piątek, 29 marca 2013

Niall


Heej ! Dzisiaj dodam trochę smutnego i dziwnego imagina z Niall'em. Miałam wczoraj zły dzień, i jakoś takie coś napisałam. Komentujcie !

---------------------------------------------------------------------------------

Krew zaczęła wrzeć niczym gotująca się woda w gorącym słońcu. Usta, tak idealne dopasowane, łączyły się w jedną całość, tańcząc ze sobą idealnie współgrając ze smutnym sercem. Ręce błądziły po plecach, tak rozgrzanych od wzajemnego dotyku. Czuli smutek, czułość i miłość. Dusza była załamana i czująca żal. Czasami rodzi się w nas jakiś głód życia, nieznana tęsknota za spełnieniem się w innych rolach, smakowanie duszy i ciała jeszcze nie poznanej. Odkrywać trzeba do końca.

Przytuliłem się do niej strasznie mocno, głaszcząc jej tak idealnie gładkie i pachnące jabłkiem włosy. Wyszeptałem ciche "Kocham Cię" a w odpowiedzi dostałem te same tak bardzo uczuciowe i znaczące dwa słowa w moim życiu.
-Państwo już się pożegnało? Czas zaczynać. - Rzekł smutnym głosem lekarz. (T.I.) miała raka płuc i właśnie zaraz miała być odłączona od maszyn. Sama tego chciała mimo licznych namówień, miała dość życia. Miała zniknąć ze świata, ale zawsze będzie w części mojego serca, umysłu, duszy i ciała. Zawsze. 
Nagle (T.I.) lekko usiadła na zimnym, szpitalnym łóżku. Łzy zaczęły władnąć moją twarzą, sprawiając, że jest mokra i zimna. Usiadłem obok niej i leciutko złapałem ją a rękę, patrząc w jej załzawione oczy.

Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, złap mnie za włosy i mocno pocałuj.

Wyszeptała. Wpiłem się w jej usta z delikatnością i uczuciem. Po chwili usłyszałem głośny pisk w maszynie szpitalnej. Umarła. Na zawsze.

Kocham Cię.

Powiedzieliśmy równocześnie. Ostatnie jej słowa. Ostatnie.
Padał ulewny deszcz, który mieszał się z moimi słonymi łzami. Dzisiaj urodziny (T.I.).
Usiadłem na ławce obok ciemnego nagrobka. Zapaliłem znicz. Chciałem iść do niej, chciałem się zabić. Ale przypomniały mi się Jej słowa, gdy powiedziałem że chce iść z nią na górę.

Trzeba żyć naprawdę, żeby oszukać pędzący czas. Pięknie żyć, w zachwycie. Życie zdarza się raz.

Położyłem pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym na czarnej płytce.
-Wiem, że tego chciałaś. Wiem, że chciałabyś być Panią Horan. Wiem, że chciałabyś teraz szepnąć ciche "Tak" i mnie przytulić. Już niedługo, zobaczysz. Będziemy razem, na zawsze.

Ludzie próbowali, ale tylko śmierć zdoła zatrzymać czas.

---------------------------------------------------------------------------------

Wiem, taki trochę bez sensu. No ale macie :P KOMENTUJ!!!! Pa pa.

sobota, 23 marca 2013

Louis #2

Cześć, co tam u was? Słońce świeci w Łodzi, więc miałam więcej energii i napisałam drugą część o Louis'ie.
Hope you enjoy ! <3 Trochę krótki, ale za to dużo się dzieje :) Zapraszam.

--------------------------------------------------------------------------------

Obudziłam się rano z wielkim bólem całego ciała. Otworzyłam powoli oczy. Nie znajdowałam się w swoim pokoju, ale kojarzyłam go. Wyglądał TAK. Nagle powoli zaczęło wszystko do mnie docierać. Rozmowa z Harry'm, wyznanie prawdy, mój ból... To wszystko było takie nieprawdopodobne, ale jednak realne. Powoli uniosłam głowę z poduszki. Nie miałam na sobie swoich ubrań, jedynie za dużą na mnie koszulkę i spodnie dresowe. Teraz przypomniałam sobie, że poszłam do mojego wroga nr.1 - Louis'a, i że to u niego w łóżku leżę. Spojrzałam na zegar naścienny, wskazywał godzinę 5 nad ranem, za oknem panowała jeszcze ciemność, natomiast w pokoju można było dostrzec niewielkie światło pochodzące z lampki nocnej, stojącej obok łóżka. Podnisłam się i usiadłam na łóżku, dopiero teraz zasanawiając się, dlaczego akurat do Louis'a poszłam. Na początku pomyślałam, że dlatego, że mam najbliżej, ale w końcu do innych chłopaków też nie miałam daleko. Ale co miałam zrobić, będąc w środku zimy w samej koszuli nocnej, na boso? Chyba nie miałam innego wyjścia. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Szepnęłam krótkie "proszę"
i już po chwili poczułam, jak ktoś siada obok mnie na łóżku.
-Jak się czujesz?-Usłszałam cichy, zatroskany głos Louis'a. Nigdy nie zwracał się do mnie z taką czułością. Poczułam, że robi mi się ciepło na sercu. Wtedy przypomniał mi się Harry. To wszystko, co do mnie mówił, że mnie kocha, że się o mnie martwi, że mu na mnie zależy, było kłamstwem. Poczułam, jak w oczach pojawiły mi się łzy.
-Widzę że nie najlepiej...-Szepnął, po czym poczułam jego rękę na moim ramieniu. Spojrzałam mu prosto w oczy. Było widać troskę i niezrozumiałość. W sumie nie dziwię mu się, jak późną nocą dzwoni do jego domu jego niezbyt dobra znajoma w samej piżamie i prosi aby mu pomogła.
-Chyba muszę ci coś wyjaśnić...-Mruknęłam.
-Nie musisz.- Przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk.
-Ale skąd ta zmiana? Dlaczego się o mnie martwisz? Przecież mnie nie lubisz...-Moje słowa zbiły go z tropu.-Wiesz, i tak ci to wyjaśnię. Nie jestem na to gotowa. Trudno, muszę się wyżalić.
-(T,I)...
-Nie, nic nie mów.-Przerwałam mu. Wtuliłam się w niego bardziej.- Wczoraj wieczorem... Czekałam na Harr'ego. Przyszedł bardzo późno... Powiedział że nie chcę mnie dłużej oszukiwać. I że...-Przerwałam, po policzkach spłynęły mi łzy.- Że on mnie nie kocha. Nigdy nie kochał, że robił to dla pieniędzy. Dla mojego ojca...-Po tych słowach rozbeczałam się jak małe dziecko. Poczułam, że Louis zaciska dłonie w pięści. Puścił mnie i wstał. 
-Zaraz wrócę, śniadanie masz na stole.-Usłyszałam jego warkot, po czym zatrzasnął drzwi. Wkurzył się, na Harr'ego. To było takie dziwne... Zawsze, jak kłóciłam się z Harry'm, Lou stawał po jego stronie, a teraz... Był za mną. Martwił się o mnie... Trochę się przestraszyłam, co może zrobić Louis więc zbiegłam po schodach, ubrałam jakąś jego kurtkę, buty i wybiegłam na dwór do mojego dawnego domu. Drzwi były otwarte. Podsłuchałam ich rozmowę, a raczej krzyki.
-Jak mogłeś jej to zrobić, skurwisynie?! Do końca cię pojebało?! (T.I.) do mnie przychodzi w środu zimy na boso w koszuli nocnej i mnie prosi o pomoc, zapłakana, a ty?! KURWA, IDIOTO, nie myślisz?!! NIE MYŚLISZ??!!- Wydarł się Lou.
-LOUIS, uspokój się ! Ja...-Harry powiedział trochę spokojniej, ale Louis mu przerwał.
-Ja mam się uspokoić?! JA?! To ty się ogarnij !? Nigdy jej nie kochałeś, tyle ją okłamywałeś, ona cię tak kochała!!!! Wiesz dlaczego zawsze byłem dla niej taki chamski??!!! WIESZ??!! BO JA JĄ KOCHAM!!!! Bałem się, że inaczej zniszczę wasz "związek"!!!!!! Jesteś takim idiotą, ale z ciebie matoł popieprzony!!!
Zamarłam. Louis mnie... kocha?

środa, 13 marca 2013

Zayn-Louis #2


Z niecierpliwością wpatrywałam się we wskazówki zegara naściennego w sali od matematyki. Ten czas tak wolno leci...Nie mogłam uwierzyć, że to dopiero pierwsza lekcja. Nauczycielka tłumaczyła coś monotonnym głosem, z pewnością sama znudzona tym, co mówi do klasy. Siedziałam w ostatniej ławce wpatrując się w szkolną elitę. W skład niej wchodziło 5 dziewczyn i 4 chłopaków, którzy uważali, że są 'the best'. Zawzięcie o czymś dyskutowali, ja tymczasem wyjęłam z torby słuchawki i telefon, mając nadzieję, że nauczycielka tego nie zauważy. Wybrałam moją ulubioną playlistę i puściłam muzykę. Zadzwonił dzwonek, a ja poderwałam się z krzesła i zabrałam moje rzeczy. Poszłam do mojej szafki z moimi kumpelami. One o czymś gadały, a ja myślałam o wczorajszym dniu. Mimo iż znałam Zayn'a zaledwie jeden dzień (na żywo) już się za nim stęskniłam. Był inny od reszty chłopaków jakich dotąd poznałam. 
-(T.I.), wszystko OK? Ostatnio jakaś rozkojarzona jesteś.-(I.T.P.) przerwała moje rozmyślania.
-Jasne, zamyśliłam się.-Nie chciałam, aby moje przyjaciółki wiedziały o tym, że Zayn Malik jest moim kuzynem. Nikt tego nie wie oprócz moich rodziców. Ale kiedyś chyba w końcu się dowiedzą... Kiedyś.
-Dziewczyny, idę do wychowawczyni, chce, żeby ktoś mnie odebrał ze szkoły. Strasznie źle się czuje...-Powiedziałam smętnym głosem. Naprawdę nie było mi najlepiej.
-Iść z tobą?
-Nie, nie trzeba. No to cześć.-Przytuliłam je i ruszyłam w stronę sali. Po dość długiej rozmowie z zatroskaną nauczycielką, ta zadzwoniła do moich rodziców. Po skończonej rozmowie telefonicznej powiedziała, że rodzice są w pracy i ktoś mnie ma odebrać na nadchodzącej lekcji. Po dzwonku powędrowałam do sali wolnym krokiem i zajęłam miejsce obok jednego chłopaka, z którym siedziałam na francuskim. Był całkiem fajny i śmieszny. Zupełnie zapomniałam o tym, że piszemy test na tej lekcji, ale nie byłam tym jakoś bardzo przejęta - umiem francuski od 3 roku życia i nie mam z nim problemów. Gdy nauczycielka dała mi do ręki sprawdzian, stwierdziłam, że jest banalny. Napisałam prawie wszystko, zostało mi tylko jedno zadanie. Gdy nagle ktoś zapukał do drzwi, przerwałam pisanie. Pewnie po mnie, pomyślałam. Drzwi lekko uchyliły się i zobaczyłam w nich... Zayn'a. Uśmiechnęłam się, ale zaraz potem na mojej twarzy pojawiło się przerażenie. Zayn podszedł do również lekko zszokowanej nauczycielki i coś jej mówił. Rozejrzałam się po sali. Wszyscy mieli otwartą buzię, a w ich oczach panowało zszokowanie. Spojrzałam na elitę. One machały sobie dłońmi przed twarzą, że niby im 'gorąco'. Wszyscy byli okropnie zaskoczeni i radośni.
-Idziemy, mała. Pakuj się.-Zayn powiedział na głos. Do mnie. MNIE. Uśmiechnęłam się i powoli zaczęłam pakować swoje rzeczy. Poszłam do biurka nauczycielki, aby oddać test. Pocałowałam Zayn'a w policzek, robiąc przy tym na złość całej elicie szkolnej, ale również przyjemność sobie. Na prawdę go lubię. Zayn przejął ode mnie torbę i wychodząc z sali, palnęłam krótkie 'Do widzenia'. Szliśmy w milczeniu, nawet nie spojrzałam na Zayn'a. Gdy opuściliśmy szkołę, mulat zaczął się głośno śmiać. Po chwili do niego dołączyłam. Zayn powiedział, że specjalnie po nią przyjechał i powiedział na nią 'mała' aby jej klasa zazdrościła, bo wczoraj już mu przecież opowiedziałam o mojej klasie. 
-A widziałaś ich miny?!-Brunet dławił się śmiechem. Ta sytuacja na serio mnie rozbawiła.Podeszłam do jego limuzyny. Zayn otworzył mi drzwi i weszłam. To, co zobaczyłam w limuzynie, było totalnie nieoczekiwane. W limuzynie znajdowała się pozostała czwórka z One Direction. Wszyscy się na mnie rzucili i przytulali. Dobry humor mnie nie opuszczał.
-Tylko ostrzegam, (T.I.), nie zaraź się od nich głupotą.-Liam się uśmiechnął. No tak, Daddy Direction. He, he.
-Chyba za późno.- Zayn roześmiał się i zaczął mnie łaskotać.
-STOP !!! ZAYN !!! Hahahahahahahaha - nie mogłam się powstrzymać. Gdy odpuścił sobie torturowanie mnie, zaczęłam z nimi rozmawiać i wygłupiać. Wydawali się na prawdę zajebiści. Oczywiście zaprosiłam ich do siebie. Harry i Zayn zasiedli przed telewizorem, rozwalając się na całą kanapę, Niall i Liam powędrowali do kuchni i już po chwili słychać było wrzask Liam'a. Okazało się, że Niall kazał mu jeść lody łyżką. Mieliśmy z nich niezłą polewkę. Lou pomógł mi ich pogodzić. Po uspokojeniu tych idiotów, wszyscy poszli do salonu i oglądaliśmy horror 'Klątwa'. Film byłby dla mnie straszny, gdyby nie Lou i Niall, którzy śmiali się z tych potworów, naśladowały ich itp. Też się śmiałam. Bliżej ich poznałam i pokochałam tak jak Zayn'a - jak braci. No może z wyjątkiem jednej osoby...

Mam nadzieje, że się podoba. KOMENTUJCIE :3

piątek, 8 marca 2013

Louis #1

Tym razem z Louisem, ale jest też na początku Harry... Miłego czytania :3
Komentarze mile widziane :D

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


-Kochanie, jestem!-krzyknęłam przekraczając próg mieszkania. Nie dostałam odpowiedzi. Poszłam na górę i weszłam do naszej sypialni. Tam również nie było Harrego. Postanowiłam pójść do łazienki. Wzięłam krótki, orzeźwiający prysznic. Gdy wróciłam do sypialni, nadal go tam nie zastałam. Długo czekałam na ukochanego, ale o 2 nie wytrzymałam i zasnęłam.
Obudziło mnie trzaskanie drzwiami. Po chwili zobaczyłam ciemną, wysoką postać stojącą nad moim łóżkiem. To był Harry, poznałam po jego fryzurze.
-(T.I.), musimy porozmawiać.-Szepnął cicho. Usiadłam na brzegu łóżka, a on przypucnął obok mnie.
-Coś się stało?-Spytałam z lekkim podenerwowaniem.Chciałam złapać go za rękę, ale ten ją odsunął.Spojrzał mi w oczy.
-Nie mogę tego dalej ciągnąć. Po prostu nie dam rady. Im barziej mnie kochasz, tym bardziej będziesz później cierpieć.- Zszokowana wpatrywałam się w jego zielonkawe tęczówki. Nie wiedziałam, co dokładnie miał na myśli. Przeanalizowałam jego słowa z wielką dokładnością, ale nie widziałam w nich największego sensu.
-Nie rozumiem.-Odparłam całkiem szczerze. Zrobił się okropnie nerwowy. Widziałam to.
-Musisz poznać w końcu prawdę, nie mogę, po prostu nie wytrzymam dłużej.-Spuścił głowę.-(T.I.), ja...ja...
-Harry, spójrz mi w oczy.-Szepnęłam. Czułam, że to będzie najgorszy moent mojego życia. Nie myliłam się.
-Ja cię nie kocham, (T.I.).-Szepnął niemal niedosłyszalnie.-Ja...Udawałem, że cię kocham dla twojego taty. Wynajął mnie. Robię to dla pieniędzy...
Na samym początku jego słowa nie docierały do moich uszu, ale z każdą chwilą stawały się coraz bardziej zrozumiałe. Zszokowana wpatrywałam się w jego. Był odważny, mówiąc mi to prosto w oczy. "Chodziliśmy" ze sobą od 2 lat. A teraz...Nie...To niemożliwe... Po prostu nie realne... Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie poleciały mi po policzkach. Nadal je w sobie tłumiłam.Nie odzywałam się. Wpatrywałam się tylko w jego oczy. Siedzieliśmy tak może sekundę, może minutę, może godzinę... Ale to miało akurat najmniejsze znaczenie. Powoli wstałam nie spuszczając go z oczu. Podeszłam do okna. Nagle poczułam silny impuls. Coś we mnie zadrżało. Walnęłam z całej siły w okno, a to rozprysło się na miliony kawałeczków. W mojej ręce poczułam silny ból, ale tak mało dorównywał temu, co czułam psychicznie. Wrzasnęłam na całe gardło opadając na podłogę, ale byłam ciągle przytomna fizycznie. Psychicznie nie czułam nic. On nawet nie drgnął. Ciągle siedział w tym samym miejscu. Nie podbiegł, nie pomógł. Znowu impuls. Znowu zadrżałam. Szybko wstałam i podbiegłam do niego. Już chciałam go uderzyć z całej siły w nos, ale moja ręka zatrzymała się kilka milimetrów od niego pod wpływem kolejnego impulsu.
-Jeżeli uważasz, że zaraz będę się na ciebie wydzierać, mylisz się. Jeżeli uważasz, że zaraz cię uderzę, mylisz się. Jeżeli uważasz, że będę dalej normalnie żyć, mylisz się. Powiem tylko jedno-żegnaj.- Bałam się siebie, ponieważ mówiłam to z takim spokojem, że nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nie zważając na to, że byłam w piżamie, wybiegłam z domu i szybko podbiegłam do domu jednego chłopaka. Ma na imię Louis. Nienawidziliśmy się. Zawsze się do siebie chamsko zwracaliśmy, ale nie przy H... nie przy NIM, żeby go nie zranić, bo Louis to był jego przyjaciel. Padał śnieg, na dworze było -10 stopni. A ja stałam przed drzwiami mojego znienawidzonego kolegi w samej piżamie, na boso, z potarganymi włosami i bez makijażu. Zapukałam bardzo delikatnie. Ponownie. W końcu usłyszałam "Kto tam?!" , ale ja dalej pukałam. Drzwi powoli otwierały się. Zobaczyłam Louisa. Był w dresach z puszką coli w ręku. Gdy mnie zobaczył, jego oczy zrobiły się jak pięciozłotówki. Zakrztusił się colą.
-Dziewczyno, co ty do cholery robisz?! Dlaczego stoisz w samej piżamie na boso w mróz -10 stopni?!-Krzyknął.
-Pomóż mi, proszę. Louis, proszę...-Wyjąkałam. Cała drżałam z zimna, byłam sina.Wyglądałam jak chodzący trup. Zaczęłam płakać.
-Louis...Proszę...Nie zostawiaj mnie...-Dalej jęczałam. Louis do mnie podbiegł, zdjął swoją bluzę i założył mi ją na ramiona, po czym wziął mnie na ręce, tuląc jak małe dziecko. Zaniósł mnie do swojej sypialni, położył na łóżku i przykrył mocno kocem i kołdrą. Na moment zniknął, ale po kilku sekundach przyszedł z kubkiem gorącej herbaty i ubraniami na zmianę. Odstawił gorący napój na szafkę nocną i podał mi ubrania. Odwrócił się, ale nie wyszedł z pokoju. Przebierałam się pod kołdrą, było mi tak strasznie zimno. Założyłam za dużą na mnie koszulkę Louisa i dresowe, również wielkie spodnie, po czym bez zastanowienia założyłam jego bluzę, którą dał mi przed domem, okryłam się kocem i kołdrą. Ułożyłam się na łóżku. Zaraz bym zasnęła, ale poczułam, jak ktoś kładzie się obok mnie i obejmuje mnie od tyłu. Jego gorące ramiona sprawiły, że poczułam się bezpieczna. Po raz pierwszy od naszej znajomości mnie przytulił. Zaraz po tym, jak szepnął 'spokojnie, jestem tutaj' zasnęłam zmęczona i wykończona zarówno fizycznie, jak i psychicznie...


I jak się podoba? Mam nadzieję, że nie tylko ja lubię 'przesłodzone' imaginy... :D

Zayn-Louis #1

Cześć ! To mój pierwszy imagin. Komentarze mile widziane :D

------------------------------------------------------------------------------



Rzuciłam torbę w kąt po czym z opuszczoną głową powoli kierowałam się do kuchni. Miałam ciężki dzień. Klasówka z matmy,kartkówka z historii, dwója z geografii i pała z WOS-u. Nie miałam złych ocen w przeciągu ostatnich lat-ale trzecia klasa liceum była męczarnią. Same tróje i dwóje. Nie wiem co się ze mną działo. Miałam  kochającą rodzinę a jednak brakowało mi pieniędzy.
Moja rodzina nie należała do bogatych. Nie nosiłam conversów, vansów ani jeansów za 500zł...Dla mojej szkoły liczył się tylko szpan nowymi butami i palenie papierosów, jak nauczyciel nie patrzy. Ja byłam inna. Według mnie papierosy niszczą życie, narkotyki palą cię od środka a alkohol...Czasami wypiłam jedno piwo na tydzień, ale to nie wystarczające jak na standardy szkoły.No i najważniejsza rzecz-prawie cała moja szkoła kochała sławny boysband-One Direction. Sama jestem Directionerką, ale żebymieć podjarę na pół świata że Lou ubrał się pierwszy raz od 3 miesięcy w paski? No błagam. To lekka przesada.
-Jest tu kto?! - krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi. Dziwne, rodzice powinni już być. Rozejrzałam się po kuchni, aby znaleźć co sensownego do jedzenia. Nagle usłyszałam otwieranie zamka od drzwi a po chwili kroki kierujące się wprost do mojej osoby.
-O cześć,(T.I.).-Przywitała się mama. W jej głosie dało się wyczuć uradowanie. Pewnie za chwilę dowiem się, z jakiego powodu.
-Słuchaj, dzisiaj przyjeżdżają nasi dalecy krewni. Na pewno ich nie będziesz kojarzyć, ale przyjeżdżają z bardzo daleka.-mama nie kryła entuzjazmu. Najwyraźniej dostała telefon od nich i dobrze się z nimi dogadywała.-Bądź dla nich uprzejma, proszę.
-Jak się nazywają?-odparłam mniej radośnie.
-Javaad, Tricia i Zayn Malikowie.
Nogi mi zmiękły, serce zaczęło szybciej bić a ja wpatrywałam się w matkę jak w ducha. Musiałam się złapać  kuchennego blatu aby nie stracić równowagi.
-Ty chyba sobie ze mnie jaja robisz...-Mruknęłam takim tonem głosu, jakbym miała za chwilę umrzeć.
-Nie, skądże. Co ci jest, źle się czujesz ?!-Mama była spanikowana.Podeszła do mnie i złapała mnie za łokieć.-O co chodzi?!
-Zayn Malik? TEN Zayn Malik?! - Powtarzałam szeptem. Nie, to niemożliwe. Ale imiona jego matki i ojca zgadzały się z TYM Zaynem Malikiem.
-Ah, no tak.Pewnie znasz Zayna. Gra w tym całym One...One...
-Direction !!!-Dokończyłam drąc się. Jak strzała pobiegłam do salonu i zaczęłam skakać po kanapie jak idiotka.
-Spotkam Zayna Malika!!! Spotkam Zayna Malika!!! Spotkam Zayna Malika!!!-Darłam się.Nawet nie wiem kiedy zadzwonił dzwonek.Serce zaczęło mi bić tak, jakby miało się zaraz wyrwać z moich płuc. Szybko zrzuciłam się z kanapy i pobiegłam do swojego pokoju. Wbiegłam do łazienki. W tym samym momencie usłyszałam wesołe rozmowy na dole. Przeczesałam szybko moje brązowe,delikatnie falowane włosy, usta musnęłam błyszczykiem a rzęsy pociągnęłam tuszem do rzęs. Byłam gotowa, gdy nagle usłyszałam krzyki.
-(T.I), chodź, przywitaj się!-To był tata. Skąd on się tu wziął? Pewnie wszedł razem z naszymi gośćmi do domu. Niepewnym krokiem wyszłam z pokoju i kierowałam się ku schodom. Stąpałam powoli, lecz głośno. Wszyscy siedzieli w salonie, lecz gdy usłyszeliże ktoś schodzi na dół, wszystkie głowy momentalnie odwróciły się w moją stronę. Zauważyłam GO. Miał czarne włosy postawione
do góry żelem i charakterystyczne blond-pasemko na czubku głowy. Jego czekoladowe oczy błyszczały niczym kryształy, a usta wygięte były w łuk. Uśmiechał się, pokazując przy okazji rząd swoich śnieżnobiałych zębów. Ubrany był w koszulkę z Nirvaną,jeansową kurtkę, jeansy i vansy. Jednym słowem wyglądał lepiej, niż na zdjęciach w magazynach. Był idealny.
-Witaj.-Odezwała się dość młoda, lecz wyglądająca poważnie kobieta. Wstała po czym przytuliła mnie, gdy byłam przy sofie.
-Dzień dobry.-Odpowiedziałam, starając się przy tym, żeby głos mi nie zadrżał.Odwzajemniłam uścisk. Następnie podszedł do mnie straszy od kobiety mężczyzna i również objął mnie ramionami. Oboje usiedli w tym samym czasie. Zayn powoli wstał. Gdy do mnie podchodził, myślałam, że serce mi się wyrwie. Podał mi rękę.
-Cześć. Zayn jestem.-Trochę się zawoidłam, myślałam że mnie też przytuli, ale jak widać nie jest zbyt ufny wobec obcych mu ludzi. Mimo że byłam jego kuzynką (OMG!) to był mi obcy. Uścisnęłam mu rękę i oboje usiedliśmy obok siebie. W trakcie, jak nasi rodzice rozmawiali cały czas czułam na sobie wzrok mulata. Moje rozmyślania przerwał Zayn, który kierował swoją twarz do mojego ucha.
-Nudzi mi się...-Szepnął, a ja się zaśmiałam tak głośno, że nawet przerwałam ostrą dyskusję naszych rodzicielek.
-(T.I.), co ci jest?-Po słowach mojej mamy oboje wybuchnęliśmy śmiechem.-Nieważne...Może zaprosisz Zayna do swojego pokoju?
-Okej...-Odpowiedziałam lekko niechętnie. Nie to że nie chciałam, ale moje wszystkie ściany były w plakatach... One Direction. Wstaliśmy i poszliśmy na górę. Prowadziłam Zayna do mojego pokoju Stanęłam na chwilę przed drzwiami i trzymałam dłoń na klamce. Minęło kilka sekund, aż Zayn odezwał się.
-Co jest?-Spytał lekko niepewnie.
-Nie przeraź się, nie uciekaj, nie krzycz, okej?-Rozbawiło go to, bo wybuchnął śmiechem. Nacisnęłam na klamkę i zaprosiłam go
do środka. Wszedł i rozejrzał się, po czym spytał:
-Fanka?-Uśmiechnął się.
-Directionerka.-Odwzajemniłam uśmiech, zamykając za sobą drzwi. Usiadłam na łóżku i gestem wskazałam, aby zajął miejsce obok mnie. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. On opowiadał głównie o zaspole, ja o tym jak zareagowałam na to, że jest moim kuzynem. Śmiał się przy tym strasznie. Następnie robiliśmy sweet focie, były strasznie śmieszne. Śmialiśmy się tak głośno, że tarzaliśmy się po podłodze z jednego zdjęcia Zayna. Nawet jego mama przyszła aby sprawdzić, czy wszystko OK. Śmialiśmy się jeszcze bardziej. Gdy się uspokoiliśmy, Zaynowi wypadło jego lusterko z kieszeni. Szybko porwałam przedmiot i zaczęłam
uciekać po całym domu, a on mnie gonił. Gdy mnie złapał, podniósł mnie i zaczął kręcić wokół własnej osi.
-STOP!!! MAM DOŚĆ!!! PUŚĆ MNIE!!! Hahaha !!!-Śmiałam się. W końcu odpuścił, bo musieli już wracać. Zayn mnie przytulił i pocałował w policzek. Wymieniliśmy się jeszcze numerami telefonu i pożegnaliśmy się. I tak zaczęłam dostrzegać, że Zayn jest najlepszym chłopakiem, jakiego do tej pory poznałam. Był jak brat, którego nie miałam...

Cześć !

Na tym blogu mam zamiar pisać swoje własne imaginy o One Direction. Znając moją chorą wyobraźnię będą szalone i dziwne. Jestem systematyczna, dlatego będę się starała dodawać często na tego bloga. Komentarze mile widziane. Będę się podpisywać jako /Cherry♥. No to do zobaczenia, dzisiaj wstawię jeszcze imagina.
Oto mój twitter : KLIK