środa, 22 maja 2013

Liam #1

Hej, wiem że dawno mnie nie było, przepraszam, ale miałam mały... urlopik ? :3 Powracam do was z nowym imaginem o Liasiu, więc hope u enjoy! I niedługo pojawi się nowa adminka na blogu :) Ale o tym w innym poście :D

---------------------------------------------------------------------------------
Po raz kolejny spojrzałam na zegarek i ze zdenerwowania westchnęłam. Mój ukochany miał wrócić już ponad dwie godziny temu z sześcio-miesięcznej trasy. W końcu postanowiłam zadzwonić do Zayn'a, ponieważ Liam nie odbierał telefonu. Podeszłam do kuchennego blatu i wybrałam odpowiedni numer we wcześniej wyciągniętej z kieszeni komórce.
-Halo?- Usłyszałam radosny głos mojego przyjaciela.
-Cześć, Zayn. Czy coś się stało? Ciągle jesteście w samolocie?- wesoły ton chłopaka trochę mnie zrelaksował i powiedziałam to już spokojniejszym tonem mając nadzieję, że Liam jest u niego.
-Yyy... (t.i.), wróciliśmy już jakieś dwie godziny temu.  Żartujesz sobie, czy co? - Zamarłam. To chyba on sobie ze mnie żartuje!
-Jak to? Liam'a tu nie ma, nie przyszedł! Możesz mi powiedzieć, gdzie on jest?! - ze zdenerwowania pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
-Miał wrócić prosto do domu. Poczekaj, zaraz tam będę. - Poczułam, że momentalnie się zdenerwował.
-Szybko.- rozłączyłam się po czym położyłam się na kanapie i po raz setny wybrałam numer Liam'a, oczekując, że może tym razem odbierze...

*Pół godziny później*

Usłyszałam, że ktoś mocno puka do drzwi. Mając niemal stuprocentową pewność, że to Zayn, zerwałam się z sofy i pobiegłam w stronę wejścia. Po otworzeniu drzwi byłam kompletnie zszokowana i zdenerwowana jednocześnie - w drzwiach stał nie kto inny, jak mój były chłopak - Justin Bieber*.
-Co ty tu robisz? - wyjąkałam i się przestraszyłam, wiedząc, jaki jest. Był niebezpieczny. 
Chłopak uśmiechnął się łobuzersko. Tak dobrze znałam tą minę.
-Mogę wejść? Przyszedłem do Liam'a, nie matrw się, kotku, nie do ciebie.
-Nie mów tak na mnie. A Liam'a nie ma teraz w domu, sorry. -Wysyczałam i już chciałam zamknąć drzwi, ale Jus podstawił nogę tak, aby się nie zatrzasnęły.
-W takim razie gdzie jest nasz kochany Payne?- Znów ten głupi uśmiech. Argh.
-Nie twoja sprawa, Bieber, spadaj stąd. 
Od razu pożałowałam słów, które pod wpływem zdenerwowania same wypłynęły z moich ust. Znałam go za dobrze, więc wiedziałam, że się na mnie wkurzył.
Brutalnie wszedł do środka ściskając moje nadgarstki i przypił mnie mocno do ściany. Stał do mnie twarzą w twarz na niebezpiecznie bliską odległość.
-Właśnie że moja sprawa, suko. Obiecał mi coś, a ja nie lubię jak ktoś nie dotrzymuje mi danego słowa. Szczególnie on. Więc wracam tu za 24 godziny tutaj, dokładnie tutaj. Jak go nie będzie...-ujął mój podbródek i spojrzał głęboko w moje oczy- komuś może stać się krzywda... - po czym puścił mnie i jak gdyby nigdy nic wyszedł z domu.
-Do zobaczenia za dobę, skarbie. - Wrzasnął przekraczając próg mojego domu. Naszego domu.
Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do środka. Było ciemno, więc nie wiedziałam kto to jest, ale bojąc się że to znowu on, uderzyłam go prosto w czułe miejsce, ale po chwili pożałowałam swojego czynu, bo zapaliłam światło i przed moimi oczami ukazał się nie kto inny jak Zayn.
-Ku*wa, za co to?!- pisnął. Szybko do niego podeszłam i złapałam go opiekuńczo za ramię.
-Przepraszam !!! Wszystko OK? Myślałam, że to znowu on.
-Kto, Bieber? 
-Skąd....
-Widziałem, jak wychodził z domu.Co się stało? Zrobił ci coś? 
-Nie... To znaczy tak. No bo...to było dziwne i zarazem straszne. - wymamrotałam. Co Bieber miał na myśli mówiąc, że komuś może się stać krzywda? Do głowy cisnęło mi się wiele pytań.
Zayn objął mnie w pasie i zaprowadził mnie do salonu, wiedząc, że to zdarzenie wymaga dużego zastanowienia ...
Podczas tłumaczenia o całym wydarzeniu Zayn'owi, miałam ciarki na plecach. Słuchał mnie uważnie i widziałam na jego twarzy niepewność  i niezrozumienie. Gdy już skończyłam, cicho spytałam :
-Zayn gdzie jest Liam? Martwię się o niego. Nie odbiera telefonu, nikt nie wie gdzie jest.
-A pytałaś resztę chłopaków?- po tym pytaniu zrodziło się we mnie uczucie nadziei.
-Boże, zapomniałam. Zupełnie wyleciało mi z głowy...- Szybko sięgnęłam po telefon i dzwoniłam kolejno do chłopaków. Harry- nic, Niall- nic.... U nich go nie ma. Został jeszcze Louis. Bardzo już zdenerwowana wybrałam jego numer i przyłożyłam komórkę do ucha. Po dwóch sygnałach usłyszałam jego głos.
-(t.i.) ? Miałem do ciebie właśnie zadzwonić. - Jego głos wydawał się być opanowany i spokojny.
-Louis, proszę, powiedz, że Liam jest u ciebie !
-...
-...
-Właśnie przyszedł.
Na te słowa głęboko odetchnęłam z ulgą. Ale dlaczego właśnie Liam był u niego?
-Co on tam wyprawia? Wiesz, jak ja się martwię! Nie odbiera telefonów, chłopaki niczego nie wiedzą i jest Bóg wie gdzie...
-(t.i.), spokojnie, słońce. Zaraz przyjedzie do domu i ci wszystko wytłumaczy. Zaraz tam będzie, obiecuję. Jest u ciebie Zayn?
-Tak, siedzi obok.
-Powiedz mu, żeby do mnie przyjechał.
-Ok .Narazie.
-Cześć.

*dziesięć minut później*
Zayn już poszedł, a ja usłyszałam warkot silnika na podjeździe. Padał ulewny deszcz, ale zignorowałam to. Jak najszybciej wybiegłam z domu i poiegłam do mojego chłopaka. Wysiadł szybko z samochodu i rzuciliśmy się na siebie. Zakręcił mnie wokój jego własnej osi.
-Tak bardzo tęskniłem. - szepnął mi do ucha i wtulił się we mnie jeszcze bardziej, no, o ile to w ogóle możliwe.
-Ale muszę ci coś powiedzieć.
-To nie ważne. Ważne, że jesteś. Tak się martwiłam.- szepnęłam.Złączył nasze wargi w subtelnym pocałunku, który chyba trwał znacznie dłużej niż oboje początkowo zamierzaliśmy. Nasze języki z determinacją walczyły o dominację, badając kolejne centymetry ust i muskając siebie nawzajem, a zęby przypadkowo ocierały się o siebie. I chociaż to był środek nocy, nie wyobrażałam sobie momentu, w którym miałabym przestać.
-Właśnie ważne, skarbie. Bardzo ważne.
Spojrzałam na niego z pod moich czarnych rzęs i wyczekiwałam na jego wypowiedź. Byliśmy cali mokrzy od ulewnego deszczu ciągle spadającego z nieba. Krople wody całkowicie zniszczyły mu fryzurę, dlatego pojedyncze kosmyki włosów opadały na jego poważną już twarz. Zauważyłam w jego pięknych tęczówkach niemal całą jego duszę, tak barwną za dnia i tak opiekuńczą nocą. 
-Nie mogę tego dłużej ukrywać, kotku. Zawsze i wszędzie muszę być z tobą szczery. Wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim, może i jest mam dużo fanek, są one jak miliony gwiazd na niebie, ale ty dobrze wiesz, że jesteś tą najjaśniejszą. I zrobię dla ciebie wszystko, z wyjątkiem jednego ...Nigdy cię nie opuszczę.
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach ze wzruszenia. To było takie piękne. Uśmiechnęłam się delikatnie, zachęcając go do dalszej wypowiedzi, ponieważ wiedziałam, że to nie koniec. Mimo, iż słowa te były takie piękne i szczere, to oczekiwałam najgorszego... Ale tego, co powiedział, nikt by się nie spodziewał, nawet ja. 
-Zabiłem człowieka...

czwartek, 2 maja 2013

Harry #2 (zakończenie)

*MUZYKA*

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przecież tyle razy widziałam Harre'go na okładkach gazet różnych plotkarskich artykułów, i nie rozpoznałam go. Jak mogłam, pomyślałam. Najwyraźniej mnie rozpoznał, nie zapomniał o mnie. A szczerze mówiąc, kompletnie wymazał mi się z pamięci, gdy nagle po tylu latach spotkałam go tutaj, na plaży, w L.A. To było trochę szokujące. Pewnie nie rozumiecie, o co chodzi? Otóż, może wam wszystko wytłumaczę.
Zapoznałam się z Harrym dokładnie tutaj, na tej plaży, gdy mieliśmy zaledwie 5 lat. Były to wakacje, w lipcu. Nasze mamy zaprzyjaźniły się, co spowodowało, że często spotykaliśmy się na mieście, na grillu bądź na porannej kawie o wschodzie słońca. Mocno przywiązałam się do Harre'go, ponieważ widywaliśmy się codziennie. Szczerze? Pokochałam go, wiem, że miałam tylko 5 lat, ale moje uczucia były silne w stosunku do niego, a z każdym spotkaniem się nasilało. Czułam to ciepło, gdy był przy mnie, gdy lepiliśmy razem zamki z piasku, chodziliśmy na nasze ulubione śmietankowe lody, zasypialiśmy w sypialniach mojej  mamy podczas gdy nasze rodzicielki rozmawiały przy winie i świecach. Teraz wydaję wam się, że to trochę dziwne, ale tak było. Gdy teraz spojrzałam w jego oczy, przypomniała mi się scena z owych wakacji, gdy dzień przed wyjazdem poszliśmy na spacer (o dziwo nasze mamy puściły pięcio-latków same na plażę) . Było to na czas zachodu słońca.

-(T.I.), a dlaczego musimy się lozstawać? Przecies tak dobse nam tutaj, i nasze mamusie tes się lubią, plawda? - Powiedział mały, słodki pięciolatek o delikatnie opadających na policzki loczkach. Był taki smutny, jego zwykle roześmiane oczy przepełnione były łzami i żalem .
-Nase mamusie powiedziały, że to były tylko takie wakacje i musimy wracać do domku.-  Szepnęła niska, malutka dziewczynka. Splotła ich małe rączki ze sobą. Zachód się zaczynał, dla dzieci było to niesamowite i jakże piękne zjawisko. Przypucnęli na szarym, twardym kamieniu nie puszczając swoich rączek. W ich oczach można było wyczuć strach, który był skutkiem tego, iż dzieci myślały, że już nigdy się nie zobaczą. Nigdy nie spojrzą w swoje radosne oczka i nie powiedzą, jak bardzo się lubią. Nigdy.
-Wies co, (T.I.)? Wies, że cię kocham? - Szepnął mały Harry. Dziewczynka była zaskoczona wypowiedzią chłopca, ale było to miłe zaskoczenie. Dzieci momentalnie przytuliły się do siebie, a dziewczynce poleciało kilka łez z oczu.
-Ja tes cię kocham, Haly. Już zawszę będę cię kochać, wies? Jus zawse będziemy psyjaciółmi, nawet jeśli nigdy cię nie zobaczę. Ale wies, że nie mosemy się poddać? Że musimy utsymywać kontakt? Mas, mam coś dla ciebie, żebyś zawsze o mnie pamiętał. - Dziewczynka wyjęła z kieszonki swojej sukienki mały, srebrny łańsuszek z napisem "Love". - Ja mam taki sam, tylko ja mam napisane "Folewel". Wies co to znacy lof folewel? Że zawse bedę cię kochała, Haly. Mamusia mi to powiedziała. 
-Dziękuje, (T.I.). Kocham cię. I zawse będę. No bo psecies Lof Folewel, plawda? - szepnął chłopczyk.
-Lof Folewel.
Po raz ostatni dzieci uścisnęły się, a potem już nigdy się nie spotkały. 

Na samo wspomnienie łza poleciała mi po policzku. Spojrzałam w oczy Harre'go. Takie same, jak z przed 17 lat, może trochę bardziej szare.
-(T.I.)? To, to na prawdę ty? - Harry momentalnie podszedł do mnie i przytulił z całej siły. Zaczęłam płakać.
-Boże, Harry. To na prawdę ty. Nigdy nie przestałam cię kochać.
-Love Forever? - chłopak lekko się ode mnie odsunął i pocałował mnie delikatnie w usta.
-Love Forever.
Nagle poczułam, jak ktoś mnie unosi. To nie był Harry, tylko Lou, Niall Liam i Zayn. Zaczęli nas nieść w kierunku morza. Śmiałam się i wrzeszczałam m.in. Puszczać!! Zabije was!!! itp. itd.
-Daj mi buzi, rybko złota, mam na twoim punkcie kota !!! -Zaczął się wydzierać blondaś, a ja śmiałam się oraz bardziej. W końcu to się stało - wrzucili nas do wody. Ale to nie przeszkodziło Harremu skraść mi w wodzie jeszcze jednego buziaka .

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak, podoba się wam? Bo mnie osobiście trochę smutno było pisząc o tych dzieciach.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)