piątek, 5 kwietnia 2013

Louis #3 (zakończenie)

W końcu ostatnia część imagina o Louis'ie. Na początku pisałam na religii, ale to zgubiłam i napisałam od nowa, myślę że wam się spodoba.KOMENTUJ

---------------------------------------------------------------------------------

Wybiegłam szybko z domu Harr'ego i sprintem udałam się do pokoju Louis'a. Położyłam się na łóżku. To wszystko było takie skomplikowane i pomieszane, ale jednak realne. Dlaczego mi tego nie powiedział? Nie mogłam się pogodzić z tym, że w moim życiu pojawiło się kolejne kłamstwo, o którym dotychczas nie wiedziałam. Chociaż było to kłamstwo dla mojego dobra... Lou był świetnym aktorem, przecież skoro mnie kocha to jak musiał przeżywać te wszystkie chwile, które widział, czyli mnie i tego dupka np. całujących się czy coś. Nigdy bym nie podejrzewała go o coś takiego. Zawsze był ostatni, oddalony ode mnie, nigdy mnie nie przytulił, nie powiedział mi niczego dobrego, ciągle tylko kłamstwa i sztuczna nienawiść. Zastanowiłam się, jaby było, gdyby mi o tym powiedział. Może bym również go pokochała i zostawiła Harrego i bylibyśmy z Lou szczęśliwi. Nie, za bardzo wtedy kochałam chłopaka z lokami. Pewnie bym go wyśmiała, może byśmy zostali przyjaciómi czy coś. Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi.
-Hej, wszystko w porządku? - usłyszałam zmartwiony głos Louis'a. 
-Em... Tak, zaraz zejdę na dół.-Mruknęłam.
-No dobra, jakby co to jestem w salonie. - Teraz powiedział to takim tonem, że aż zadrżałam. Ton ten był oschły, zły i bez pozytywnych uczuć. Taki, jakim zawsze mnie dażył kiedy jeszcze ukrywał przede mną swoje uczucia. Wciąż to robił, ale ja przecież o nich wiedziałam. Wzięłam jakąś szcotkę, uczesałam się. Poszłam do łazienki, ochlapałam twarz lodowatą wodą i opuściłam pomieszczenie. Zobaczyłam go w salonie, oglądał telewizję, pewnie jakieś wiadomości. Niepewnie usiadłam na kanapie obok niego. Zeknął tylko na mnie i znowu pochłonęła go prezenterka opowiadająca o jakimś wypadku.
-Jak się czujesz? - znowu ten ton. Tym razem jeszcze obojętny i bardziej zły. Może uznał, że już wracamy do starej rzeczywistości, a może był po prostu zły przez rozmowę z Harrym? Nie miałam zielonego pojęcia.
-W porządku.- Mój głos zadrżał, nie chciałam tego. Spojrzałam na niego, w tym samym czasie on na mnie i nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy, były takie... zimne. Bez uczuć. O co mu chodziło? Jeszcze przed godziną przytulał mnie, mówił ze spokojem i troską, a teraz? Znowu odwrócił wzrok.
-Na ile tu jeszcze zostaniesz? - Tego pytania się nie spodziewałam. Poczułam, że po prostu chce mnie wygonić. Odrzucić.
-Wiesz, mogę już nawet teraz pójść. Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?! Nigdy mnie nie lubiłeś. Nie wiem dlaczego, wytłumacz mi. Bo ja kompletnie nie rozumiem.-Przecież wiedziałam to, ale chciałam, żeby powiedział mi prawdę. Żeby miał odwagę mi to powiedzieć. On, nie ja. On ma mi wyznać, co do mnie czuje.
Louis wyłączył telewizor po czym usiadł sztywno i spojrzał na mnie. Widziałam na jego twarzy złość, zero stresu. Czułam, że nie będzie przyjemnie.
-Zanim ty się pojawiłaś... Wszystko było takie idealne. Kumplowałem się z Harrym tak bardzo, byliśmy jak bracia. Nie było chwili, kiedy nie spędzaliśmy razem czasu. Aż do tego cholernego lipca, kiedy to twój tata się zjawił. Wziął gdzieś na bok Harrego, nikt nie wiedział o co chodzi. Następnego dnia pojawiłaś się ty. Wszystko zniszyłaś, Harry nie miał dla nas czasu, dla zespołu też. Nie popieram tego, co ci zrobił, ale wiesz, może to nawet lepiej, że tak wyszło. Teraz sobie spokojnie pójdziesz i znikniesz z naszego życia, a z zespołem będzie tak jak dawniej. Do widzenia, nie będe tęsknić. idź spiepryć życie komuś innemu. Pamiętaj, że Harry cię nie kocha, więc nie staraj się o niego. Po prostu zapomnij.- Po policzkach spływały mi łzy. Chociaż wiedziałam, że to nieprwda, bolało. Cholernie bolało. Dziwie się, że nawet bardziej, niż przy tym, gdy Harry wyznał mi prawdę.
-Jesteś cholernym, pieprzonym tchórzem, Tomlinson.-Warknęłam. Nie mogłam się powstrzymać. Jego mina była zdezorientowana.
-Co ty gadasz?! - Wybuchnął sztucznym śmiechem. - Jakim tchórzem?! 
Wstałam i walnełam go z plaskacza. Złapał się ze policzek, po czym spojrzał na mnie pytająco.
-Znam prawdę. Przestań w końcu kłamać, mam już dość kłamstw.-Powiedziałam już spojonym głosem.
-Komplentnie nie wiem, o czym mówisz.-Dodał.
-Może ja też cię kocham??!!! Nie pomyślałeś o tym??!!
Teraz spojrzał na mnie strasznie zszokowany. Po policzku poleciały mi łzy, jego oczy również były mokre.
-Jakk tyy....?
-Po prostu to wiem. Tak, słyszałeś, kocham cię.
W tym momencie Lou wstał i złączył nasze usta w długim i namiętnym pocałunku. Uśmiechnęłam się.
-Następnym razem nie kłam, okej?
-Okej, obiecuje. Kocham cię.- Ponownie mnie pocałował.


3 komentarze:

  1. Ekstra! W pierwszym momencie : "Lou zabije Cie!"
    A potem "oooooooo...ale słodkie ♥" Szkoda ,że ostatnia część...mogłabyś rozwinąć akcję xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Justynko, dodaj jeszcze jedną część Louis'a PLEASSEEE!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. This is fuckin' awesome <3

    OdpowiedzUsuń