piątek, 31 stycznia 2014

Liam #4

Delikatnie postawiłam stopę na chropowatej powierzchni chodnika, obrzuciwszy spojrzeniem wysoki budynek majaczący mi przed oczami w letnim, sierpniowym słońcu. Wysokie kolumny podtrzymywały ciężki, masywny daszek, rzucający wątły cień na skrawek kostki znajdujący się pod nim.  Zamknęłam cicho drzwi samochodu taty. Znowu skierowałam swoje spojrzenie na budynek szkoły. Niepewnym krokiem ruszyłam w kierunku ogromnych, przeszklonych drzwi. Pchnęłam je zdecydowanie, by po chwili sromotnie tego pożałować. Szkoła nie należała do miejsc, w których czułam się komfortowo. Wszystkie spojrzenia zdawały się przewiercać całe moje ciało. A może to tylko moja wyobraźnia? Zawsze miałam skłonności do wyolbrzymiania problemów, ale jedno wiedziałam na pewno: nie lubiłam być w centrum uwagi. Prześlizgałam się pomiędzy ludźmi, torując sobie drogę cichym "przepraszam", szeptanym w stronę przechodniów. Z trudem przedostałam się do mniej zaludnionej części korytarza - na sam jego koniec, tuż przy sali chóralnej. Opadłam na podłogę, ocierając się plecami o śliską ścianę pomalowaną na stonowany beż. Chwyciłam pasek swojej torby i odpięłam zamek. Zanurzyłam w niej rękę, przeszukując jej czeluści. Opuszkami palców odszukałam grubą książkę. Chwyciłam i zdecydowanym ruchem wyjęłam ją. Odłożyłam torbę i zajęłam się tomiszczem, zalęgającym teraz na moich udach. Przewertowałam delikatnie strony, w poszukiwaniu zakładki. Zatrzymałam się na stronie siedemdziesiątej czwartej, kiedy usłyszałam nad sobą miękki głos pani McVen. Podniosłam głowę, obdarzając ją miłym, zupełnie szczerym uśmiechem.
-[t.i], sprawdź proszę, czy wszystkie klasy są zamknięte, dobrze? - Zapytała, a jej uśmiech, który nigdy nie schodził z twarzy, z której tym razem również jej nie opuścił. To było podobne do pani McVen. Można byłoby powiedzieć o niej wiele dobrych rzeczy, ale zawsze zrzucała swe obowiązki na podwładnych. Tym razem padło na mnie. Podniosłam się do pozycji stojącej. Rzuciłam krótkie "mhm" w jej stronę i chwyciłam pęk kluczy, który podała mi, wyciągając rękę w moim kierunku. Przeszłam korytarzem do sali usytuowanej w samym jego rogu - klasa biologiczna. Chwyciłam klamkę. Nie ustąpiła. Kolejna klasa również okazała się być zakluczona. Chwyciłam kolejny uchwyt. Drzwi pomieszczenia uchyliły się nieznacznie. Spojrzałam na nie bacznie - sala chóralna. Wejrzałam ciekawe wgłęb klasy. Osoba siedząca na skaju wysokiego podwyższenia chyba mnie nie dostrzegła. W ręku trzymała gitarę, delikatnie muskając palcami jej struny, zupełnie, jakby to były płatki róż. Rozpoznałam w niej Ian'a Tyler'a. Co on tu robi? Chłopak jest jednym z członków "paczki" Liama. Zanim wejrzałam do klasy, spodziewałam się tu zobaczyć każdego, ale nie jego, ani jego kolegów. Liam'a także. Stałam zbita z tropu, kurczowo trzymając się drzwi, jakby to one miały mi wyjaśnić, to teraz zrobić. Odchrząknęłam lekko, ale ten mały gest wystarczył, by zwrócić na siebie uwagę chłopaka.
-Eee...pani McVen kazała mi sprawdzić, czy klasy są zamknięte i... - urwałam, by spojrzeć na chłopaka, który przewiercał mnie spojrzeniem swych zielonych tęczówek. Nic nie odpowiedział.
-Jeśli chcesz, możesz zostać, zamknę później. - Rzuciłam, robiąc krok w tył i chcąc zamknąć przed sobą drzwi, gdy nagle usłyszałam jego głos, dość donośny i z nutą tajemniczości, ukrytej u jego podstawy, tam, w jego głowie. Podniosłam wzrok, słysząc jego słowa.
-Liam ma szczęście. - Odparł enigmatycznie. Nie wiedziałam, jak miałam na to zareagować.
-To znaczy? Przekroczyłam zdecydowanie próg, wciąż jednak nie zamykając za sobą drewnianej płyty.
-Oj, nie zrozumiesz, otarł się o wizytę w szpitalu. - Przepraszam, co?
-C-co? - Wydusiłam siebie, wlepiając swój wzrok w kurtynę przewieszoną za plecami Ian'a.
-Nie zrozumiesz. Wyjdź już, zamkniesz później. - Rzucił chłodno, powracając wzrokiem na idealnie wyprofilowany kształt gitary, którą trzymał w ręku. Poczułam, jakby moje nogi nagle ważyły tysiąc kilo, a podniesienie ich gwarantowało rychły upadek na chłodną posadzkę. Przezwyciężyłam to uczucie, czując, jak moja głowa pulsuje od nawału informacji. Oparłam się o drzwi, próbując unormować swój oddech i uporządkować myśli. Ścisnęłam dłoń w pięść, uderzając ją delikatnie w drewno.  Właściwie, nie wiem, dlaczego tak się tym przejmowałam. Może dlatego, że Liam naprawdę nie był mi obojętny. Przybrałam znudzony wyraz twarzy, co oczywiście mi nie wyszło i przeszłam korytarzem, naciskając wszystkie klamki. Usiadłam w tym samym miejscu, które zajęłam wcześniej, wyczekując dzwonka, mając nikłą nadzieję nie napotkać żadnego chłopca z paczki Liam'a. Otworzyłam książkę, łudząc się, że chociaż ona wyrwie mnie z przerażającego świata moich myśli.
~*~

Wciąż nie wiedziałam, po co tu przyszłam. Łudziłam się chyba, że siedzenie w ciszy w miejscu, wyjętym rodem z horroru, coś mi pomoże.  Obrzuciłam spojrzeniem otoczenie, w którym, jeszcze kilka dni temu,  za żadne skarby nie chciałabym się znaleźć. Sceneria niczym nie różniła się od mojej ostatniej wizyty. Mrok, wysokie, zroszone trawy, muskające z namiętnością fakturę moich spodni, rosłe drzewa, których korony wciąż tańczyły pod wpływem chłodnego, listopadowego wietru. Jedynej rzeczy, której mi brakowało, to Liam idący ze mną krok w krok. Trudno było mi to przyznać, ale nie wiedziałam, jak poradzić sobie z moimi myślami. Odszukałam w ciemności wyłożoną ostro zakończonymi kamieniami ścieżkę.  Przeszłam nią na sam szczyt wzgórza. Z miejsca, w którym się znajdowałam mogłam dostrzec jedynie drzewo i kilka krzewów, zarastających wejście na sam szczyt. Poczułam, jak kamienie delektują się smakiem mojej podeszwy, gdy ostrożnie stawiałam na  nich swoją stopę. Przecisnęłam się pomiędzy zroszonymi krzakami, w miejscu, w którym, jak pamiętałam, można się przedostać do drzewa. Podeszłam do niego wolno, opierając się o jego pień. Westchnęłam głośno, kiedy moje ciało nagle oblał dreszcz.
-Nie powinnaś była przychodzić tu sama. - Odparł głos, którego właściciel, jak myślę, stał po drugiej stronie drzewa.
-Liam? - Zapytałam z nadzieją w głosie. Przełknęłam głośno ślinę, będąc zbyt sparaliżowana, by wykonać jakikolwiek inny ruch.
-Oczywiście, że ja. Nikt inny poza mną nie odwiedza tego miejsca. No i....tobą. - Jego szczupła sylwetka wyłoniła się zza pnia, jak się mogłam domyśleć, lustrowała mnie teraz wzrokiem. Podał mi rękę i podniósł tak, że teraz moja twarz była na wysokości jego.  Na głowę zaciągnięty miał kaptur i z trudem zweryfikowałam jego wyraz twarzy. Nikły uśmiech zagościł na jego twarzy, kiedy mu się przyglądałam. Speszyłam się i spuściłam wzrok, doszukując się czegoś w jego zamku od bluzy.
-Stęskniłem się, wiesz? - Jego ręce chwyciły materiał mojego płaszcza, bym ułamki sekund później mogła domyśleć się, co chce zrobić. Uniósł mnie, plecami wyczułam szorstką korę drzewa. Ręce oparł na moich udach, delikatnie przesuwając je w górę mojego ciała. Poczułam, że na moją twarz wstępuje rumieniec, znaczący sie gorącem na moich policzkach. Poczułam, jak opiekuńczość Liama przyjemnie ogarnia moje zmysły. Przysunął się nieznacznie i złożył ciepły pocałunek na moich ustach. Wyczułam swoimi wargami dwa małe rozcięcia, co od razu uprzytomniło mi, na jaki temat odbyłam dziś rozmowę z jego kolegą. Spojrzałam głęboko w czekoladowe oczy chłopaka.
-Liam, o co chodzi z Ian'em? - Zapytałam go, nie zważając na to, czy uzna mnie za nachalną lub wścibską. Po prostu musiałam wiedzieć.
-Skąd wiesz? - Odparł, a ton jego głosu w jednej chwili przeszedł w agresywny. W tamtej chwili naprawdę się go bałam. Nie ułatwiała mi to też pozycja, w której zastygłam. Chłopak wciąż nie myślał mnie postawić na ziemi.
-Nieważne, Liam. Ważne jest to, dlaczego masz ślady pobicia na twarzy. - Jednym, szybkim ruchem, ściągnęłam z jego głowy kaptur. Delikatnie, opuszkami palców, przejechał po linii jego żuchwy. Obrzucił mnie przelotnym spojrzeniem, a ja mogłam zauważyć, jak jego rysy twarzy powoli łagodnieją pod wpływem mojego dotyku. Niesamowite uczucie mieć nad kimś swoistego rodzaju kontrolę. Przekręciłam jego głowę tak, by spojrzał mi prosto w oczy.
-Liam...- Ponagliłam go.
-To jest zwykły sukinsyn, nic niewarte ścierwo. - Rzucił opryskliwym tonem, delikatnie stawiając mnie na ziemi. Wyczułam rosę moczącą moje nogi. Odwrócił się gwałtownie, siadając na trawie i spuszczając swoją głowę na kolana. Podeszłam do niego, nie chcąc dać za wygraną.
-Liam, powiedz mi. - Nalegałam.
-Nie zrozumiesz.
-Liam, jeśli nie wytłumaczysz, to oczywiste, że nie zrozumiem. Pozwól mi zrozumieć.
-Powiedział... - Urwał, patrząc na mnie oczami, w których widziałam złość. - Żebym sie z nim tobą podzielił. Chętnie by cię... - Nie dokończył. Nie musiał. Odwróciłam głowę, wierzchem dłoni dotykając swego czoła. Oddychałam głośno, starając się uporządkować bałagan narastający w mojej głowie. Tego było za dużo. Dużo za dużo.
-Ale, [t.i], zrozum. - Podjął Liam. - Nie jesteś mi obojętna. Czuję się przy tobie sobą, wiem, że nie umiesz jeszcze zaakceptować do końca mojej osoby, ale, proszę, daj mi szansę. - Podniosłam się, kręcąc kółka w pobliżu miejsca, w którym siedziałam. Nagle, obok nie, jak spod ziemi wyrósł Liam, obejmując się w swoim żelaznym uścisku.
-[t.i], pozwól mi.
Nie mówiłam już nic, po prostu wtuliłam się w jego ramiona. Usłyszałam stłumione przez mój materiał płaszcza słowa chłopaka. "Kocham cię"? Czy to właśnie to usłyszałam? Podniosłam głowę.
-Ja ciebie też, Liam.

Ostatnia część Liamka. :) Mam nadzieję, że była ok. Nie wiem, czy nie ma błędów, bo nie sprawdzałam. :) Jak Wam się podoba teledysk do MM? Moim zdaniem jest świetny. <3
Wiecie, jaki jutro dzień? :) Chyba płaczę...
I... jeszcze jedna spawa: przepraszam, za taką chamską reklamę, ale nie chciałby ktoś poczytać mojego fanfica? Dopiero zaczynam i... :) klik. Dziękuję za każdy komentarz i każdą minutę poświęconą na przeczytanie tego, kocham Was. <3

środa, 22 stycznia 2014

Louis

Z dedykacją dla MaDziA. <3

music or music

Wierciłam się na łóżku, od dwóch godzin próbowałam zasnąć. Usiadłam na łóżku i popatrzyłam się na miejsce, gdzie powinieneś właśnie leżeć, ale cię nie było, więc, gdzie teraz jesteś?

"23 grudnia 2008r."
-Dzień Dobry, czy zastałam Louisa?- zapytałam grzecznie. 
-Oczywiście [T.I], jest w swoim pokoju. Idź do niego, ostatnio w ogóle stamtąd nie wychodzi.- chyba tylko ja wiedziałam, co tak na prawdę cię dręczyło i dlaczego nigdzie nie wychodziłeś. Powiedziałeś, że jak powiem o wszystkim twojej mamie to koniec z naszą przyjaźnią, nie chciałam tego wszystkiego zmarnować. Nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo chciałeś to zerwanie z dziewczyną dla siebie. Ale byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nie chciałam tego zniszczyć."

"23 stycznia 2009r."
-Nadal nie zdążyłem ci podziękować za ten prezent urodzinowo-świąteczny. Ta płyta jest świetna, cały czas jej słucham.- chłopak nie mógł przestać gadać. W końcu chwilę się nie widzieliśmy przez święta i nowy rok. Nie mogłam nawet zjawić się na jego imprezie urodzinowej, ponieważ tych świąt nie spędzałam w Doncaster, tylko w Wakefield. Moi rodzice się rozwiedli, ale obiecali mi, że na święta zawsze będziemy razem.
-Nie ma za co Louis. Bardzo się cieszę, że ci się podoba.- uśmiechnęłam się do niego ciepło, a on to odwzajemnił...Uwielbiałam spędzać z nim wolny czas.

"23 luty 2009r."
-Proszę to dla ciebie.-chłopak wręczył mi tuzin czerwonych róż. 
-Z jakiej to okazji?- zapytałam zaciekawiona.
-Po prostu, chciałbym abyś oficjalnie została moją dziewczyną.- chłopak delikatnie przygryzł dolną wargę. Pewnie ze zdenerwowania. Był taki słodki.
-Oczywiście, że zostanę.- pociągnęłam go za koszulkę i delikatnie pocałowałam w usta.
-Jesteś słodki, kiedy się denerwujesz.- szepnęłam mu do ucha.
-Ja wcale się nie denerwowałem. 
-Tak, tak, oczywiście.- zachichotałam, a Lou pocałował mnie w policzek.

Zadajecie sobie pytanie, dlaczego ciągle "23"...Louis uważał, że to jego liczba. Wszystkie najważniejsze momenty jego życia działy się właśnie wtedy.
-Gdzie teraz jesteś? Odpowiedz.- krzyczałam, na cały dom. Postanowiłam wrócić do wspominania.

"23 grudnia 2009r."
Louis właśnie kończył śpiewać mi piosenkę The Fray "Look After You". Kochałam jego głos całym sercem.
-Lou, to było cudowne. Zaśpiewasz mi coś jeszcze kiedyś?- zapytałam z nadzieją.
-Oczywiście, kochanie.- pocałował mnie w czoło.
-Uważam, że powinieneś pójść na casting do xFactor.- wyszeptałam.
-[T.I], mówiłem już, że to nie dla mnie.
-Twoja dziewczyna ma racje.-powiedziała moja młodsza siostra.
-Zamknij się Felicite i idź stąd.- chłopak wskazał na drzwi. Dziewczyny już po chwili tu nie było.
-Jesteś nie kulturalny. Wychodzę.- Lou złapał mnie za rękę, ale ją wyszarpałam, złapałam za swoją torebkę i wyszłam z jego pokoju. Usłyszałam za sobą nawoływanie swojego imienia, ale ja się nie wróciłam.

"23 stycznia 2010r."
-Ten prezent jest za drogi. Nie przyje tego [T.I].
-Przyjmiesz i koniec. Dość, że daje ci prezent dzisiaj, już chyba miesiąc po twoich urodzinach to ty jeszcze nie chcesz tego przyjąć.- postanowiłam mu tym razem podarować złoty zegarek. Długo na niego zbierałam. Nie chciałam go zwracać do sklepu.
-[T.I] i co ja mam teraz z tobą zrobić?
-Nic, tylko ubrać nowy zegarek i się cieszyć razem ze mną.- Lou położył prezent na stole i przyciągnął mnie do siebie. 
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.

"23 kwietnia 2010r."
-Wiesz, [T.I] miałam racje. 
-Z czym?
-Idę na przesłuchanie do xFactor.- ucieszona wskoczyłam mu na ręce.
-Dasz radę, kochanie.
-I kiedy dokładnie będzie?- chłopak wytłumaczył mi wszystko co i jak. Byłam taka szczęśliwa widząc uśmiech na jego twarzy.

Dlaczego teraz nie jestem szczęśliwa? Odpowiedź jest prosta. Po przesłuchaniu, połączeniu pięciu chłopców w jeden zespół zaczęłam się sława. Mimo, że nie wygrali x Factora ludzie bardzo ich pokochali, a my postanowiliśmy się rozstać...

"6 grudnia 2014r." (Teraźniejszość)
Teraz wszystko się zmieniło. Mieszkam w Manchester razem z moją przyjaciółką Hannah.
Nagle wbiegła przyjaciółka, cała zdyszana i spocona.
-Spokojnie, Hannah. Co się stało?
-On tu jest.- wyszeptała jakby ktoś zaraz miał wskoczyć do mojego pokoju.
-Kto?
-Louis! Twoja mama powiedziała mu o tobie i o mnie. Wiesz jaki on jest szybki?
-Nie mów, że przed nim uciekałaś?- zaczęłam chichotać.
-Pfff...chyba nie chcesz się z nim spotkać.
-Nie chce. Przecież wszystko między nami jest zakończone. Nie rozumiem.- popatrzyłam się na nią i znowu zaczęłam się śmiać.
-No co?
-Nadal nie mogę uwierzyć, że przed nim uciekałaś.- znowu zaczęłam chichotać, a Hannah uderzyła mnie otwartą dłonią w ramie.

"1 stycznia 2014r."
-Cześć, moglibyśmy porozmawiać?-pierwszy raz odebrałam telefon od Louisa po tylu latach.
-Cześć, ale o czym chcesz ze mną rozmawiać. Nie mamy już nic ze sobą wspólnego, wszystko zakończyliśmy! Pamiętasz?
-Pamiętam, ale...
-Nie ma żadnych, "ale". Pa Lou.
-To było niemiłe.- powiedziała Hannah.
-Shhh...Moim zdaniem to było ok.- powiedziałam cicho.
-Tylko "ok". Nie poznaje cię, wiesz?- dziewczyna wyszła zdenerwowana z kuchni.
-Ja sama siebie nie poznaje.-wyszeptałam.


Cześć Wam! 
Nie mogłam zdecydować się na jedną piosenkę, więc sami wybierzcie.
Mam nadzieje, że Magdzie się spodoba, bo ten imagin jest w szczególności dla niej. 
Do następnego. 
Pozdrawiam, xoxo.



poniedziałek, 20 stycznia 2014

Liam #3

Hejcia!
Znowu imagina dodaję późno, wiem i cholernie mocno przepraszam. Dlaczego? Jakoś dużo się ostatnio działo i nie miałam bardzo głowy do pisania czegokolwiek. Oj, dużo się działo... Ta część jest jakaś taka... dziwna. Ale mam nadzieję, że chociaż Wam się spodoba. :)
Imagin jest specjalną dedykacją dla Funnywiki i Jadziato, , miłej zabawy, dziewczęta. :) ♥
Składam w Wasze ręce twór mojego mózgu ostatnich trzech dni. :)

pioseneczka :)

Chłodny wiatr kojąco działał na moje mięśnie. Nieprzenikniona ciemność nocy rozjaśniana była jedynie przez księżyc wiszący tuż nad naszymi głowami. Po raz kolejny obrzuciłam przelotnym spojrzeniem otoczenie, w którym się znajdowaliśmy. Wysokie trawy, rosłe drzewo, górowaty teren. Mrok zdawał się zalewać to miejsce, tajemnicza atmosfera wzmożona została nocą, co doskonale czuło się w powietrzu. Wciągnęłam je ze świstem, próbując rozpoznać w nim różne nuty zapachowe. Niewielka ilość polnych kwiatów, charakterystyczny zapach rosy, mięta. Chwila, mięta? Delikatnie poruszyłam głową w geście niezadowolenia, gdy coś pod moimi plecami zaczęło mnie uwierać. Wciąż czułam na sobie gorące spojrzenie chłopaka, które dokładnie skanowało każdy centymetr mojego ciała. Niesamowite, że jednym spojrzeniem, tylko jednym spojrzeniem, potrafił wzbudzać we mnie różne, często bardzo skrajne emocje. Przechodził mnie strach, gdy jego tęczówki przybierały nieco ciemniejszą barwę, niż zazwyczaj, fala przyjemności zalewała moje ciało, gdy na jego ustach pojawiał się uśmiech, znów zaś, gdy patrzył na mnie w ten swój bezczelny sposób, miałam ochotę rzucić się biegiem, żeby znaleźć się jak najdalej od jego osoby. Ułożyłam się wygodniej, uprzednio poprawiając zmięty materiał pod moim ciałem. Westchnęłam głęboko, chcąc w jakiś sposób przerwać ciszę, która stawała się coraz bardziej niezręczna. Liam'owi wydawała się ona jednak nie przeszkadzać, ponieważ wciąż leżał na lewym boku, przeczesując palcami źdźbła trawy, patrząc na mnie w niemym zadowoleniu.
-Po co tu przyszliśmy? - Zapytałam, czując, że zimny wiatr jednak nie był moim sprzymierzeńcem. Okryłam się szczelniej płaszczem, wkładając pośpiesznie zgrabiałe ręce do kieszeni. Chłopak wciąż patrzył na mnie przez chwilę nie zmieniając wyrazu swej twarzy.
-Nie podoba Ci się?
-Nie o to chodzi. Po prostu... - Nie dane było mi dokończyć, gdyż jego poczułam ciepłą dłoń na swojej. Zaciskając delikatnie uścisk, chłopak podniósł mnie do pozycji stojącej, drugą rękę zaś zatopił w czeluściach przyjemnego materiału płaszcza, by po chwili umiejscowić ją na moim biodrze. Poczułam, jakby iskierki przechodzące w miejscach styku jego dłoni z moim ciałem. Przejechał swym palcem wskazującym wzdłuż linii mej talii, przybliżając się do mnie, łaskocząc delikatnie moją szyję swoimi włosami. Poczułam, jak na moją twarz wstępuje rumieniec. Chłopak złożył kilka mokrych pocałunków na mojej szyi, wciąż przyciągając mnie do siebie, jakby bał się, że zaraz ucieknę. Nie. Nie miałam nawet tego w zamiarze. Wiedziałam doskonale, jaką kontrolę nade mną ma Liam, pomimo, iż znamy się tak krótko. Ale nie to sprawiało, że chciałam pozostać w ramionach chłopaka. Może zwyczajnie nie chciałam uciekać? Trudno było mi odpowiedzieć na to pytanie, jedno jednak było dla mnie jasne - coś mnie do niego ciągnęło. Intuicyjnie wyczuwałam, że Liam nie jest mi obojętny. Zacisnęłam palce mocniej we wgłębieniu pośrodku jego pleców, mocno zaciągając się zapachem jego perfum. Po chwili przeciągnęłam swą dłoń, opuszkami wyczuwając każdą kosteczkę jego kręgosłupa i umiejscowiłam ją w jego włosach, przeczesując je palcami. Mruknął delikatnie, zostawiając ciepły podmuch powietrza na mojej szyi. Przeniósł swe pełne usta tuż do mojego ucha, jeszcze mocniej przyciągając mnie do siebie.
-Teraz też Ci się nie podoba? -Wymruczał sprawiając, że przeszedł mnie delikatny dreszcz.
-Trochę mi zimno. - Rzuciłam figlarnie w odpowiedzi.
Poczułam, jak jego klatka wibruje, a z jego ust wydobywa się cichy pomruk zadowolenia.
-Chodź. - Ujął mą dłoń, kierując się wąską, wydeptaną ścieżką w dół wzgórza. Wciąż nie poznałam powodu, dla którego tu przyszliśmy, chyba nawet się nie dowiem. Właśnie taki był Liam. Indywidualista? Być może. Gdy coś sobie zaplanował, za nic w świecie nie można go było od tego odciągnąć.  Spojrzałam pod nogi. Kilka wystających, ostro zakończonych kamieni z namiętnością wrzynało się w moją podeszwę. Gęste trawy okalające ścieżkę, rosą moczyły nogawki moich spodni, założonych pośpiesznie, gdy zapadła szybka decyzja Liama o opuszczeniu mojego pokoju. W oddali słychać było jedynie szum wiatru, który rozwiewał bujne czupryny drzew na wszelkie możliwe strony. Księżyc świecił jasno, a gwiazdy okalające go, próbowały wtórować mu tym samym. Miejsce miało w sobie jakieś urok, pewna tajemniczość, być może ujawniająca się tylko w nocy, objawiała się nieprzyjemnym uczuciem strachu, rozlewającym się dreszczem po całym moim ciele.  Liam instynktownie zacisnął mocniej ścisnął moją dłoń. Szedł wolnym krokiem, wymijając wystające kamienie. Jego wysoka i szczupła sylwetka majaczyła mi przed oczami w zupełnej ciemności. Na głowę zaciągnął kaptur, jego chude nogi opinały czarne spodnie, biała koszulka schowana była pod czarną bluzą, jedynym nakryciem, które aktualnie miał na sobie. Zeszliśmy ze stromego wzgórza, kierując się w stronę odwrotną od tej, z której tu przyszliśmy.
-Liam, gdzie idziemy? - Zapytałam, gdy chłopak przyśpieszył kroku. Szliśmy teraz po betonowych płytach chodnika ułożonego wzdłuż drogi odchodzącej od autostrady.
-Do twojego domu. - Odparł. Spojrzałam na jego twarz w zdziwieniu. Jego bezpośredniość czasem mnie zadziwiała. Nie miałam się jednak zamiaru się sprzeciwiać, po prostu pozwoliłam mu się prowadzić. Wychodzi na to, że sam doskonale znał drogę do mojego domu, chociaż miejsce, do którego mnie zabrał, było od niego oddalone o około kilometr, do tego trzeba było przejść kilka uliczek i skręcić parokrotnie. Nie ukrywam, że sama bym się zgubiła. Weszłam jako pierwsza po stromych schodkach, przekręcając w drzwiach kluczyk najciszej, jak potrafiłam. Trzeba było jednak zaznaczyć, że nie jestem mistrzynią w takich sprawach. Trudno było mi zrobić cokolwiek bez robienia rumoru. Podziękowałam jednak w duchu za twardy sen moich rodziców, który objawiał się cichym pochrapywaniem dobiegającym z sypialni na końcu korytarza. Otworzyłam drzwi, weszłam i ponagliłam Liam'a nerwowym skinięciem głowy. Oparłam się o drzwi, a z moich ust wydobyło się ciche westchnięcie. Chłopak wolnym krokiem podszedł do mnie, pochylając się, swoją głowę umiejscowił na mojej szyi.
-Muszę już iść. -Wymruczał, wciąż nie odrywając się od mojej szyi. Ucałował miejsca, w których wypuścił powietrze, które towarzyszyło opuszczanym słowom z jego ust. Mimowolnie uśmiechnęłam się, czując jego dużą dłoń na moim biodrze. Przesunęłam palcami po jego żebrach, kierując je do jego szyi.
-Jakoś przeżyję. -Odpowiedziałam.
-Boję się, że ja nie dam rady.  -Jego czekoladowe tęczówki dokładnie skanowały moją twarz. Na twarzy zawitał delikatny rumieniec.
-Będziesz musiał. - Oparłam swoją drugą dłoń na jego ramieniu. Chłopak dźwignął się na rękach i spojrzał z zaciekawieniem w moje brązowe tęczówki.
-Stanowisz dla mnie wyzwanie. Tego bym się nie spodziewał po żadnej innej dziewczynie. - Spoglądał na mnie z pewnego rodzaju pożądaniem w oczach, po czym złączył nasze usta. Ten pocałunek różnił się znacznie od naszego pierwszego, pamiętnego "całusa". Jego ręce błądziły po całym moim ciele. Przeszedł mnie ciepły dreszcz, kiedy jego ręce na chwilę oderwały się od mojego ciała. Palcami delikatnie muskał mój policzek, bawiąc się kosmykami moich włosów, rozpuszczonych na jego życzenie.
-A może to i dobrze. Do zobaczenia jutro, księżniczko. - Dodał, po czym narzucił kaptur i cicho wymknął się z mojego domu. Patrzyłam jeszcze przez chwilę oniemiała na drzwi i uśmiechnęłam się sama do siebie.

Chcecie jeszcze jedną część? :) x

kingato 

wtorek, 14 stycznia 2014

Niall

Mam nadzieje, że taki smutny też wam się spodoba. x
MUSIC.
Kiedy każdego dnia omijasz mnie na ulicy mam ochotę się rozpłakać i krzyczeć w twoim kierunku abyś do mnie wrócił i nigdy więcej nie wypuszczał ze swoich ramion. Dlaczego się ode siebie oddaliliśmy?
Przecież wszystko mogliśmy spróbować ułożyć od nowa. Miałam taką nadzieje...

...Moje serce krwawi z tęsknoty.

-Musisz przestać o tym myśleć.- głos przyjaciółki nawet przez telefon dawał mi otuchy.
-Nie potrafię.- wyszeptałam, znowu miałam ochotę płakać. 
-Kiedy do mnie przylecisz?- zapytałam cicho, jednak Taylor tylko głęboko westchnęła.
-Nie wiem skarbie. Dopiero co zaczęłam trasę po Europie, ale jak tylko będę miała wolny tydzień od razu wsiadam do samolotu i lecę do Nowego Jorku.- za samą myśl o tym, że przyjaciółka przyleci do mnie tylko dlatego, że ja o to zapytałam robi mi się ciepło na sercu. Chyba tak powinna wyglądać prawdziwa przyjaźń.
-Sama bym do ciebie przyleciała, ale wiesz jak bardzo boje się samolotów.
-Chloe, nawet się nie waż do mnie lecieć! Sama zobaczysz jak moja trasa szybko minie.- lekko się uśmiechnęłam do siebie. 
-Taylor muszę kończyć. Muszę gdzieś pójść. Do usłyszenia, do zobaczenia.- szybko się rozłączyłam nie dopuszczając blondynki do głosu. 
Odłożyłam telefon na komodę, ubrałam swoje ulubione buty i wybiegłam z domu. Na dworze zaczął lać deszcz, ale mnie wcale to nie przeszkadzało. Biegłam teraz tylko w jednym kierunku, tam gdzie mogłam poczuć chwilę spokoju...Na cmentarz do mojego synka.
Już po paru minutach byłam na miejscu. Przed bramą kupiłam białe róże, mały znicz i zapałki. 
Młoda kobieta, która podawała mi właśnie małe pudełeczko zapałek patrzyła się na mnie z litością.
-Powinna pani zacząć żyć na nowo.- nie mogłam wydusić z siebie, ani jednego słowa. Łzy od razu napłynęły mi do oczu. Odwróciłam się na pięcie i poszłam w kierunku małego grobu. 
Chwilę później wymieniłam kwiaty i zapaliłam znicz. 
-Cześć Ted.-wyszeptałam w kierunku grobu. Usiadłam na ławce tuż obok. 
-Wiesz jak bardzo mi ciebie brakuje? Tatusiowi na pewno też.- uśmiechnęłam się na myśl o Niallu.
-Tatusiowi też.- na chwilę przestałam oddychać. Szybko odwróciłam głowę w stronę dobiegającego głosu. To on, mężczyzna za którym tak bardzo tęsknie. 
-Cześć.-wyszeptałam po chwili. Jego beznamiętny wzrok przeszył mnie od środka. Miałam ochotę uciec stamtąd krzycząc wniebogłosy. 
Niall nadal uznawał mnie za winną tego co się stało.

-Puk Puk
-Kto tam?
-Poczucie Winy.

-Jak się czujesz?- zapytałam, jednak on tylko uśmiechnął się szyderczo i fuknął w moim kierunku.
-Pytasz jak się czuje? Powiem ci. Jestem kompletnie pozbawiony emocji. Gdyby nie twoja dziecinność on byłby teraz z nami. Ted miał tylko 3 lata. Dlaczego byłaś taka głupia i nie zapięłaś tych cholernych pasów?- wysyczał poprzez zaciśnięte zęby.
-Niall proszę, przestań.- po moich policzkach coraz szybciej zaczęły spływać łzy, chłopak nic sobie z tego nie robił. Zaczął mną szarpać. Nie mogłam tego wytrzymać, wyrwałam się z jego rąk i jak najszybciej zaczęłam biec w stronę bramy. Starsze kobiety patrzyły się na mnie kręcąc głową. 
Blondyn nigdy taki nie był... Nie wiedziałam co robić, nagle nogi się pode mną ugięły. 
Upadłam na zimny beton,a przed oczami miałam tylko ciemność.

'W chwili, kiedy zaczynasz zastanawiać się, czy kogoś kochasz, przestałeś go kochać już na zawsze."

Niall's POV

Jeszcze przez chwilę stałem przed grobem mojego syna, jednak coś w głowie mówiło mi abym już poszedł do domu. Jednak, gdy stałem już obok bramy zobaczyłem jedno wielkie zbiegowisko.
Zacząłem przedzierać się przez tłum gapiów. Zobaczyłem ją, Chloe. Leżała taka blada i mokra od deszczu.
-Odsuńcie się i wezwijcie pogotowie.-krzyczałem.
-Już są w drodze.-odpowiedziała jedna starsza kobieta.
Moje ręce drżały ze strachu. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie jak bardzo ją kocham i jak bardzo nie chce jej stracić...

Chloe's POV

Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Kiedy do końca otworzyłam oczy zobaczyłam, że obok mnie siedzi Niall. Miałam ochotę zacząć płakać. Kochałam go tak bardzo, ale to jak mnie potraktował zmieniło wszystko. Lekko poruszyłam ręką.
-Chloe...-wyszeptał cicho podnosząc głowę.
-Niall nie powinno ciebie tu być.-wychrypiałam, tak bardzo chciało mi się pić.
-Przynieść ci wody?- zapytał w troską? On teraz chciał się o mnie troszczyć?
-Od ciebie nic już nie chce.-popatrzyłam na niego swoim lodowatym wzrokiem. Zobaczyłam, że zraniłam go tymi słowami, ale dla mnie to nie miało znaczenia... On to robił i robi za każdym razem, gdy się widzimy. Za każdym razem wypomina mi, że to przeze mnie nasz Ted nie żyje.
-Przepraszam.-wyszeptał. Poczułam napływające łzy.
-Wyjdź.-wyszeptałam.
-Chloe, musimy porozmawiać.
-Nic nie musimy Niall. Czas na rozmowę był rok temu. Żegnaj.- spuścił wzrok i wyszedł z sali w której przebywałam... wiedziałam, że zrobiłam mu tym wielką krzywdę, ale to co on robił było o wiele gorsze.

~*~
To nie jest imagin, to jest moje opowiadanie o Niallu, po prostu chciałam coś dodać, a tylko to znalazłam w swoich "dokumentach" i bloggerze. 
Baaardzo was przepraszam. Miałam pisać drugą część poprzednie mojego imagina o Harrym, jednak w ogóle nie miałam na nią pomysłu i czasu przez szkołę. Jednak już za niedługo mam ferie i mam zamiar wtedy napisać coś dłuższego i lepszego. 
Macie jakieś pomysły co do następnego imagina? Piszcie śmiało.
Pozdrawiam, xoxo

piątek, 10 stycznia 2014

Liam #2

Hejcia!
Przepraszam Was bardzo mocno, że Liam pojawił się tak późno, ale szkoła nałożyła na mnie trochę więcej obowiązków, niż się tego spodziewałam. Ale koniec paplania, przedstawiam Wam drugą już (tadał, tadał i fanfary) część Liam'a badass'a. Trochę krótka i mało treściwa, ale kolejnej możecie spodziewać się troszkę wcześniej. :) Dziękuję za wyświetlenia i komentarze, bo utwierdzają mnie one, że to co robię chociaż w małym stopniu Wam "podchodzi". Jeszcze jedna sprawa! Chciałam BARDZO gorąco podziękować moim przyjaciółkom, które męczyły się ze mną cały tydzień, dyskutując na temat treści tego imagina. :)) Zapraszam z wielką przyjemnością do czytania, have fun. x

First onesecond one or third one. Wszystkie są świetne, wybierzcie tą, którą uważacie za najbardziej nastrojową. :))

Poczułam, jak do moich oczu powili napływają łzy. W co ja się wpakowałam? Dlaczego akurat ja?  Dreszcz delikatnie rozlał się po całym moim ciele. Liam był niebezpieczny. Niebezpieczny, nieprzewidywalny, nieuchwytny...zagubiony? Podniosłam się z podłogi, kierując się w stronę łóżka. Znużone, ciężkie powieki powoli zamykały się. Zatopiłam się we własnych myślach. Próbowałam zasnąć, gorączkowo utracić na chwilę świadomość. Wydawałoby się, że od jakiegoś czasu sen jest jedynym ukojeniem, ucieczką od wszystkiego, co mnie otaczało. Czułam się przytłoczona. Liam  chyba jednak nie był mi tak obojętny, jaki chciałabym, żeby był. Kim on był, żeby tak po prostu pojawić się w moim życiu i je rujnować? Kim on, do cholery, był, żeby zająć bez reszty moje myśli, pozwolić, bym traciła zmysły? Kim? Poczułam, że ogarnia mnie senność.
Usłyszałam głośne skrzypnięcie, które spowodowało we mnie niemiłe uczucie przerażenia. Szybko podniosłam się, cały ciężar swojego ciała zrzucając na łokcie. Panicznym wzrokiem przejechałam po każdym, nawet najmniejszym kącie pokoju. Powoli i ostrożnie postawiłam najpierw jedną stopę, potem drugą, starając się nie robić hałasu. Nie wiedziałam, czy ktoś jest w pokoju, czy po prostu mi się wydawało. Zajrzałam do łazienki, zapalając światło. Nic. Nagle dostrzegłam małą kartkę, obok niej długopis. Podeszłam do komody i niepewnie chwyciłam papier w ręce.
"Cudownie wyglądasz, kiedy śpisz. Moim zdaniem powinnaś była lepiej zamykać drzwi. Będę wpadał częściej. P.S Niezłe plany na wieczór, kolejne będą lepsze. L x".
-Nie wierzę. - Wyrzuciłam z siebie, czując, że panikuję. Liam był wszędzie tam, gdzie byłam ja. Nie oszczędził sobie nawet mojego domu.
-W co? - Odezwał się zachrypły głos, którego właściciel powoli i pewnie wyłonił się zza szafy. - We mnie? Mówiłem chyba, że dla takiej ślicznotki jestem w stanie zrobić wiele. - Uśmiechnął się w ten swój głupkowaty sposób.
- Co ty tu robisz i czego ode mnie chcesz? - Wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Miałam go w tej chwili dosyć, jednak coś mi się w nim podobało. Coś nie pozwalało mi myśleć o nim w sposób negatywny, jakaś siła wciąż przyciągała mnie do niego. Spojrzałam na niego, próbując wskrzesić w sobie choć krztę złości.
-Cóż, właśnie miałem wychodzić, ale skoro już się obudziłaś... - Odpowiedział z szerokim uśmiechem, przypierając mnie mocno do ściany, gwarantując sobie niemożność mej ucieczki przyklejeniem swojego ciała do mojego. Palcem wskazującym owijał sobie kosmyk moich włosów, przybliżając się niebezpiecznie blisko. Czułam na szyi jego ciepły oddech. Figlarnie przejechał swoim nosem aż od zagłębienia przy obojczykach do mojego podbródka, wydając z siebie gardłowe mruknięcie. Miałam wrażenie, że nieopisaną przyjemność sprawia mu onieśmielanie mnie. Poczułam, jak mój policzek staje się gorący i przybiera barwę, mniej więcej, pomidora. Zbliżył swoje usta do mojego ucha, delikatnie przygryzając jego płatek. Przeszedł mnie delikatny dreszcz, który rozlał się przyjemnym ciepłem w moim ciele. Miał takie ciepłe, pełne usta.
-Jak możesz być tak bezuczuciowa? - Wyszeptał, a ja poczułam, jakby coś tknęło mnie do żywego. Momentalnie otwarłam zamknięte, pod wpływem fali przyjemności, oczy i skierowałam swoje zdziwione spojrzenie na chłopaka. Uśmiechnął się, na chwilę spuszczając głowę i chichocząc cicho.
-Bezuczuciowa? - Odparłam, odpychając lekko jedną ręką wciąż napierające, ciepłe ciało chłopaka. Spojrzałam na niego z delikatnym wyrzutem. Naprawdę, mogłam posądzić siebie o wiele rzeczy, do których sama otwarcie zawsze się przyznawałam, ale nigdy nie powiedziałabym o sobie, że jestem bezuczuciowa. Być może bywałam czasem niemiła, ale zdarzało się to naprawdę rzadko, zazwyczaj nie chciałam, żeby ktoś był traktowany w sposób, w jaki ja nie chciałabym być traktowana. Na dodatek przeze mnie. Chłopak podniósł swój wzrok, uśmiechając się ciepło w moją stronę. Wyglądał co najmniej uroczo. Jego pełne usta, duże brązowe oczy zdawały rozświetlać jego całą twarz.
-Cóż - Zaczął, znowu okręcając sobie wokół swojego palca cienkie pasmo moich włosów. - Nie widzisz chyba wszystkiego wokół siebie.
Myślałam, że nie można mnie wyprowadzić z równowagi w tak łatwy sposób, na dodatek w takim krótkim czasie. A jednak. Czułam, jak wszystko we mnie gotuje, co widać było w postaci czerwonych rumieńców, znaczących się gorącem na moich policzkach. Niesamowite, że ten chłopak potrafił mną tak kontrolować. Zachowałam kamienne spojrzenie, usilnie próbując wypatrzeć czegoś w jego koszulce, która lekko opadała teraz na mój brzuch. Liam ani myślał się odsunąć choć na krok. Zauważył chyba, że nie mam zamiaru odpowiadać na jego docinki, dlatego ponownie zabrał głos.
-Nie widzisz, jak na mnie działasz. Nie widzisz, jak na ciebie patrzę. Nie widzisz, że cholernie chciałbym się czasem do ciebie przytulić, ale żebyś nie miała ochoty mnie odepchnąć. Nie widzisz, o ile lepsza jesteś od innych dziewcząt. Nie widzisz, jak idealna dla mnie jesteś. - Widziałam, jak jego policzki powoli przybierają czerwoną barwę, co wprawiło mnie w stan zdziwienia, ponieważ Liam nigdy taki nie był. Zawsze był odważny, nie przejmował się słowami, które wypowiadał i czynami, za które był odpowiedzialny. Nigdy nie czuł skruchy. Widać było, jak wiele trudu sprawia mu mówienie o swoich uczuciach. Najwidoczniej nie był do tego przyzwyczajony. Spojrzałam na niego delikatnie, próbując unieść jego twarz tak, aby znajdowała na równi z moją. Starałam się zajrzeć mu w oczy najgłębiej, jak tylko się dało, próbując dojrzeć w nich różne, bardzo skrajne emocje: od nieśmiałości, po odwagę, od onieśmielenia, zdziwienia, po sięgającą zenitu pewność siebie. Cholernie mnie intrygował.
-To nie znaczy, że musiałeś mi się włamywać do domu. - Odparłam, próbując brzmieć uprzejmie, ale i stanowczo. Zatopiłam swe spojrzenie w jego pięknych tęczówkach. Jeździł wzrokiem po całej mojej sylwetce, zatrzymując się w końcu na mej twarzy. Jego przybrała wyraz zadowolenia:
-Chyba nie jesteś za bardzo obrażona. Poza tym...mogę ci to wynagrodzić. - Rzekł, przybliżając się do mnie, uderzyła mnie mocna i przyjemna woń jego perfum. Tak cholernie trudno przychodził mi opór wobec jego postawy. Jego cudowne oblicze oplotło wszystkie moje zmysły.
-Liam, to nie jest czas ani miejsce na takie rzeczy. -Odparłam, dokładając wszelkich starań, by moje nogi nie miękły pod wpływem jego dotyku. Wyrwałam się ze szczelnego uścisku chłopaka i podążyłam w stronę łóżka, którego nakrycie było w nieładzie. Oklapłam na nie bezwiednie, podnosząc ręce  tak, by były na tym samym poziomie, co moja twarz i zaczęłam nerwowo bawić się palcami. Ta sytuacja mnie przerastała. Jednego dnia Liam był moim najgorszym koszmarem, drugiego...właśnie, kim był dnia drugiego? Zmorą, miłością, zagadką? Czuję, że Liam zawsze będzie dla mnie zagadką. Nieważne, jak długo będę starała się ją zgłębić, zawsze będzie jedynie zagadką. Może nie jedynie? Sama już nie wiedziałam. Z moich ust wydobywały się poszarpane oddechy, które były oznaką rosnącego we mnie zdenerwowania. Opuściłam ręce, w tym samym momencie unosząc się lekko, opierając się na przedramionach. Spojrzałam ciekawie na chłopaka, który stał wciąż w tym samym miejscu, opierając się o ścianę. Na jego policzkach rozlał się delikatny rumieniec, który był jakimś dziwnym kontrastem do tego, jak Liam zazwyczaj się zachowywał. Był definitywnie zdezorientowany moim nagłym ruchem. Poczułam, jak moje serce delikatnie obarczają kolejne wyrzuty sumienia. Zrobiło mi się go żal, kiedy spuścił głowę, a jego tęczówki wędrowały po moim dywanie, by na chwilę się zatrzymać, a następnie schować się pod powiekami. Cicho podniosłam się z łóżka, podchodząc do chłopaka zgrabnym krokiem. Zadziwiające, jak szybko jego twarz potrafiła przejść z wyrazu skrajnego zażenowania, do całkiem widocznej w jego rysach pewności siebie. To tylko mocniej utwierdziło mnie w przekonaniu, że Liam to jedna, wielka zagadka.
-Jeśli chcesz, możesz trochę zostać. - Tego się jednak nie spodziewał, jego twarz pojaśniała, ale nie zmieniła swojego wyrazu. - Trochę. - Dorzuciłam - I na nic nie licz. -Powiedziałam, już całkiem uprzejmie.

Nie wiem, jak wy, ale ja, jak patrzę na tego gifa.........................O MÓJ BOŻE, IDĘ GO ZGWAŁCIĆ.
Mam nadzieję, że nie ma błędów. Liczę na jakieś komentarze, czy coś. :DD
Dzięki wielkie za przeczytanie.
                                 kingato

sobota, 4 stycznia 2014

Harry

Dla нαяяу'ѕ κιтту ♥ 
Muzyka. <koniecznie>
Dzisiaj mijają 2 tygodnie od czasu, gdy ciebie nie ma obok mnie. Twoje odejść przypomina mi się każdego dnia. Teraz zostało mi tylko wspominać wszystkie najlepsze chwile spędzone z tobą. Twój uśmiech śni mi się do tej pory. Może tak miało być?
Nadal nie zdecydowałam co zrobię z twoimi ubraniami, płytami, instrumentami i innymi rzeczami.Wydaje mi się, że powinnam je oddać twojej mamie, Harry. Nie chce tego robić, bo nadal czuje że do mnie wrócisz. Chociaż teraz, nie czuje twojej obecności jak na początku. Potrzebuje cię.
Nic nie zastąpi mi naszych długich rozmów przed snem i komplementów z twoich ust na temat mojego wyglądu. Jednak teraz już ich nie usłyszę... Boli mnie to, że nigdy mnie już nie przytulisz i nie pocałujesz w czoło na znak bezpieczeństwa.
Wszystkie twoje zdjęcia zaczęłam wyrzucać i rozcinać na dwie części. Psycholog twierdzi, że to oznacza początek nowego rozdziały w moim życiu, a mnie się wydaje, że jeszcze bardziej będę tęskniła za twoimi zielonymi oczami i cudownym uśmiechu, więc dlaczego miałabym jej wierzyć?
Zamiast na spotkanie z psychologiem poszłam do ciebie do szpitala. Klęczałam pod twoim łóżkiem i błagałam szeptem, abyś się obudził i pamiętał wszystko. Bałam się, że ktoś może mnie usłyszeć. Miałam ubraną twoją bluzę i cały czas czułam twój zapach. Zupełnie tak jakbyś mnie do siebie przytulał.
Pamiętam jak śpiewałeś mi każdego dnia: "Razem zdobędziemy szczyty"* jak w naszej ulubionej piosence...Teraz nie mogę usłyszeć twojego cudownego głosu, który budził mnie każdego ranka. Tęsknie...
Odwiedziła mnie twoja mama. Chyba jako jedyna wiedziała co tak na prawdę czuje po twojej stracie. Płakałyśmy, długo wspominając o tobie. Powiedziała, że u niej zawsze mogę liczyć na pomoc...Tylko, czy mnie jeszcze można pomóc? 
Gdzie jesteś? Dlaczego nie czuje już w ogóle twojej obecności? Może powinnam już zapomnieć o tobie? To nie jest takie proste. Nie potrafię przestać cie kochać, boje się, że nikt nie pokocha mnie tak jak ty...
Dlaczego? Dlaczego do cholery pozwoliłeś pijanemu kierowcy wjechać w swoje auto? Dopiero teraz zaczęłam zadawać sobie to pytanie. Może to moja wina? Ja zadzwoniłam do ciebie w czasie jazdy, może to ci przeszkodziło.
Nie wyglądam teraz jak wcześniej. Kiedy ostatnio przeglądałam się w lustrze wyglądałam zupełnie inaczej, niż teraz. Jestem blada i chuda. Pewnie by ci się to nie spodobało. Postaram się z powrotem o siebie zadbać.
~
-Pamiętasz jak go poznałaś?- zapytała przyjaciółka. Tylko ona mi została. Podobno powoli wracasz do zdrowia, ale niczego ani nikogo nie pamiętasz. Nawet nie staram się o to, abyś znowu wiedział kim jestem. Może powinnam dać ci ułożyć życie na nowo.
-Nigdy tego nie zapomnę.- uśmiechnęłam się delikatnie. W tym momencie na myśl przyszła mi nasza każda spędzona chwila razem. Do teraz pamiętam każdą. Żadnej nie żałuje. Ciągle pamiętam naszą pierwszą randkę. Przepełniony McDonald’s nie był spełnieniem marzeniem, ale mi wystarczała tylko twoje obecność, tylko to, że mogę spędzać czas tylko z tobą.
-Co z twoimi rodzicami?
-Nic, oni się do mnie nie odzywają to ja też nie będę.- powiedziała nieco rozdrażniona tym tematem. Swoich rodziców zepchnęłam na drugi plan po tym jak bardzo źle cię potraktowali. Byłeś dla mnie idealny, a oni nie mogli się z tym pogodzić. Nigdy nie mieli racji, nawet wtedy, gdy krzyczeli, że nigdy w życiu niczego nie osiągnę, kiedy ciągle będę się z tobą zadawać. Nie wiedzieli jak bardzo ranią moje serce…
-Musisz w końcu z nimi porozmawiać.- zaczęłam.
-Skończ!-krzyknęłam.
-Ja nic nie muszę. Oni tak bardzo mnie zranili, że nawet nie potrafiłabym im spojrzeć w oczy.- w tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. 
-Może ja pójdę otworzyć?- zaproponowała.
-No dobra!- dziewczyna poszła otworzyć, ale dość długo jej nie było.
-[I.T.P], wszystko w porządku?- kiedy popatrzyła kto stoi na klatce schodowej zamurowało mnie.
-No przecież cie pamiętam...- wyszeptał chłopak.

~*~
*To piosenka Emeli Sande - Mountains 
Mam nadzieje, że imagin spodoba się нαяяу'ѕ κιтту ♥ 
Od was zależy, czy będzie druga część tego, bo nie jestem pewna, czy pisać, czy może same sobie dopowiecie resztę. 
Pozdrawiam. xoxo

środa, 1 stycznia 2014

Liam #1

Hejcia! Dzisiaj Liam, przepraszam, że imagin pojawił się tak późno, ale same rozumiecie, święta i te sprawy. Pisany byłl na szybko, więc nieuniknione, że jest parę błędów. Bądźcie litościwie. :) Zanim zapomnę: wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Życzę Wam dużo miłości, świetnych przyjaciół, żeby wszystko Wam się układało, no i takiego Nialla/ Harrego/Liama/Zayna/Louisa, albo wszystkich naraz! Chciałam Wam jeszcze podziękować za wszystkie wyświetlenia i komentarze do mojego ostatniego posta! Jesteście kochane, naprawdę. xx Myślę, że do tego Liam'a będzie jeszcze ok. 2 części. :) Have fun!

Rzuciłam gniewne spojrzenie w stronę chłopaka. Znowu uśmiechnął się w ten, jakże bezczelny, nie pozbawiający złudzeń co do jego intencji, sposób. Przewróciłam oczami i ruszyłam korytarzem w drugą stronę. Czułam jak za mną idzie, na moje nieszczęście, lekcje się już zaczęły i nie mogłam zatopić się w tłumie. Skręciłam do łazienki, zamykając swoim ciałem drzwi, całą siłą napierając na nie plecami. Prześladował mnie, chodził za mną wszędzie. Liam, bo to o nim mowa, był szkolnym „cwaniakiem”. Każdy czuł do niego respekt, chyba jedynie oprócz mnie.  Każdy się go bał,  gdy wraz z jego pół-mózgimi koleżkami przechodził przez korytarz, będąc obrzucanym przez tęskne spojrzenia dziewcząt. Poczułam, że pomimo ciężaru, który wywierałam na drzwi, zaczynają się one poruszać. Nie chciałam dać za wygraną, jednak ktoś po drugiej stronie o doskonale znanej mi tożsamości, był znacznie silniejszy i już po chwili stałam z nim twarzą w twarz.
-No hej, uciekałaś przede mną? – Zapytał, po czym zaniósł się gardłowym śmiechem. – Przede mną się nie ucieka. – Dodał z bezczelnym uśmiechem na twarzy.
-Naprawdę, daruj sobie. Myślisz, że swoim obcesowym zachowaniem wywrzesz na mnie jakiekolwiek wrażenie? – Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, unosząc jedną brew i starając się brzmieć najironiczniej, jak tylko potrafiłam. – Otóż, mylisz się.
-Chciałam ominąć chłopaka, nie obrzucając go nawet jednym spojrzeniem.
-Stawiasz się, podobasz mi się. Inne zazwyczaj rzucały mi się w ramiona.  Niechętnie muszę przyznać, że będziesz stanowiła dla mnie wyzwanie. – Przybliżył się do mnie, na co instynktownie zrobiłam krok w tył, wciąż nie spuszczając oka z niesamowicie zadowolonego z siebie Payne’a.
-Sądzisz, że ktoś sam rzuciłby ci się w ramiona? No wybacz, ale w twoim przypadku to raczej niemożliwe. –  Powiedziałam, doskonale zdając sobie sprawę, że jednak Liam mógł poszczycić się reputacją największego przystojniaka u dziewcząt w całej szkole.
-Nie pogrywaj ze mną, kiedy staram się być miły. – Znowu się przybliżył, a ja plecami wyczułam zimną ścianę.
-Tak? A co mi zrobisz, zbijesz mnie? – Siliłam się na ironiczny ton i spojrzenie, niestety, nie wyszło mi to.
- Może nie, zrobię coś innego. – Wyszeptał mi prosto do ucha.
-Nie próbuj nawet. – Teraz to ja zaniosłam się gardłowym śmiechem, jedną ręką odpychając wciąż napierające, ciepłe ciało chłopaka, od mojej klatki piersiowej. 
-Nie wierzysz we mnie? – Uśmiechnął się w ten sam, bezczelny sposób, w który zawsze uśmiecha się widząc mnie gdzieś w oddali. Przyparł moje nadgarstki do ściany, o którą się opierałam.
-Puść mnie. – Wysyczałam mu prosto w twarz. Nie było żadnej reakcji.
–Puść mnie! -  Powtórzyłam się, spoglądając pewnie na chłopaka. Ten, jakby niewzruszony, zacisnął ciaśniej ręce na moich nadgarstkach.
-Lubię się bawić. – Powiedział i wpił się w moje usta. Pocałunek na początku wcale nie był, jak jeden z tych romantycznych filmów. Coś jednak pozwoliło mi mu się oddać, co po chwili zmieniło sposób, w jaki mnie całował. Stał się bardziej namiętny, delikatny. Cholera, całował świetnie. Powoli puścił moją rękę, by po chwili swoją móc przenieść bliżej mej twarzy. Dotarło do mnie, jak głupia jestem, żeby całować się z chłopakiem, który przed chwilą potraktował mnie tak brutalnie. Uwolniłam uścisk jego drugiej dłoni i korzystając z tego, że chłopak jest nieco oszołomiony, rzuciłam się biegiem w stronę swojej klasy. Słyszałam, jak woła moje imię, ale starałam się na to nie zwracać uwagi. Podeszłam do drzwi mojej klasy, starając się umiarkować oddech, przeczesałam ręką włosy i poczułam czyjąś ciepłą dłoń na moim biodrze. Payne. Odwróciłam się, spoglądając mu tym samym prosto w oczy.
-Zadzwonię. – Powiedział, patrząc na mnie  tymi pięknymi, brązowymi oczami z uprzejmym uśmiechem, którego jeszcze nigdy nie widziałam na jego twarzy, wkładając mi jakąś małą karteczkę złożoną na cztery do kieszeni spodni.  – A raczej – będziemy w kontakcie. Patrzyłam na niego zdziwiona jego śmiałością. Odszedł, zostawiając mnie zupełnie osłupiałą z ręką na klamce od drzwi pracowni przyrodniczej. Payne, Payne.
~*~
Zmęczona przekroczyłam  próg domu. Trzy godziny dodatkowych zajęć związanych z pracą w samorządzie totalnie mnie dobiły. Rzuciłam swoje klucze na szafkę stojącą tuż przy drzwiach, zdejmując jednocześnie buty. Nie patrząc na nic po prostu udałam się schodami na górę do swojego pokoju. Podeszłam do szafy, żeby zmienić swoje obcisłe spodnie na coś wygodniejszego. Szybko przebrałam się w spodenki i szeroką koszulkę. Nie marzyłam już o niczym innym, żeby zwyczajne położyć się spać. Zamknęłam szafę, kierując się już w stronę łóżka, zabierając po drodze swój telefon. Okryłam się szczelnie, pozwalając na to, by mój organizm się odprężył. Poczułam delikatne wibracje. Chwyciłam urządzenie i odczytałam wiadomość. 
Zamurowało mnie. Momentalnie podniosłam się z łóżka i podeszłam do szklanej tafli. Na ławce w moim ogrodzie siedział nie nikt inny, jak sam Liam. Nawet, jeśli było ciemno, mogłam dostrzec ten jego bezczelny uśmiech. Ugh. Chyba dostrzegł mnie, bo powoli wstał, przeskoczył zwinnie przez ogrodzenie i udał się w dość nieokreślonym kierunku. Stałam jeszcze chwilę, opierając się o ścianę, by po chwili bezwiednie osunąć się po niej. To był Liam, o którym słyszałam tak wiele. Dziwne, ze przez chwilę pomyślałam, że jest inny.

I jak? Co sądzicie o Liamie w takiej odsłonie? :)
                                                        kingato