- oznajmiła. Oh serio?
-Moja praca między innymi na tym polega.- przygryzłam dolną wargę.
-Ale nie z byle kim. Jak myślisz kto to będzie?
-Bruno Mars? Taylor Swift? Florence Welch?
-Ani razu, nie zgadłaś! Znasz tego bardzo znanego koszykarza, Nialla Horana?- przewróciłam oczami, moja przyjaciółka z którą mieszkam cały czas o nim mówi. Wydaje mi się, że nawet nie lubi tego sportu tylko zwraca uwagę na wygląd chłopaka.
Niall, kiedyś był moich chłopakiem, jeszcze za czasów liceum. Potem nasze drogi się rozeszły.
-Sądzę, że inni lepiej sobie poradzą!
-O nie, nie. Ty idziesz i koniec.- kiedy zakończyła swoją wypowiedź wyszła z mojego miejsca pracy.
Usiadłam przy biurku. Włączyłam pocztę i sprawdzałam nowe wiadomości.
Otworzyłam najnowszą: „Spotkanie z nim jutro o 16. Powodzenia”
-Świetnie.-powiedziałam na głos. Wydaje mi się, że nie będzie to najprostszy wywiad do przeprowadzenia.
~*~
 Wstałam bardzo szybko, ponieważ postanowiłam przygotować pytania do wywiadu rano. Lana była zdziwiona, gdy zobaczyła mnie w kuchni o 8 rano. To ona zawsze wstawała najszybciej. Wytłumaczyłam jej, gdzie dzisiaj idę i z kim będę przeprowadzała wywiad.
-No co ty?!- krzyknęła mi prosto do ucha, gdy powiedziałam jej o wszystkim.
-Kiedy się z nim spotykasz?!- zadała kolejne pytanie.
-Dzisiaj o 16, więc teraz mi nie przeszkadzaj tylko daj mi pisać. Kompletnie nie wiem o co mam się go zapytać.- zaczęłam o nim  myśleć i o czasach kiedy byliśmy jeszcze w liceum.
Pamiętam dzień kiedy pierwszy raz go poznałam. To było na meczu koszykówki. Krzyczałam najgłośniej ze wszystkich wymachując flagą ameryki, on siedział obok mnie i się śmiał. Zakochałam się w nim, gdy tylko na niego popatrzyłam. Z jednej strony chciałabym go zobaczyć, ale z drugiej trochę się boje. Tak właściwie to ja z nim zerwałam.
- Ana, jeśli chcesz zdążyć musisz iść się zbierać. Z tego co przypadkowo zauważyłam to musisz jechać aż na drugą stronę miasta.
- Dobra, już!- szybko wstałam z kanapy, spakowałam swoje notatki. Pobiegłam na górę i szybko się przebrałam w ubrania, które wcześniej przygotowałam.
- Powiedzenia. – powiedziała Lana na pożegnanie. Miałam tylko nadzieje, żeby wszystko poszło zgodnie z planem.
Jechałam naprawdę szybko. Zdążyłam na równą 16.
-Anastazja?- zapytał jakiś głos za mną.
-Ohh…Cześć!- przywitałam się ze starą znajomą.
-Co cię tutaj sprowadza?- zapytała Selena.
-Mam przeprowadzić wywiad z Niallem Horanem.- dziewczyna popatrzyła na mnie zszokowana. Zaprowadziła mnie prosto do niego. Powiedziała też, że będę musiała chwilę poczekać, ponieważ jego trening trochę się przydłużył.
-Niall, grałeś dzisiaj świetnie.-krzyknął jakiś mulat do Horana.
-Przecież ja zawsze gram świetnie.- *ale skromny* pomyślałam i zapisałam to do małego zeszyciku. Tak na wszelki wypadek. Wstałam z plastikowego krzesła i czekałam aż chłopak podejdzie bliżej.
-A pani do kogo?- zapytał ten sam chłopak, który przed chwilą rozmawiał z Niallem.
-Jestem dziennikarką. Od 15 minut powinnam przeprowadzać wywiad z panem Horanem.- uśmiechnął się do mnie i mrugną okiem. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w kierunku korytarza. Postanowiłam na niego tam zaczekać.
-Leci na ciebie.- czarnowłosy powiedział te słowa do Nialla. Prychnęłam cicho. Kochałam go jak byłam w liceum. Chociaż nie wiem, czy mogłam nazwać to miłością. Zauroczenie, tak to dobre pojęcie. 
-Będę za 10 minut. Zaczekaj!- mrugnął do mnie okiem. Popatrzyłam się na niego jak na idiotę. Co on sobie w ogóle myślał? Wydaje mi się, że chyba mnie poznał. Trochę dziwnie się zachowywał. Nagle mój telefon zaczął grać instrumentalną wersje piosenki Slow Down. Od razu wiedziałam kto do mnie dzwoni. 
-No cześć skarbie, co tam u ciebie?- to był mój chłopak, Drew. 
-Właśnie stoję i czekam! Muszę przeprowadzić wywiad. Tęsknie.- uświadomiłam sobie, że ktoś mnie obserwuje. Niall stał dwa metry za mną i przyglądał mi się...
-Muszę kończyć. Kocham cię!
-Ja ciebie też.-odpowiedział i rozłączyłam się.
-Gotowy?- zapytałam 
-Jak najbardziej.- chłopak zaprowadził mnie do małej przytulnej kawiarni na drugiej stronie ulicy. Zamówiłam latte i zaczęłam zadawać pytania. 
-Jest pan gejem?- zapytał znienacka. Bardzo osobiste, nie powinnam, ale od lat nie był widywany z żadną dziewczyną.
-Nie jestem, panno...- i właśnie uświadomiłam sobie, że znał tylko moje imię.
-Ronan.- szepnęłam
-Anastazja Ronan? Czasem się nie znamy?- zapytał zdziwiony.
-Nie, wydaje się panu. To tyle, dziękuje za poświęcony czas.- spanikowałam, chciałam jak najszybciej stąd uciec.
-To ja dziękuje, mam nadzieje, że jeszcze kiedyś się spotkamy.- uśmiechnęłam się, uścisnęłam jego dłoń i jak najszybciej wybiegłam z kawiarni prosto na parking koło hali, gdzie wcześniej zostawiłam auto. 

Wpadłam do mieszkania jak szalona. Lana stała przy kuchence i coś gotowała. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 11:25. Nie zastanawiałam się, dlaczego ona nie jest w pracy.
-Jak wywiad? - zapytała, miałam ochotę przywalić jej czymś w głowę za to pytanie.
-Wspaniale. Nie pamięta kim jestem!- na twarzy mojej przyjaciółki malowało się zdziwienie.
-To dobrze, czy źle?
-Bardzo dobrze, tylko boje się, że się zorientuje, ponieważ mam jutro jeszcze raz tam pójść i obserwować go do końca treningu. Moja szefowa tak załatwiła.
-No to współczuje.- stwierdziła.
-Będziesz chciała obiad, będzie za godzinę?- dodała
-Nie, muszę teraz jechać do pracy i przekazać wywiad. Później mam zamiar pojechać na długie zakupy.
-Ana, zabierz mnie ze sobą! Ja też chce na zakupy.- Lana wołała jak małe dziecko.
-To szybko, ja jeszcze skoczę się przebrać i chyba ty też.-wskazałam na jej bluzkę upapraną sosem do spaghetti.
-No co ty nie powiesz, Ronan.- odgryzła się
-Proszę tylko nie po nazwisku.- wybiegłam z kuchni prosto do swojego pokoju.
Otworzyłam swoją olbrzymią szafę, zmieniłam ubrania na bardziej wygodniejsze i pobiegłam na dół.
-Lana, jesteś gotowa?
-Tak!- czyściutka blondyna przybiegła ze swojego pokoju.
Kiedy wyszłyśmy z mieszkania, ja zamknęłam je na klucz i zeszłyśmy schodami na dół.
-Ana, mogę prowadzić?
-Masz gorączkę?- prychnęłam i wsiadłam do auta od strony kierowcy.
-Dlaczego nie mogę?
-Chyba nie pamiętasz co ostatnio zrobiłaś z moim autem...- dziewczynka przewróciła oczami. Przekręciłam klucz w stacyjce i już po kilku minutach byłyśmy w drodze do mojego biura.
Dziewczyna włączyła radio, właśnie leciała piosenki Miley Cyrus, szczerze? Uwielbiałam tę piosenkę. 
-Zaczekasz na mnie, czy idziesz ze mną?-zapytałam przyjaciółki.
-Oczywiście, że idę... Nadal pracuje u was ten seksowny recepcjonista?
-On ma na imię Ian i tak pracuje tu nadal.- przewróciłam oczami, gdy zobaczyłam ucieszoną twarz Lany.
Kiedy weszłam wszyscy patrzyli się na mnie dziwnie...może oni patrzyli się na Lane? 
Mniejsza o to... Jak zawsze weszłam do Ellie (Tak ma na imię moja szefowa) bez pukania.
-Ochh, przepraszam!- zrobiłam wielkie oczy, gdy zobaczyłam, że ktoś siedzi naprzeciw niej.
-Nie, Anastazjo! Siadaj. Właśnie rozmawiałam o tobie z Niallem.- jeszcze nigdy nie byłam tak przerażona jak teraz. A co jak, moja "ukochana" szefowa powiedziała, gdzie chodziłam wcześniej do szkoły? Albo skąd pochodzę? Domyśliłby się od razu.
-Nie mogę, przyjaciółka na mnie czeka w recepcji... Przyjechałam tylko przywieść wywiad.- podałam jej szarą teczkę i już cofałam się do wyjścia. 
-Anastazjo, nie poświęcisz mi chociaż chwili?- zapytał tym razem Niall.
-Jutro się zobaczymy. Mam patrzeć się jak grasz.- chłopak otworzył szeroko oczy.
-W takim razie nie mogę się doczekać. -uśmiechnęłam się sztucznie i wyszłam. 
Jak najszybciej oddaliłam się od nich. Nie chciałam patrzeć na jego uśmiech. Wszystko przypominało mi stare czasy, do których nie chciałam wracać.
-Boże, Ana. Ale jesteś blada! Wszystko w porządku?- zapytała. 
-On tam był, jest!- wyszeptałam
-Kto, skarbie?
-Niall, ja tak bardzo nie chce o nim pamięć.- przytuliłam się do niej.
-Dlaczego nie chcesz o mnie pamięć? Anastazjo?
-Ja...


~*~
Cześć wszystkim. Pierwsza część opowiadania o Niallu. Mam nadzieje, że się spodoba.
2 część dodam w piątek po lekcjach lub w sobotę, jeszcze zobaczę. 
Serdecznie pozdrawiam anonima z poprzedniej notki. xoxo